Czy to tak miało być?

Nie biję się z systemem, nigdy nie protestuję, przyjmuję świat jakim jest. Pewnie to przez szkołę, która mnie pozbawiła dziecięcej tendencji do bycia ciekawym i chodzenia pod prąd.

Nic więc sobie nie robiłam z reformy i wysyłania 6-latków do zerówki. Gdy moje dziecko szło do szkoły nie miałam nic przeciwko, bo przecież jest z listopada 2008, więc spokojnie poszła starym trybem. Młodsza, jako bardziej rozgarnięta, mniej wrażliwa i jakaś taka życiowo pozytywna poszła do zerówki. Ma 4,5 roku, uczy się z dzieciakami w wieku 5 i 6 lat. Ona i dwójka innych 4-latków. Robią niby to samo co starszaki, ale mają inne książki. Szczerze? Nie mam pojęcia jak pani to ogarnia. Bo jest jedna. Jedna na 18 dzieciaków w różnym wieku. Teraz CD jest mniejsza, za rok nadal będzie w zerówce, ale jako ta starsza. W prywatnym przedszkolu podział był wg wieku, ale także dojrzałości dzieci i nawet 6-latkami zajmowały się dwie nauczycielki.

Podobno 1 klasy miały się głównie bawić, a ich lekcje miały trwać wedle uznania. Z tego, co mówi CP pracują jednak od dzwonka do dzwonka. I ona ma problem, żeby podczas przerwy zjeść śniadanie. Zjeść śniadanie oraz.. przebrać się na WF. Ponieważ ma 5 minut na wyjście z klasy, zejście do szatni, przebranie się i wejście na salę gimnastyczną, a niechcący ubrałam ją w rajstopy, spódniczkę. Uznała więc wczoraj, że nie zdąży zdjąć butów, rajstop, spódnicy, bluzki i założyć skarpet, butów, spodenek, t-shirta i nie przebrała się w ogóle. Tym sposobem zarobiła pierwszą uwagę w dzienniczku. Może nie była to uwaga na zasadzie „za karę napiszę twojej mamie, jaka jesteś niedobra”, ale „proszę porozmawiać z córką, bo…”. Nie mniej jednak pomyślałam „oooo, zaczęło się”.

Pani odpisałam, że może faktycznie czasu jest za mało, ale że z nią porozmawiałam. Córce obiecałam, że w dni, kiedy ma WF będzie miała leginsy. Szybko ściągnie, przeciągnie przez tenisówki, założy tylko spodenki i zmieni bluzkę. I że ma się przebrać i ćwiczyć. Nie ma zwolnienia z WF-u!

Tylko czy tak jak powyżej miało być? Czy 6-latka, nawet taka dochodząca do 7 urodzin nie ma prawa zwątpić w to, że w 5 minut zrobi to, czego czasami dorosły nie jest w stanie zrobić?

Czy tak miała wyglądać nauka w 1 klasie lub w zerówce?

.

.

.

.

edit: Rozmawiałam z panią. Było tak jak myślałam – CP uparła się, że się nie przebierze, bo założyła że nie zdąży przed dzwonkiem, co akurat jest prawdą, ale po zapewnieniu, że pani na nią poczeka nie zrobiła tego także. Także tak pół na pół tutaj „wina” wychodzi.

111 odpowiedzi na “Czy to tak miało być?”

  1. Nauczyciel tez człowiek, myślę że wystarczy poruszyć ten temat na zebraniu a córkę przyuczyc ze nawet kiedy usłyszy dzwonek ma spokojnie dokończyć ubieranie ☺

  2. Matka Sanepid pisze:

    Rozmawiałam z panią. Było tak jak myślałam – CP uparła się, że się nie przebierze, bo założyła że nie zdąży przed dzwonkiem, co akurat jest prawdą, ale po zapewnieniu, że pani na nią poczeka nie zrobiła tego także.

  3. Anna Piętoń pisze:

    A ja też jestem tym wszystkim rozżalona. Wybrałam szkołę prywatną, bo myślałam, że podejdą zdroworozsądkowo, że dziecko będzie się więcej bawiło, a wiedza będzie przekazywana w zabawie. Wydawało mi się, że Pani będzie miała czas dla wątpiących rodziców, że dzieci będą wracały szczęśliwe do domu. A tym czasem jest tak, że siedzą od dzwonka do dzwonka robiąc szlaczki, literki i duperelki. Pani straszy dzieci, że jak będą gadać to odeśle do dyrektorki, albo obniży zachowanie, wychowawczyni zapowiedziała, że nie ma zebrań, a jak ktoś chce z nią omówić postępy dziecka to ma się wpisać do kalendarza na jeden dzień w tygodniu i konkretną godzinę. Nastawieni są na naukę, ale taką zakuwczą, bo ciągle tylko olimpiady, konkursy, behawioryzm, tresura i straszenie. A ja matka zakochana w swoich dzieciach i RB, czuje się tak, jakby mi ktoś nóż w serce wbił. Moja 6 latka, społeczna, rozwinięta, zawsze uśmiechnięta, chodzi, płacze i totalnie się nie potrafi odnaleźć. Nie ma bata, na platformę nie zagłosuję, za to, że fundują nam traumę na wielu poziomach bytowania.

    • Szkoła prywatna ma własne zasady i sposób nauczania. Ma się tylko stosować do zaleceń. Także komentarz o PO nietrafiony moim zdaniem.

    • Anna Piętoń pisze:

      ale to PO, kazało mojemu 6 letniemu dziecku pójść do szkoły

    • Mogła go Pani odroczyć. Ja też mam 6 latka, też jest w szkole, i mam całkiem inne odczucia (komentarze wyżej)

    • Anna Piętoń pisze:

      Joanna Szybiak nie mogłam. Nie dostałam odroczenia w poradni. Ja nie mówię, że szkoła jest zła, tylko, że 6 latki powinny bawić się jeszcze w zerówce mając elementy nauki, a nie uczyć się w szkole mając elementy zabawy. Młoda przychodzi do domu tak spragniona zabawy, że dogonić ją do zadania domowego ( tak od pierwszego dnia ma zadania domowe) graniczy z cudem. Zadanie odrabia przed samym snem, bo ma w sobie pewne poczucie odpowiedzialności. A tak na prawdę zastanawiała się Pani dlaczego tak się stało? Przecież chodzi jak zwykle o kasę. Rok wcześniej do szkoły, rok wcześniej na rynek pracy, 8 lat dłużej na rynku pracy. W przypadku kobiet to 8 lat więcej składek, a w przypadku mężczyzn 3 lata. To są konkretne pieniądze dla obciążonego żłobami naszego budżetu!

    • No i? Jaka krzywda dzieje się dzieciom, że poszły wcześniej do szkoły? Skoro się nadaje to przestańmy narzekać. Zadania i ich odrabianie uczą systematyczności. A nauka przez zabawę to świetna rzecz. Mój.syn po powrocie też rzuca się do zabawek, ale to wcale nie oznacza ze reforma jest zła.

    • Anna Piętoń pisze:

      A taka, że nie przygotowano odpowiednio szkół na 6- latki. Jako terapeuta i pedagog, wiem, że to nie tak ma być. Szukałam w mojej okolicy szkoły montessori, nie znalazłam. Szkoła podstawowa w obecnej formie jest nie tylko nieprzygotowana dla 6 latków, ale ogólnie jest niedostosowana do potrzeb dzieci. Jestem zwolenniczką wychowania bez kar i nagród, a system oceniania, to dla mnie archaizm. Coś takiego jak ocena ze sprawowania, to tresura. Gdybym nie pracowała zawodowo na pewno byłby u nas homeschooling. Proszę mi nie imputować, że nie mam prawa sobie ponarzekać, bo mam. Moje dzieci są dla mnie najważniejsze i ciężko mi patrzeć na ich stres

    • Anna Piętoń pisze:

