Z tortem mi nie po drodze

Najpierw CP się sfochowała, że nie chce takiego. Potem gdy kroiłam biszkopty, musiałam odejść od stołu, a CD podbiegła do niego, skubnęła kawał ciasta i uciekła. Schowała się w kąciku i zżarła zdobycz, a ja krzyczałam jej nad głową, że jest łobuz, że nie wolno, że niszczy moją pracę. Jednak jak tylko odeszłam znowu na chwilę od stołu, CD podbiegła i wyrwała kawałek biszkopta z drugiej strony. W ramach hasła „Świadoma mama pracująca w domu włącza dziecku 3h bajek, ale tylko tych bez przemocy” odpaliłam u dziadków Jim Jam i dokończyłam tort. Wyszła mi olbrzymia, różowa suknia z wystającą na górze głową blond lali.

Tort zaniosłam do lodówki na strychu. Ze strachem niosłam, bo po schodach, przez wąskie przejście, między zwisającymi kablami (remont), ale doniosłam. Wieczorem mama poszła tam odnieść sałatki. Gdy wróciła, przyznała:

– O tort zahaczyłam palcami.
– ????
– No włożyłam dwa w ten krem i zrobiłam dziurę….

Pozostawię bez komentarza…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *