Czarna rozpacz przyszłej rowerzystki

Drogą wymianki zdobyłam fotelik rowerowy, kupiłam Córce Drugiej mały kask i postanowiłam, że będę ją brała na wycieczki rowerowe. Tak bez niczego, po prostu ją lubię.

Dzisiaj Ojciec Biologiczny zamontował fotelik, więc postanowiliśmy przymierzyć do niego Córkę Drugą. Przymiarka wymagała regulacji podnóżków, pasów, kasku. Córka siedziała więc przywiązana do roweru, z kaskiem na głowie, a ja się martwiłam, że zaraz się zniechęci, że będzie wrzask, że więcej na rower wsiąść nie będzie chciała, więc przyspieszyliśmy tempa, uznając, że czas najwyższy zakończyć nasze eksperymenty.

I tutaj Córka Druga uznała, że musi wypowiedzieć się na temat otrzymanego sprzętu. Otóż CD wpadła w czarną rozpacz. Rzuciła się na koła roweru. Zaryczała na widok kasku leżącego na komodzie. Upadła na podłogę i bijąc czołem w podłogę wydawała z siebie przerażające dźwięki. Pomogło podanie jej kotleta i fasolki szparagowej, bo jak wiadomo, ja i moje dzieci używamy jedzenia do poprawiania sobie nastroju.

Dzisiaj wieczorem idę z CD na rower 🙂

edit: CD była zachwycona. Jak w wózku drze paszczę przez pierwszy kwadrans, tak na rowerze się nie odezwała ani razu. Tylko tacie stojącemu na balkonie machała. CP za to jęczała:
– Ale nie tak szybko…. ale nie tędy…. ale ja chcę już wracać do domu… fotelik mnie drapie….

Chromolę jazdę z CP!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *