Organizujemy się. Do szkoły Córkę Pierwszą trzeba podrzucić na 7:45. Potem odwieźć Córkę Drugą do przedszkola. Musimy więc wstać 30 minut wcześniej niż kiedyś. Dlatego, gdy budzik dzwoni o 6:45 wyłączam go na chwilę, żeby jeszcze pokimać. Oczywiście CP jest już dawno na nogach, a CD wije się pod kołdrą (nie wiem czemu, ale pod moją….) i jęczy, że się nie wyspała. Potem mycie, ubieranie, awantura z CD, która utrzymuje, że nie wie jak się zakłada gacie i skarpety, robienie kanapki do szkoły. O 7:35 najpóźniej musimy wyjechać.
Dzisiaj wszystko szło gładko, nawet zdołałam umyć włosy, zrobić makijaż, odziać córki odpowiednio. Auto odpaliło, miejsce parkingowe (w zatoczce autobusowej….) znalazłam, CP wysiadła z auta… Ale coś mi nie pasowało…
– A tornister gdzie masz?
– Hmmm… w domu.
– Jak w domu??? Czyś ty oszalała?
Córka Pierwsza wzruszyła ramionami i poszła w kierunku klasy. Bez piórnika, bez kanapek, picia i pracy domowej, którą miała mieć wczoraj, ale o niej zapomniała.
Porzuciłam ją więc w szkolnej szatni pod okiem sąsiadki, która akurat zachwycała się, że moja pierworodna jest taka samodzielna, wsadziłam CD do auta i pognałam po tornister. Wbiegłam do szkoły o 7:55 krzycząc do woźnego, który o 8:00 zamyka boczne wejście, że córka zapomniała tornistra.
– Nie córka, tylko mama – skwitował złośliwy woźny….
Ja zapomniałam? Ja torebkę mam. I portfel, kluczyki, telefon. Wszystko mam. Nawet córkę. Cwaniak jeden….
– Ale to się często zdarza – krzyknął za mną woźny nieco się rehabilitując za poprzednią uwagę.
Taa, coś czuję, że mnie się do będzie często zdarzać….
23 thoughts on “Kwestie organizacyjne, gdy pamięci brak”