      A jeszcze na dokładkę dodam, że moje dziecko nigdy w życiu nie miało wyższej temperatury niż 37 stopni (w swoim życiu temperaturę miała tylko dwa razy i nigdy nie choruje), a po trzech dniach w szkole dostała 39. Była to typowa reakcja na stres, bo nie miała do tego żadnych innych objawów. Do przedszkola chodzi od 2 roku życia i nigdy nie miała problemów z adaptacją do nowych warunków. Przez te kilka dni w szkole nie zjadła obiadu, a drugie śniadanie przynosiła w całości do domu. Teraz jest drugi dzień w domu i jest bez przerwy głodna. To według Pani nie jest krzywda?

      • maremi pisze:

        Myślę, że problemem jest nie sama reforma w ogóle tylko ta akurat szkoła, którą Pani wybrała. A może nawet kwestia nauczyciela. Moja córka poszła jako siedmiolatka, ale z przedszkola były naciski, żeby szła szybciej bez zerówki szkolnej – bo to ten sam program, co w przedszkolnej miała i że sobie poradzi (zespół szkolno – przedszkolny). Ja się uparłam, że nie dam dziecka szybciej (ur. 2 połowa listopada) i koniec. Ale w jej zerówce i klasie I było 5 dzieci młodszych, ale dawali sobie radę. Dzięki nauczycielce!!! Cudowna kobieta, dostosowywała salę, lekcje, metody pracy , rewelacja, ale dyrekcja szkoły (PAŃSTWOWA) też miała w tym swoją rolę. W każdej sali kolorowy dywanik na zabawę i inne zajęcia np. muzyka, angielski itp., kącik z zabawkami – każdy przynosił na rok coś z domu, poza szkolnymi zabawkami, specjalne kolorowy mebelki, wesołe pomoce dydaktyczne. I stopniowanie wysiłku: I klasa „lajcik”, II poważniej, III ostro! Można? można. W tym roku 4 klasa…

    • Może po prostu wybrała Pani złą szkołę. Placówka prywatna nie zawsze jest lepsza od państwowej. Ma Pani zdolne dziecko (nie było podstaw do odroczenia), więc ma Pani dwa wyjścia: albo udzieli Pani wsparcia córce i da jej przekonanie, że szkoła jest fajna i da sobie radę ze wszystkim albo zmieni Pani szkołę, na taką, w której nie ma wyścigu szczurów. Proponuję nie tracić czasu na gdybanie i smęcenie (bez urazy za to stwierdzenie) tylko na spokojnie rozeznać się w sytuacji. 6. latek nic nie traci na wcześniejszej edukacji.

    • Wg mnie wybrała Pani słabą szkołę. Tak się czasem zdarza, kiedy się myśli, że to co państwowe jest złe.

    • Jest Pani matką więc powinna Pani pomagać dziecku, a takim gadaniem nie robi Pani nic dobrego.

    • Pati Patison pisze:

      To skoro szkola taka do dupy (bo z tego co piszesz najwidoczniej jest) przenies ja do publicznej, takiej w ktorej będzie sie dobrze czula i jest lepiej dostosowana.

  4. U mojego 6 tylko na religii obowiązkowe 45, do nadrobienia dla spóźniony po obiedzie. .. dzwonków nie ma, są zabawy, plac zabaw i wf z Panem „dosyć trudny, ale fajny”…

  5. Matka Sanepid pisze:

    no bez przesady. Nie czepiam się rozmiaru dywanu oraz kibli 😉

  6. Mój jest z listopada 2009. Chciałam odroczyć ale jak panie pedagog i psycholog usłyszał że pisze, czyta liczy to stwierdziły że nie ma mowy o odroczeniu. Atgumenty że emocjonalnie się nie nadaje zupełnie do nich nie trafiały. Teraz siedzi w ławce od dzwonka do dzwonka rysuje maluje lepi wszystko w ciszy i skupieniu bo tak pani karze. Po czterech godzinach edukacji wczesnoszkolnej zachowuje się jakby miał motorek w tyłku. Energia go rozpiera.

  7. Anna Piętoń pisze:

    Wyboru dokonałam świadomie. Odwiedziłam 4 szkoły państwowe i dwie prywatne. Żadna mnie nie zachwyciła, ale przekonała mnie Pa i dyrektor w naszej szkole, która jako jedyna poświęciła mi czas i rozwiała wątpliwości. Poza tym była to jedyna szkoła, która zapewnia opiekę dziecku do 17.30. Pracuje do 16.30- 17.00 wiec było to dla mnie optymalne. Nie wyobrażam sobie jakbym to ogarnęła w szkołach gdzie opiekajest max do 16? Ten rok dłużej był w naszym przypadku istotny.

    • Za rok byłoby to samo. Taki sam stres dla dziecka i taka sama zmiana. Jeszcze może Pani spróbować zmienić klasę (inny nauczyciel – inne podejście do dziecka). Albo umówi się Pani z nauczycielem na dogodny termin i przedstawi sytuację. Dyrektor może poświęcił Pani czas ale to nauczyciel będzie przez 3 najbliższe lata uczył Pani córkę. Ma Pani coś za coś – prywatną placówkę i świetlicę z dogodnymi godzinami oraz córkę, która czuje się źle w klasie. Tu nie chodzi o samo pojęcie nauki – dziecku nie odpowiada nauczyciel albo klasa. Najpierw proszę się zastanowić jakie elementy Pani dziecku najbardziej przeszkadzają. Może niekonieczne szkoła zla ale nauczyciel? I mówię to również jako pedagog.

  8. Anna Piętoń pisze:

    Moje dziecko ma wsparcie. Gadam sobie co chce w towarzystwie dorosłych

  9. Anna Borawska pisze:

    moja jest ze stycznia 2009 więc teraz, w pierwszej klasie ma już prawie 7 lat… jest po szkolnej zerówce, szkoła prywatna, a i tak nie nadąża i ma problem z ogarnięciem się 🙁 a tak przy okazji, Matka Sanepid czy mogłabyś wrzucić gdzieś namiary na tą firmę na „allegro” gdzie na wiosnę kupowałaś kiecki na miarę? nie mogę namierzyć…

  10. Pracuję w przedszkolu i u mnie w grupie jest 19 cioro dzieci w tym 13 5 latków których trzeba przygotowac do pierwszej klasy… Reszta dzieci to wiek od 3 do 4 lat… Pogodzic zajecia to masakra. Jest nas dwie ale i tak jest ciężko, zwłaszcza,że mamy jednego „trudniejszego” 5 latka,który wymaga większej (żeby ne powiedzieć całkowitej) uwagi. Pomysł rządu chyba nie wypalił….

  11. Anna Piętoń pisze:

    Generalnie wiem, że sobie poradzimy. Ja tylko jestem zdania, że to rodzic najlepiej zna swoje dziecko i to on po rozmowie z dzieckiem powinien decydować czy pójdzie ono do szkoły w wieku 6 czy 7 lat. Gdyby to była nasza decyzja, to nie miałabym prawa być teraz rozżalona. Moje dziecko bardzo chciało iść do klasy ze swoją koleżanką, a na dzień dobry okazało się, że zostały rozdzielone. Po stoczonej batalii są już razem, ale po co był im ten stres? Pani jest młoda, uprzejma, ale nie potrafi bez straszenia zachęcić dzieci do nauki. Tak jakby startowała w wyścigach z drugą wychowawczynią, która klasa szybciej zrobi postępy. Nie chcę jej teżod razu przenosić, bo to byłoby najgorsze. I co to są do cholery te smutne buźki za złe zachowanie czy niestaranność! Stygmatyzacja?

