Ciotka córek, czyli moja siostra jakby nie było (chociaż niepodobna zupełnie do mnie) kupiła sobie samochód i wieczorem przyjechała się nim pochwalić. Ja więc wyszłam przed dom, a Córka Druga wyglądała przez okno. Córka Pierwsza już spała (cytuję: „Powiedziałaś mi, że mam iść spać, to poszłam” – tak mi rano powiedziała. No proszę, jak się słucha). Gdy wszyscy wróciliśmy do domu CD stwierdziła:
-Ładny ten samochód. Lubię biały kolor…
– Ale on jest złoty, a nie biały…
– Nie! Biały jest.
Wstała rano Córka Pierwsza, więc mówię jej, że nowy samochód cioci stoi za domem i może sobie przez okno zerknąć na niego.
– Oooo, biały. Lubię biały kolor….
Ja wiem, że ślepnę, ale wszyscy oprócz córek twierdzą, że auto jest jednak złote. Tudzież beżowe (zdanie mężczyzny).
Ale do rzeczy. Bo to była dygresja.
A nie. Jeszcze Wam napiszę, że dzisiejszy obrazek do wpisu znowu wybierała Marjannka. To widać. Przepraszam za nią…
No to o czym to ja… A!
Matka czasami dzwoni i odbiera telefony. To ostatnie niechętnie, zwłaszcza, gdy nie wie kto dzwoni. A rozmawianie z kimś, gdy dookoła biegają dzieci to farsa. No i czasami Matka coś chlapnie. Bo kupiła trampolinę. Tak, tak. 312 cm średnicy, siatka ochronna i takie tam. Wielką paczkę kurier rzucił na ganek i poszedł. A nikt nie chciał, by córki o trampolinie się dowiedziały, bo pogoda jeszcze nie bardzo, lepiej, żeby przez kolejne 2 tygodnie czy dłużej głowy nam nie suszyły. I Matka z telefonem przy uchu po pokoju chodzi i gada jak najęta:
– O, i jeszcze ci nie powiedziałam, że trampolinę kupiłam… kur…. miałam nie mówić….
Na to Córka Pierwsza podniosła głowę:
– Kupiłaś trampolinę??? Naprawdę kupiłaś TRAMPOLINĘ?
I się tajemnica poszła paść. Ale potem było już tylko gorzej, bo rozmawiając jednocześnie ogarniała myjącą się Córkę Drugą, więc rzucała co chwilę: „Majty wrzuć do prania”, „Zęby umyj”, „Porządnie umyj!”. I gadała Matka do tej słuchawki, a po drugiej stronie koleżanka słuchała. Aż wreszcie:
– To może przyjedziesz na weekend? Wina się napijemy… Mam dużą, bardzo wygodną kanapę, zaraz ci posmaruję pupę….
I co przyjedzie ta koleżanka na smarowanie pupy ??????
Wykpiła się pracą 😉
Srutututu smarowaniem pupy mnie wystraszyłaś:P
Robię to delikatnie i skutecznie jednocześnie 😉
– To może przyjedziesz na weekend? Wina się napijemy… Mam dużą, bardzo wygodną kanapę, zaraz ci posmaruję pupę…. hahaha poskładałam się…
Ciekawie…to jakiś nowa moda…? Tak jak i zacne palenie melisy…? hihihi
nie no dialog wszechczasów smarowanie tyłka na wygodnej kanapie:)
Ja wiedzialem ze ten tekst o trampolinie, to byl napisany juz po nacisnieciu przycisku „kup teraz”. Wyrzuty sumienia? 🙂
Nie. Kupiłam następnego dnia po wpisie
Strasznie szybki kurier. Czekam na zdjęcia. Lato idzie i właściwie tylko trampoliny mi w ogrodzie brakuje.
Normalny. Płatności allegro zaraz po zakupie i od razu wysyłka. Kurier następnego dnia…
Rozmowa telefoniczna z nami mamami, faktycznie wygląda jak rozmowa z osobą, która jest chora na Touretta.
A propo pupy: https://www.facebook.com/dzidziusiowo/photos/a.343649292316284.98866.179903245357557/796570547024154/?type=1&theater
Jestem przekonany, że jest jednak beżowy.
A odnośnie smarowania się nie wypowiadam… o
To MS nie wie, że rozmowa telefoniczna z kimś, kto ma dziecko, to jak rozmowa z kimś, kto ma zespół Tourette’a…? 😉
wiem. I na szczęście koleżanka też dzieciata 😉
No przepraszam … to całkiem zwyczajna rozmowa Matki przy wtórze biegających dzieciorków…
a najbardziej mnie wkurza jak dzwoni małż i coś ode mnie chce, a w tle nasza urocza dwójka dokazuje..
Najlepsze jest to, że to wina..”komórków”…bo z telefonem stacjonarnym stałabym w jednym miejscu..a z komórką wszędzie łaże za dzieciorami i pewnie stąd wrażenie, że u nas zawsze tak głosno i wiecznie awantury… 😛
Ale łatwo się marketingowców spławia, gdy dziecko wyje jak odzierane ze skóry….
Tak! To zawsze działa!!
no pięknie wyszło hihihi…….
Ha ha ha jakbym siebie słyszała, ale koleżanka propozycje rzuciła, ugosci i nawet pupę posmaruje:). Ale się uśmiałam 😉
Taaaaaaaak. Właśnie moja córka – diablę wcielone, które zawsze najwięcej spraw do mnie miało jak ja zaczynałam rozmowę telefoniczną – oduczyła mnie gadać przez telefon. W zasadzie mógłby nie istnieć 🙂
dla żabio-kumajcych, w sprawie pupy : http://www.youtube.com/watch?v=uZfs8mCTY2Y
http://demotywatory.pl/4285296/Rozmowa-z-kims-kto-ma-dzieci-przypomina-rozmowe-z-osoba-chora-na-Touretta
He he, mówi się w niektórych kręgach że gadać przez telefon z rodzicem to tak jak z osobą z Zespołem Tourette’a 🙂
ja rozmawiam z szefowa”pani dyrektor, przyjdę do pracy na 12, nie kochanie, nie będzie zastrzyku”:D
p.s akurat tuz przed odwiedzinami u lekarza