Matka znowu kupuje auto

No powiem Wam, że samochód kupuję. Od dwóch tygodni. Na tyle skutecznie, że jeszcze żadnym autem -kandydatem nie jechałam, a już jestem zmęczona. Poprzednie kupowałam jakoś szybciej KLIK

Zasadniczo to ja auta nie potrzebuję.

Już mam. I wcale mnie przy zakładaniu skarpet banknoty pięćsetzłotowe nie drapią w stopy. Moje auto jeździ. I to jest tak jakby podstawowa dla mnie funkcja samochodu: mróz, deszcz, słońce, 5 dni na parkingu pod lotniskiem – ten pełnoletni skurwysyn odpala.

Sęk w tym, że naliczniku ma ponad 200 000 km. Pewnie drugi raz, gdyż auto kupiłam w komisie w Chojnicach. Poza tym jest brzydkie samo z siebie, już z fabryki brzydkie wychodziło, no i ma rdzę. Rdzę ma wszędzie. I to jest tak, że ja gdzieś podjeżdżam i wysiadam, a mam na sobie kurtkę z TKMaxxa i buty z Zalando, czyli nie byle co i tak sobie myślę: “Bosze, jaki kontrast. Przyjeżdża złomem, a nie ubrana jak kloszard. Nie na bogato, ale widać, że 500 plus pobiera.”

Wiecie, jak ja wysiadłam na parkingu pod dilerem Hyundaia i poszłam oglądać auta poserwisowe wystawione na sprzedaż, to ochrona się podejrzliwie patrzyła, czy nie odjadę jakimś IX20 bez płacenia.

Poza tym dziadek mówi, że mi przez tę rdzę niedługo nie zarejestrują auta. Nawet blacharz powiedział, że on by już tego nie naprawiał na moim miejscu, czyli zrezygnował z zarobku 2500 zł! No i przydałoby się coś, co ma antenkę od radia i centralny zamek. I coś, co nie spala mi 400 zł mies. w postaci benzyny, chociaż ja wcale dużo nie jeżdżę.

W sumie problemy z dupy, bo to dobre auto jest, ale może jak dobre, bo się nie psuje, tylko jakieś 2000 zł w 2018 roku mnie naprawy trzech rzeczy wydałam, to ktoś jeszcze to auto kupi i się będzie cieszyć, że ma. Niepalone, w środku jak nowe, chociaż uchwyt do kawy się zaciął i nie wchodzi. Bosze, jak ja kocham to auto!

Swoje zęby też kocham, a odkąd kupuję auto starłam ⅓ górnych jedynek. Bo najpierw przez tydzień myślałam o tym, co ja za auto chcę kupić.

Może dużego niemca z gazem? Gaz tani, a w dużym to te wszystkie świeczki z Ikei się fajnie przewiezie i na biwak z dziewczynami się spakuję. Ale później sobie myślę, że niemiec z gazem to się jednak lipnie kojarzy. C’nie?

To sobie pomyślałam potem, że na huk mi duże, jak ja przecież zawożę dzieci do szkoły, kota do weterynarza, a po drodze 6 bułek kupuję i kratę…. mleka. Dużym to trudno w Rivierze wykręcić na tych pudełkach od zapałek, które nazywają miejscami parkingowymi. Uprzedzam, że Riviera to niestety centrum handlowe, nie miejsce, w którym mam dacię.

To małe sobie kupię. A jak małe to Azjata.
Z automatem.

No i zaczęłam szukać: Suzuki Sx4, Hyundai i20, Mazda 2. Kurwa, jakie to małe. To jest ładne, naprawdę jest ładne, ja Hyundaiem brzydkim piąty rok jeżdżę, ale on ma bagażnik 400 litrów, a te są naprawdę małe. Namiot na biwak się zmieści, ale krzeseł już nie wezmę. A dodam, że namiot to jednak wożę złożony.