  12. Mój też nie je śniadania prawie bo zaraz jest dzwonek! Już nie mówię żeby cuda były ale np. Klasy przystosowane itd U nas klasa SZOK bez przesady ale w 8 kl mieliśmy weselej! Pani fajna miła ale poprzednia 1kl ma panią która połowę dzieci chciała cofnąć do zerówki bo piórem nie potrafiły pisać już nie wspomnę o straszeniu jedynkami za brak czegoś kilkoro dzieci się bardzo zniechęciło…

  13. A już nie wspomnę że w taka pogodę wyzwalają na boisko często bez kurtek bo taki pierwszak w szoku zanim pójdzie do szatni i się ubierze to ma po przerwie nikt nad tym nie panuje

    • ola pisze:

      Biedny pierwszak, w takim szoku że kurteczki nie włoży…. jak rany, nie róbcie z dzieci takich strasznych niedojd. Dziecko przyzwyczajone do samoobsługi da sobie radę. Jojczeć będą tylko te dzieci, które mają zewnętrzny system zarządzania w postaci nadopiekuńczej mamy.

      • A pisze:

        Dokładnie. I śmiać mi się chce jak czytam te komentarze. Kiedyś na klasę zdarzało się jedno dziecko posiadające mamę, która wiecznie broniła swoją latorośl głaskając po główce mówiąc, że to nie jego wina, że napewno ktoś sprowokował i że to wcale nie było tak. Teraz to norma. Rosną życiowe mimozy. Nie nauczą się samodzielności. A może trzeba jeszcze zmienić słowo „uwagi” na „spostrzeżenia” żeby delikatniej było i dziecka nie stresować. Jak te dzieci odnajdą się w prawdziwym życiu. A co do tych „inteligentnych ludzi” wywodzących się ze starego systemu to właśnie widzę tu przykłady. Pani, która ma zasobą trochę lat, na podstawie paru zdań nazywa nauczycielkę „durną babą” nie zastanawiając się jaka jest wersja drugiej strony i że może taka istnieć. To, że ktoś dobrze wspomina lata szkolne (stary system) nic nie znaczy. Zazwyczaj po dłuższym czasie nie pamięta się tych złych dni. I przestańcie próbować wejść w tyłek MS, bo często udowadnia, że zamiast lubować się w poklasku np potrafi przyznać, że druga strona może inaczej rozumieć sytuację i przez to zachowuje się tak a nie inaczej. Pozdrawiam

  14. zante pisze:

    Mam dwoje, nieprzyzwoicie ;-)))) dorosłych dzieci, ale z ogromną uwagą przeczytałam i wpis i komentarze. Wygląda na to, że dzisiejsza szkoła jest taka sama jak była 20 i 25 lat temu (czyli gdy moje dzieci zaczęły do niej chodzić). Jasne, że są inne programy, pewnie inne zasady pedagogiki, ale 90% powodzenia dziecka w szkole, zależy od tego jaki jest nauczyciel nauczania początkowego: ile wie o rozwoju dziecka i jak bardzo mu się chce być nauczycielem z prawdziwego zdarzenia.
    Mam pytanie do mam: skoro 6-cio latki mają obowiązek szkolny to z automatu 5-cio latki stają się obowiązkowo „zerówkowiczami”? Czy teraz też część dzieci do zerówki chodzi do szkoły czy wszystkie zerówki są w przedszkolach?

  15. Mańka pisze:

    Pytacie jak sobie radzi opiekunka sama na 16 dzieci. Odpowiem. Nie radzi sobie. Walczy o przetrwanie. Żeby jakoś do końca dnia przeżyła ona i dzieci. Taki mamy system. Amen. Pisze to z pełną świadomością pedagog.

  16. patil0 pisze:

    Ze szkołą na każdym poziomie trza być asertywnym i tyle. Mój najmłodszy syn poszedł do zerówki jako pięciolatek, bo musiał, tak ustawa stanowiła. Nie musiałam go słać do pierwszej klasy rok później, ale co, miałam go zostawić w zerówce, żeby kolejny rok przerabiał to samo, choć czytał płynnie, matematyka w małym palcu itp?. Poszedł jako 6 latek do pierwszej klasy i było świetnie do teraz. Właśnie zaczął trzecią klasę i nagle okazało się, że swoją klasę niby mają / w niej zawsze zostawiali podręczniki, w-f, przybory plastyczne i kurtki/ , ale teraz jest to klasa również pierwszaków. W związku z tym starszaki każdą lekcję mają w innej sali i targają plecaki 4 kg plus w-f plus przybory szkolne plus kurtki i inne cuda po piętrach szkoły. Tak wiem, że w czwartej klasie każda lekcja w innej sali, ale te dzieci szatnie mają i tam część dobytku zostawić mogą, no i relatywnie są o rok starsi, a ośmiolatki, takie chucherka targają wsio. A potem lament i zawodzenie w tv, że dzieci mają pokrzywione kręgosłupy. No sorry. Narobiłam dymu na zebraniu klasowym i nie tylko i ma się coś zmienić. Zobaczymy. Najstarszy syn zaczął pierwszą klasę szkoły średniej i jest zachwycony nową rzeczywistością- oby jak najdłużej, choć w-f mają w środku lekcji, są prysznice, ale przerwy pięciominutowe i ni cholery nie da się odświeżyć bo i kiedy? Córka jako astmatyczka-alergiczka ma zwolnienie z ćwiczeń wysiłkowych, typu bieg na 1000 m itp. Nie miga się od zajęć, jest z wyboru i zaangażowania w klasie o profilu policyjno- wojskowym i gdzie może to się na maksa udziela. Ćwiczy ile wlezie i da radę. Jednak wuefista jej drobnych ograniczeń nie uznał / mimo moich kilkukrotnych interwencji/ i zmusił do biegu na 1500m, przy pylących topolach. Blady wzywał karetkę. No i się doigrał. Ma sprawę w sądzie i z młodzieżą to nieprędko popracuje. Noż… Także trzymajcie rodzice rękę na pulsie, bo różnie bywa. Pesymistyczny komentarz, sorki, ale taki lajf. No i uprzedzając, nie walczę z nauczycielami ino z bezsensownym systemem, który nasze dzieci-przyszłość nasza jakby nie patrzył ma w głęboki…m poważaniu. No pomijam drobiażdżek, że rok wcześniej do szkoły to rok szybciej do pracy.

  17. Marta pisze:

    Posłanie w wieku 6 lat dziecka to powinna być decyzja indywidualna :Rodziców i psychologów.Mam tu doświadczenie z moją dwójką.Ani syn,ani córka nie nadawali się emocjonalnie do szkoły w wieku 6 lat.Córka -teraz w 4 klasie – ma zarówno rówieśników jak i rok młodszych kolegów.Niektórzy młodsi prześcigają tych , którzy poszli jako 7 latki, ale są i tacy którzy nadal „gonią” swoich rok starszych kolegów.Nie można wrzucać wszystkich do ” jednego wora”.My zmagamy ( na razie)się w tym roku z wagą plecaka .Taki zakupiony w Biedrze , ładny ,z konikami , wydawałoby się ,że pojemny.No niestety nie , mając 6 lekcji -książki, ćwiczenia i zeszty nie chcą ” upchnąć się” w plecaku ważącym ok 8 kilogramów .Moja chudzina ledwo dyszy dżwigajac go na plecach (a jest wysportowana).Już się boję o jej kręgosłup.

  18. Aga Ta pisze:

    moze błędem jest to,ze jak pokorna owca mama poszla za tłumem.. 6 letnie dzieci nawet bardzo bystre, umiejące czytac pisac liczyc.. emocjonalnie nie są gotowe na to by siedziec 45 min na lekcji i sie uczyc. Powie to wiekszosc psychogów. I gdyby mamie się chciało, to poszłaby do poradni psychologicznej. Wtedy psycholog powiedzialby mamie, ze i owszem dziecie bystre, ale na nauke ma jeszcze czas. Bóle brzucha, problemy ze snem, rozwolnienia.. to sa pierwsze oznaki stresu jakie maluchy przezywają w szkole. a wieksze problemy zaczynają sie w 4 klasie , gdy nagle ilosc materialu do nauki sie podwaja..

Skomentuj Anna Borawska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *