11 listopada

Nie wiem, jak dzisiaj w Warszawie obchody wyglądają, ale u mnie w domu zdecydowanie zamieszki. I dopóki dwa różne obozy, czyli CP – obóz pyskatych z fochem i CD – obóz gryzących awanturników okrążają kominek w salonie, idąc w tym samym kierunku, jest OK, ale jeśli ich drogi się skrzyżują, robi się zadyma. Córki dzisiaj zdecydowanie się nie lubią. A mnie nie lubią jak co dzień. Bo a to każę zjeść obiad, a to nie pozwalam im wspinać się na parapety, zakazuję jedzenia cukierków. Walczą tutaj ze mną jak z dyktatorem. Niby razem, a jednak oddzielnie i czuję, że niedługo się poddam i oddam im dom we władanie. Ot, dla świętego spokoju.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *