Przemoc zaczyna się już w zerówce

Monitoring w szkole nic nie da, jeśli dzieci nie wyniosły z domu szacunku do drugiego człowieka. Jeśli rozwiązywanie problemów przemocą, to dla nich norma, bo przecież tak problemy rozwiązuje tata, który bije mamę, albo starszy brat lejący młodszego. Przemoc jest w klasach, tuż pod okiem wychowawczyni, w stołówce podczas obiadu. Wiem to, bo moja córka jest ofiarą przemocy w szkole.

A do szkoły chodzi od 5 tygodni! I nie ma dnia, by nie przyszła i nie powiedziała: „Paweł mnie uderzył, gdy chciałam wyjąć zeszyt z mojej szafki”, „Dawid powiedział, że mi wykręci rękę„, „Boli mnie oko, bo mnie Julka uderzyła”, „Julia wyjęła mi z pojemnika jabłko i wyrzuciła je do kosza na śmieci”. Ten sam Dawid 3 tygodnie temu kopnął ją w głowę na placu zabaw… Córka wie, że o wszystkich takich wydarzeniach ma mówić pani. Pani rozmawia z dziećmi, a następnego dnia wszystko zaczyna się od nowa. Sama widziałam przez okno, jak jakiś gówniarz machnął moją córkę przez głowę zeszytem. Jeszcze trochę, a zacznie dostawać od kolegów i koleżanki podwójnie bo skarży. A sama nie odda. A może powinna…

Czy moje dziecko przestanie być gnębione przez jakiegoś sześcioletniego gnojka dlatego, że na korytarzu będzie kamera? No błagam, te dzieci nie chodzą swobodnie po szkole! Czy przestanie być gnębione, gdy zgłoszę sprawę do dyrekcji? Nie, bo żaden dyrektor nie przyzna się do tego, że w jego szkole już w zerówce panuje przemoc. Czy mama takiego rozbrykanego gówniarza, który nie ma żadnego szacunku do koleżanki utemperuje syna? Nie sądzę, przecież sama takiego wychowała. A wychowawczyni rozkłada ręce, no bo przecież rozmawiała z dzieckiem, więcej nie może. Nie może postawić do kąta, wyrzucić z sali, wstawić pały, uwag chyba też nie wypisuje, bo to przecież zerówka.

2 lata Córka Pierwsza chodziła do przedszkola. Prywatnego, o dobrej renomie i nigdy nikt jej nie uderzył. Czy wiejska podstawówka jest jakąś wylęgarnią agresywnych dzieci? Bo jeśli tak, to może trzeba bulić przez kolejne lata za prywatną szkołę?

Jako rodzic muszę pisemnie wyrazić zgodę na to, by moje dziecko mogło jeść owoce i warzywa, pić mleko, by mogło być fotografowane na szkolnych uroczystościach – wszystko dla jego dobra. Ale bite może być codziennie….

206 odpowiedzi na “Przemoc zaczyna się już w zerówce”

  1. ja zawsze uczyłam syna, że bić nie wolno i dopóki nie poszedł do przedszkola nigdy żadnego dziecka nie uderzył. Kiedy poszedł do przedszkola był „nowy”. Trafił do grupy gdzie dzieci się znały i jako ten „nowy” zaczął być „sprawdzany” przez te silniejsze „jednostki”. Oczywiście mówił dla pani kiedy ktoś go uderzył, czy specjalnie zrobił jakąś inną krzywdę. Rozmowy z agresorami nie skutkowały i w końcu ja poszłam porozmawiać z panią, która otwarcie powiedziała mi, że dziecko trzeba nauczyć się bronić, bo inaczej w szkole sobie nie poradzi i będzie takim popychadłem do końca. I zaczęłam tego uczyć, że sam z siebie uderzyć nie może, ale jak ktoś go walnie to musi się obronic, bo nie zawsze będzie obok pani której można powiedziec. Poskutkowało. Jak przyłożył najbardziej upierdliwemu chłopcu, który ewidentnie sie znęcał, to i reszta dała mu spokój. Teraz w szkole nie ma tego problemu i dzieć mój agresją nie „pała” 🙂

  2. Agnese pisze:

    Och! Jakże znany mi dobrze temat. Widzę mnóstwo wpisów i innych historii, więc nie będę zarzucać Cię i moją. Ale również czuję pewnego rodzaju bezsiłę w tej sprawie. Zwłaszcza, że córkę mam najmniejszą w klasie, a więc łatwą do przestawiania z miejsca na miejsce przez większe koleżanki i kolegów… Współczuję.

  3. Magdalena Di via Facebook pisze:

    Anna Grabowiec, dziewczynki są dużo bardziej okrutne i wyrafinowane w psychicznym nękaniu.

  4. Natalia pisze:

    Trzeba takie zachowania dusic w zarodku! Dzialac i nie patrzec na nic poza wlasnym dzieckiem. Czesto nauczyciele nie robią NIC, tylko nie wiadomo dlaczego…
    Moj brat bedac w gimnazjum, za rozmowe z dziewczyna jakiegos 'kolegi’ zostal takim kozlem ofiarnym. Zaczęło sie niewinnie. Szturchanie, potem wyzwiska. Moj brat nie powiedzial rodzicom. Mama sama odkryla, ze cos jest nie tak idac na zebranie, a tam na scianie budynku szkoly wymalowane 'xxx (nazwisko) konfidencie’. Wychowawca nie w temacie, a malowidlo scienne mimo, ze stworzone pod okiem kamery, nie mialo autora… Nastepnym krokiem patologii bylo POLANIE BENZYNA NA TERENIE SZKOLY mojego brata i grozba, ze go podpala!!! Zadna kamera tego 'nie widziala’, zadna z tych na budynku szkoly, sali gimnastycznej, boiska czy stołówki. Zrzut z kamer dostepny w szkolnej duzurce. I niech ktos mi powie, ze dzieki nim w placowkach jest bezpieczniej! Moj brat wtedy nie wytrzymal, zaczal krzyczec, ktos mu pomogl. Dyrekcja chciała zamieść wszystko pod dywan stosujac zawieszenie uczniow. Moja mama popukala sie w czolo (delikatnie mówiąc) i wezwala policje. Gownarzeria dostala kuratora a szkola dozor policyjny. Matko nie mozna tego tak zostawic, od takich 'niewinnych’ zachowac sie zaczyna. Moze spróbuj wyciagnac od wychowawczyni telefon do rodzicow tych dzieci i z nimi porozmawiaj, moze juz to cos da? Powodzenia!

  5. Anna Grabowiec via Facebook pisze:

    Magdalena Di, tak zgadza się.. tylko przerażające jest, że gdzieś musiały się nauczyć tego wbijania szpil, sączenia jadu.. podkreślam, że panienki maja po 7 lat.. i po kolejnej akcji, jak moja córka wraca ze szkoły zapłakana, zastanawiam się, czy dobrze wychowuję swoje dzieci, czy nie wyrosną z nich takie sieroty emocjonalne, nauczone szacunku do drugiej osoby 🙁

  6. wajol pisze:

    Moja siostra jak byla mala (no dobra to bylo dawno temu bo ma z 27 lat…) tez dostawala od dzieciakow (male chudee i dotego jeszcze rude) i zadne tlumaczenia nie dawaly skutku jak w tej sytuacji… Wiec mojj tata nauczyl ja jak komu oddac ( noo niezbyt wychowawcze ale trzeba umiec sie bronic) . siostra zdobyla szacunek bo nie dala sie lac i bylo po problemie, ale trzeba pamietac ze trzeba zaznaczyc dziecku ze to sluzy tylko do obrony

  7. Magdalena pisze:

    No niestety trzeba wdrożyć zasadę oko za oko. Moja córka tez chodzi do małej wiejskiej szkoły i tam nie ma takich ekscesów. Lecz któregoś razu miała problem z jednym chłopcem, bezczelnie zaczepiał ja i ja popychał. Córka mówiła Pani ale ta jakoś nie miała wpływu na tego chłopca, bo wszystko działo się za plecami Pani, gdy ona nie widziała. Więc się wkurzyłam i powiedziałam moje młode by następnym razem po prostu oddała…. i od tamtej pory cisza i spokój.

  8. zaproś kiedyś te wstrętne bijące dzieci do swego domu i pokaż im kto tu naprawdę rządzi zapuść im jakiś horror żeby posrały się w gacie

  9. Tomek pisze:

    To ja dodam od siebie: Mój synek zaczął chodzić do zerówki (miał szczęście urodzić się w drugiej połowie newralgicznego roku). Od pierwszych dni zaczął przynosić niepokojące informacje o tym, że „ten łobuz, tamten łobuz” biją go, szturchają, popychają, podkładają nogę, szarpią za kaptur… Wiecie, typowe chłopięce okazywanie sobie czułości. Jednak po kolejnym takim doniesieniu nie wytrzymałem i powiedziałem synkowi tak:
    – Jeżeli jeszcze raz ktoś cię zaczepi, uderzy, szarpnie – obroń się. Odepchnij, też szarpnij. Musisz nauczyć się bronić. Słabszy ma prawo się bronić. Pamiętaj.
    Mój syn nie jest wielkoludem. To najmniejsze dziecko w całej grupie. Spokojne, raczej zamknięte w sobie, gdy trafia na większą grupę, natura samotnicza. Nie ogląda żadnych „przemocowych” bajek. Ba! Nawet telewizora nie mamy. Nie jest to agresywne dziecko, więc często (przez całe przedszkole) mieliśmy problemy z tym, że jakiś silniejszy „kolega” za mocno okazywał swoją przewagę.
    No więc zaszczepiłem w nim ten odruch – ktoś się nad tobą znęca, męczy cię, oddaj mu.
    Po kilku dniach synek mówi:
    – Tata, będziesz zadowolony. Zrobiłem, jak mówiłeś. Jeden taki mnie w szatni zaczepiał, więc go odepchnąłem.
    – Dobrze.
    – Ale pani powiedziała, że jestem łobuzem.
    – Łobuzami są ci, którzy zaczepiają innych.
    Na tym urwaliśmy.
    Dziś, po dwóch tygodniach mniej więcej, synek przychodzi i mówi, że znowu pani nazywa go łobuzem, że nie wolno oddawać etc.
    – Chyba będę musiał z nią porozmawiać – mówię, w sumie do siebie bardzie.
    – Tata, ja jej mówiłem, że ty mówiłeś, że mam prawo oddawać, gdy ktoś mnie atakuje. No a pani na to, że mogę przyjść porozmawiać z panią dyrektor.
    Nie wiem, co o tym nauczycielska brać o tym pomyśli. Ja jednak nie zamierzam uczynić z mojego dziecka popychadła, które „gdy pani nie widzi”, zbiera ciosy od agresywniejszych kolegów. A i na rozmowę z wychowawczynią i panią dyrektor też gotowy jestem.

  10. Margi pisze:

    Sześcioletniego gnojka? Serio? Weź porządny rozbieg, matko i dalej już chyba sama wiesz co robić! Dzieci takie są, niestety. Nawet te lubiane dzieci czasem oberwą, ale żaden rodzic nie nazywa czyjegoś dziecka gnojkiem… Ale MS może i zaraz zbierze poklask od kolejnych podstarzałych mamusiek, które z resztą też tak panikują nad swoimi dzidziusiami.
    Kiedyś Twojego bloga fajnie się czytało, teraz niestety same hejty od Ciebie, z pozytywnej babki już niewiele Ci pozostało, chyba już sama zdążyłaś zauważyć po zakupie tej spasminy :).