To se wymyśliłam: kupię Hondę Jazz. Babcia ma Jazz, bagażnik spoko, moje dzieci się mieszczą (nie w bagażniku oczywiście…), będą miały po 15 lat, to wciąż się zmieszczą. No i kurde, są Jazz, ale ze skrzynią i-shift, zwaną przeze mnie i-shitem, bo jej nie chcę. CVT chcę, zwykłą hydrauliczną, a nie to dziwo z dwoma sprzęgłami, w tym jednym zapewne do wymiany.

No i szukam. Auta 10-letnie w komisach mają przebieg na poziomie 80 000. Ja nie bardzo chcę coś, co już objechało kulę ziemską, ale jak oni cofają liczniki, to mogliby włączyć jeszcze przy okazji trochę logiki.

Ostatecznie stanęło na tym, że z jedynek górnych została mi połowa i kryteria na Otomoto mam takie:

  • Automat, tempomat, klima automatyczna, podgrzewane siedzenia… No dobra, z tego to głównie automat tradycyjny albo CVT, żadne i-shift nie wchodzi w grę.
  • Najchętniej azjata: Honda Jazz, Hyundai i30, Kia Cee’d, Carens, podoba mi się Suzuki SX4, ale na biwak namiot do bagażnika wsadzę, a już krzesełek nie zmieszczę.
  • Mówię „nie!!!!” autom francuskim i ŻADNE Z FRANCJI nie wchodzi w grę, nawet za darmo nie wezmę.
  • Rocznik: od 2007 wzwyż, silnik max. 1,6, BENZYNA, nie kurwa diesel, gardzę.
  • Ponieważ jestem wysoka, ważny jest dla mnie komfort wsiadania. Wszelkie niskie sedany odpadają. W ogóle sedany odpadają.
  • To musi być auto, które nie jest delikatne. Tzn. ja zaniedbuję serwisy, naprawiam, jak się coś zepsuje, nie kupuję drogich części. Pewnie dlatego z powodzeniem od prawie 5 lat jeżdżę moim obecnym autem: prostym jak budowa cepa i twardym, że siekierą nie dobijesz.

Także jakby kto z Was sprzedawał takie (kolor obojętny), to ja chętnie.

Bo skończę w Fordzie Focusie kombi. Z automatem. A tego byśmy nie chcieli.

11 odpowiedzi na “Matka znowu kupuje auto”

  1. Magdalena pisze:

    Ja mam forda fiestę, benzyna, 1,2. Dzieci wejdą, ja tez.
    I do bagażnika wózek, ale wtedy zakupy już nie 🙂
    Konstrukcja pojazdu dość łopatologiczna, ale jeżdżę od 4 lat – zero awarii! A jeżdżę sporo. Tak że tego.

  2. Karolina pisze:

    a cóż ci winny taki citroen? od roku jeżdże xara picasso i powiem ci że jest spoko

  3. Kasia pisze:

    Ty weź się przyczaj na tego ix20. Ja mam takiego już 6 lat i żadnej awarii. Dużo świata zwiedził. Ma ponad 400 litrów bagażnika. Jest wysoki, więc łatwo wsiądziesz i benzyna, 125 KM?

  4. Monika pisze:

    Hehe powodzenia! Moja poobijana zardzewiala civic niebawem 21 lat będzie miała. Mąż mi 2 lata auta szuka i nawet dwa lata jezdze na zimówkach bo przecież „zaraz” będzie nowe…nawet miernik lakieru kupil …i wszystkie złe.jak juz mi jakis pokaze to.wszystkie chce (nawet jakieś mikry) i tak wiem ze znajdzie mu wadę… ehhh…

  5. Sylwia pisze:

    ten ford fokus w automacie to jaki rocznik i za ile ? obecnie mój Paskud poszukuje właśnie takiego , ja nie wiem co Ty masz za uprzedzenia do forda ?

Skomentuj Matka Sanepid Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *