Tajemnicze zniknęcie wróżki

Ojciec Biologiczny nakupował dzieciom Kinder jajek. W pytę tego już mają, zabawki walają się po podłodze, ale ojcowie, którzy mieszkają daleko tak już chyba mają. No i CD z jaja wyjęła wróżkę. Taką w żółtej kiecce i ze skrzydełkami. Wzięła ją do przedszkola. W przedszkolu zabawki zostawia się w szatni albo w dużym pudle tuż po wejściu do sali. Pani, która rano przyjmowała CD do sali odłożyła jednak wróżkę gdzieś na regał. Żeby się nie zgubiła. Jasne. Przy odbiorze CD zażądała wróżki. Jedna pani szukała. Przyszła druga, twierdziła, że CD tę wróżkę w łapkach miała, gdzieś z nią chodziła. Poszukiwania więc obejmowały coraz większy obszar, kilka pań węszyło w pluszakach w poszukiwaniu wróżki, jedna tłumaczyła CD, że na pewno się znajdzie, jak nie dzisiaj to jutro. CD łzy w oczach, mnie szlag o mało nie trafił, bo z CP na balet miałam jechać, glinę po drodze kupić, czas gonił.

Ostatecznie panie rozłożyły ręce, CD zadowoliła się gipsowym odlewem wiewiórki, który sama dzisiaj zrobiła na zajęciach i pojechałyśmy na balet. Aż tu nagle CD pokazała mi wróżkę….

– Gdzie była???

– W kieszeni miałam. Takie czary-mary….

A panie pewnie do tej pory wróżki szukają…

Ale nic to. W domu CD poprosiła o oddanie jej gipsowej wiewiórki, bo chciała ją pomalować. Oczywiście wiewiórka miała być różowo-fioletowa.

– Ale ostrożnie, bo jak ci spadnie, to się zepsuje – ostrzegłam znając talent CD.

15 sekund później CD płakała………..

15 odpowiedzi na “Tajemnicze zniknęcie wróżki”

  1. Ale z Matki…eee…wróżka? 😉

  2. Olivia Wozniak via Facebook pisze:

    jakbys nic nie powiedziala to by nie spadlo 😛 moja starsza mi tak zawsze mowi 😉

  3. Powinna mieć na imie Jonaszowa, 😉

  4. Kasia Singh via Facebook pisze:

    Jeden z moich blizniakow mial w jajku samolocik ktory pokochal miloscia wielka, wszedzie nosil i ie z nim nie rozstawal. I oczywiscie samolocik zginal, w domu tragedia narodowa i gorzkie zale, zawodzenie… Kupilam w sklepie samolocik, to nie nie taki. Wreszcie po odsunieciu wersalki nadziew sie znalazl, oczywiscie po chwili intensywnej zabawy smiglo sie polamalo i znow wycie. Nie cierpie jakek, to zlo , zwlaszza ze blizniaki zawsze sie kloca o to co sie komu trafilo

  5. Moje dziecko jest jedyne ktorego nie obchodza zabawki z jajek , ani z mc kaczki?

  6. Moje dzieci są pewnie jedynymi, które nie wiedzą, że w Macu można dostać zabawkę do żarcia…

    • Sylwia pisze:

      he,he,he moje też 😉
      syn zapytał się kiedyś dlaczego P.(koleżanka) kłamie bo przecież w mc nie kupuje się zabawek tylko jedzenie 😉 (o ile można to nazwać jedzeniem)

  7. bluelady79 pisze:

    Gdybym nie wypiła dziś rano mocnej kawy to bym pomyślała, że czytam o nas. Identycznie było u nas z taką samą kinder-wróżką. Po długich poszukiwaniach i hektolitrach łez Pani znalazła, ale bez skrzydełek…. było jeszcze gorzej… dzięki bogu nazajutrz skrzydła się znalazły ale Pani powiedziała, żeby więcej takich motyli nie przynosić…. chyba nie ma dzieci… A swoją drogą po jaką cholerę te dzieci biorą te zabawki skoro i tak leżą one w koszyku, tylko problemy później są same…. Ja bym była za tym, żeby był zakaz brania swoich zabawek. Teraz mojej jeszcze wisi, że ma „barbie” z pepco i my little pony z warzywniaka za rogiem ale jak ją koleżanki doszkolą to aż się boję….

  8. Aga pisze:

    moj maz tez ciagle te jajka kupuje jak wraca,to chyba ich obsesja :)gorzej jak pół wróżki zgubi ,bo jej nogi odpadną

  9. Kasia pisze:

    Niecierpie wkurwiajek. W jednym przedszkolu do jakiego chodzily moje dzieci byl zwyczaj przynoszenia zabawek tylko we wtorki. Funkcjonowalo super.

  10. KK pisze:

    A ja zarządziłam w mojej grupie zakaz przynoszenia takich duperelek. Bo mnie szlag jasny trafiał jak dziecko sobie przypominało na wyjściu, że miało 2cm autko-samolot-traktor-i nie wiadomo co jeszcze… Denerwowali się rodzice, bo trzeba było poskromić zbliżający się wybuch chmury gradowej i wkurzałam ja, bo czekało mnie przerzucanie 2 ton zabawek w sali. A tak jest święty spokój i wszyscy są zadowoleni:) w szczególności ja! 🙂

    PS. Chociaż i tak się zdarza, że małolaty przemycają po kieszeniach przylepce z lidla 😉

  11. Patrycja Gąsiorowska via Facebook pisze:

    hahah czyli nic się w tym temacie nie zmieniło… jak byłam dzieckiem (+/- 20 lat temu) tata też przywoził mi i bratu palety jajek z niespodzianką z zagranicy…. do dziś walają się w plecaczku na strychu 🙂

  12. Anna Borawska pisze:

    W takich sytuacjach moje córki (i mąż) twierdzą, że wszystko moja wina, bo ja czarownica jestem i jak powiedziałam, tak się stało 🙂 też miło, nie?

Skomentuj Joanna Ciesielska via Facebook Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *