Poszłam do apteki, by zrealizować receptę na uspokajające tabletki dla kota. Farmaceutka najpierw powiedziała, że chyba ich w ogóle nie mają, po chwili jednak znalazła opakowanie.
– Oj, to miały być 10 mg, a ja dałam pani 20 mg – zauważyła i zabrała się za wymianę opakowania.
– Dobrze, że zwróciła pani uwagę. Mój kot potrzebuje wyciszenia, ale nie razem z ustaniem czynności życiowych…
I wiecie co? Ona się nawet nie uśmiechnęła, a to był taki świetny żart w stylu zakładu pogrzebowego z Bytomia 🙁