Gdy dyskutowaliśmy na temat zajęć dodatkowych dla Córki Pierwszej, wspomniałam, że Córka Druga w sumie nie ma pasji. Ani nie rysuje namiętnie, ani nie śpiewa, nie tańczy…. Ale przecież CD ma niesamowity dar do… pakowania się w tarapaty. Że coś niszczy, to przywykłam. Wiecznie coś gniecie, rozdziera, zamalowuje markerem, chociaż nie powinna, łamie, tłucze. Jednym słowem pomysły ma skrajnie durne. Wczoraj przeszła jednak samą siebie.
– Mamo, mam jabłko – powiedziała wyraźnie rozdrażniona.
– No masz. Przecież sama chciałaś, to ci dałam.
– W nosie mam jabłko!!!
Siedziałam i patrzyłam na nią tępo, aż się ocknęłam.
– Jak to w nosie masz jabłko???? – zaczęłam zaglądać do jej nozdrzy. – Szlag, masz jabłko w nosie…
A teraz zgadnijcie, jak ja jej to jabłko wyjęłam, gdy się okazało, że wydmuchać się nie da, bo utknęło prawie w zatokach…
.
.
.
.
.
.
…..odkurzaczem.
.
.
.
.
Dokładniej to niepełnym Katarkiem (taki rodzaj fridy) podpiętym do odkurzacza. Uznałam bowiem, że nie będę pielęgniarkom na SOR dupy zawracać. Poszło błyskawicznie. Znaczy wyciąganie jabłka z nosa, bo wyjęcie tego jabłka z części od Katarka już nie było takie łatwe.
I jeśli się Wam wydaje, że wyciąganie zawartości nosa córki odkurzaczem to szczyt dziwactwa, to wyobraźcie sobie, że przez 2 tygodnie chodziłam z niesprawnym zegarkiem na ręku. I nie, że mi się zepsuł jak już nosiłam. Od początku nie działał. Ale se myślę: „Fajny jest, zegarek i tak mam w komórce, to ten działać nie musi”. Czy osiągnęłam już szczyt ekscentryzmu graniczącego z szaleństwem?
jaki z tego morał? warto zainwestować w katarek;)
Popłakałam się :’)
Jesteście JEDYNE w swoim rodzaju 😀
warto, chociaż dawno nie używałam. Nawet części ma pogubione, ale wczoraj dupę nam zdecydowanie uratował.
Nooo powiem Ci Matko, że o takim sposobie usuwania ciała obcego z nosa dziecka nie słyszałam… Ale że do odkurzacza? Takiego najnormalniejszego?
Tak. Normalnego. Z mocnym ciągiem. Raz dwa i po jabłuszku 😀
Tylko dodam, że Katarek sam w sobie jest tak skonstruowany, że ogranicza ciąg odkurzacza i można go używać nawet u niemowląt. Tylko w tym przypadku nie użyłam cienkiej końcówki.
Przepraszam Cie ale normalnie turlam się ze śmiechu… To nosek ma CD oczyszczony porządnie na długi czas 😉
Ale! Nie powiem! Sprytne urządzenie (weszłam na stronę producenta i poczytałam o nim)… Co nie zmienia faktu, że z Twój sposób opisania sytuacji poprawił mi humor na cały dzień 🙂
Normalnie padłam!:)
No CD to widzę całą sobą weszła w akcję „Jemy jabłka” 🙂
Chociaż jak się tak głębiej zastanowić to „mieć jabłko w nosie” to takie raczej bardziej prorosyjskie jest… 😀
A ja wyciągałam rodzynkę z nosa córki pensetą 🙂
Jak widać Katarek ma wiele różnych zastosowań 😉 Jak dla mnie – niezastąpiony przy dzieciach!
A Ja ziarnko slonecznika Jeszcze w lupince wiec Latwo Nie bylo.
Ja sobie kiedyś (w podstawówce na pewno) wsadziłam chyba groszek do nosa. Nie udało się go wyciągnąć… Nikomu się nie przyznałam. Nie wiem, co się z nim ostatecznie stało…
Może jeszcze go masz 😛
Cholera wie. Z tym moim wiecznym katarem… Aczkolwiek wątpię, po prawie 20 latach… 😉
Hi,hi
ee już by chyba jakiegoś liścia wypuścił… 😀
Myślisz, że zakorzenił mi się w zatoce szczękowej? 😉
a ja myślałam, że tylko mój mąż tak robi z zegarkiem 😀
Ostatnio pomagała brązowej robić wyprawkę dla dziecka i katarek był bardzo wysoko na mojej liście. Znienawidzone urządzenie przez wszystkie babcie „przecież jej mózg wyssasz! „, a ukochane przez wszystkie młode mamy 🙂
* pomagałam bratowej 😉
Brązowa bratowa 😉
E tam. Taki zegarek to już mam z rok. Ale, że go lubię to noszę 🙂 A co do noska i jabłka, matka w opałach zawsze coś wykombinuje. Tym bardziej, jeżeli matka niecierpi lekarzy,przychodni itp.
@Joanna Popów popłakałam się ze śmiechu 🙂
Nie ma za co 😉
ja wsadziłam koralika do nosa…….szkoda że za czasów mojego dzieciństwa nie było katarków podpinanych pod odkurzacz, bo może moja biedna mama zaoszczędziła by sobie jazdy komunikacją wiejsko-miejską kursujacą dwa razy dziennie, stopami i taksówkami, zeby mnie dostarczyć do szpitala, gdzie mi koralika fachowo wyjęto…………tak myślę, ze fachowo, bo pamiętam jedynie światło wielkiej lampy nad sobą
Ja miałam niedawno przygodę z koralikiem w nosie dwu i pół latki, i pierwsze co zrobiłam, to podłączyłam ją do odkurzacza. Cieszyła się jak szalona, cztero i pół latka też chciała spróbować i zabawa była przednia. Ale koralik ani drgnał i dopiero w szpitalu dali radę.
Moj 2,5 latek ostatnio przychodzi i mowi ze ma w nosie ała. Ja w szoku a on ze tu ma koło i pokazuje na nos. Faktycznie mial koleczko od autka. Wyciagnelam penseta