4 rano. Wróciliśmy z wesela. Nie da się ukryć, że nie za bardzo trzeźwi, ponieważ:
1) dzieci zostały z dziadkami 300 km od miejsca, w którym tańcowaliśmy
2) żadne z nas nie musiało po imprezie prowadzić samochodu
3) żenił się najlepszy przyjaciel Ojca Biologicznego i razem to opłakiwali
4) był bar z drinkami, a ja powiedziałam OB, że ma pilnować bym nigdy nie miała w dłoni pustej szklanki i żeby zamawiał drinki po kolei z listy.
No to leżymy w hotelowym łóżku. 4 rano przypominam, nieco zmęczeni, z początkami kaca.
– Dzieci śpią? – spytałam.
– Śpią.
– Przykryłeś Córkę Drugą?
– Tak, przykryłem.
– Ale ładnie?
– Tak, ładnie – odpowiadał mocno senny OB.
– A dałeś jej kropeleczkę wody?
– Kropeleczkę, a nie troszeczkę?
– Kropeleczkę – potwierdziłam. – A puściłeś jej kołysanki?
– Tak. Od początku.
I spokojnie, dokonując w ten sposób wieczornego rytuału, mogliśmy pójść spać….
21 thoughts on “Kropeleczka wody”