Córka Pierwsza dostała skierowanie na badanie krwi.
– A to badanie krwi to będzie bolało? – spytała CP na dzień przed godziną zero.
– Hmm… trochę będzie, ale pielęgniarka postara się pobrać krew szybciutko.
Córka Pierwsza trochę zaszlochała, ale jej przypomniałam, że też niedawno pobierano mi krew i przeżyłam. Następnego dnia spokojnie weszła do gabinetu.
– My na pobranie krwi….
– O, ja też właśnie miałam pobierają krew – powiedziała jedna z dwóch pielęgniarek. – To wcale, ale wcale nie boli!
– Wie pani, ja wolę jednak uprzedzić, że nie jest to przyjemny zabieg, żeby potem córka nie powiedziała, że kłamałam.
– No fakt…. W takim razie mnie nie bolało, chociaż zwykle jest to trochę nieprzyjemnie, ale szybciutko trwa i zanim się obejrzysz, będzie po wszystkim – wybrnęła pielęgniarka.
Ponieważ Córka Druga jak długa wyłożyła się na podłodze w gabinecie i atmosfera się nieco rozluźniła, Córka Pierwsza rozsiadła się na moich kolanach, popompowała rączką, dała sobie wbić igłę i … zaczęła krzyczeć. Że boli. Strasznie boli i że tyle to trwa i ona już nie chce. Pielęgniara utoczyła dwie próbówki, plastrem rękę zakleiła, a CP podsumowała:
– Bolało. Bardzo bolało. Nie trochę. I trwało chyba z godzinę!
I masz Matko teraz zaufanie u córki….
34 thoughts on “Krwi utoczyliśmy”