  11. jamnikowa pisze:

    Brakuje slow… Smutek ogarnal.

  12. zrozpaczona pisze:

    mój syn chodzi do 3 klasy szkoły podstawowej i jest bity i kopany przez kolegów i koleżanki.A o wszystkim jest poinformowana wychowawczyni która powiedziała otwarcie że nie będzie broniła mojego syna ponieważ mu nie wierzy.Zaś u samej dyrektorki powiedziała że ja kłamię i oczerniam inne dzieci aby zmazać winę syna.Moi drodzy tak się dzieje jak rodzice nie włażą nauczycielowi w d! i nie fónduja drogich prezentów.

  13. Bezradna pisze:

    Mój syn ma 9 lat jest szykanowany i popychany w szkole. Zgłosiłam nauczycielce i na razie spokój Ale znalazł się nowy dręczyciel. Gdy szarpał syna na ulicy wybiegłam z domu żeby mu pomóc i zwróciłam oprawcy uwagę że tak się nie robi ! Zostałam zwyzywana przez 12 latka bo na tyle wyglądał. Niestety go nie dogoniłam. W głowie się nie mieści.

  14. Paweł pisze:

    W przeszłości sam byłem ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej w szkole. Co gorsze oprócz tego, że zrobiono ze mnie worek treningowy dla całej szkoły to nauczyciele nie reagowali na taką sytuację. W zamian za to dokładali jeszcze swoje 3 grosze. Interwencje rodziców u wychowawcy i dyrekcji skutkowały pogorszeniem sytuacji. Siniaki, porozciągane i podarte ubrania były codziennością. Jakimś cudem wytrzymałem to piekło, ale skutki tego odczuwam do dzisiaj. Zaburzyło to poważnie moją samoocenę. Dzisiaj mam 34 lata i jestem ojcem dwójki dzieci a koszmar zaczyna się od nowa. Syn, który uczęszcza do przedszkola jest najmłodszym dzieckiem w swoim roczniku. Od pewnego czasu zaczął skarżyć się na 2 chłopców ze swojej grupy, że jest przez nich bity i popychany. Zwróciłem uwagę wychowawczyni, jednak ta zbagatelizowała sprawę twierdząc, ze przesadzam. Choć nie jestem zwolennikiem przemocy pokazałem synowi jak ma się bronić. Z jednym napastnikiem sobie poradził, jednak nauczycielka stwierdziła że to on był napastnikiem. Dopiero po opisaniu całego zajścia przez dziecko zmieniła zdanie. Drugi z nich jest dużo wyższy i niestety z nim nie może dać sobie rady. W dniu dzisiejszym wybił mojemu dziecku ząb. Reakcja wychowawcy żenująca. Stwierdziła, że ząb na pewno się ruszał. Jednak kontrola u dentysty wykazała co innego. Nie pozwolę na to żeby moje dziecko przeżywało takie samo piekło jak ja. Rano czeka mnie poważna rozmowa z dyrekcją przedszkola. Jeśli oni nic z tym nie zrobią to nie będę straszył kuratorium tylko od razu złożę stosowną informację. A jeśli będzie trzeba jest jeszcze sąd. Nie pozwólcie aby wasze dzieci musiały przez to przechodzić. Aby cierpiały w samotności i poczuciu winy, bo takowe w pewnym momencie pojawia się w głowie. Że to nie oprawca jest winny tylko ono. Reagujcie i brońcie ich za każdą cenę.

  15. Asia pisze:

    Też byłam ofiarą przemocy. Bałam się obronić. Doluczali mi wszyscy bo byłam zdolna ale z biednej rodziny. zróbcie to co mama mojej przyjaciółki, zapisała ją na judo – to sztuka obrony siebie. Przyjaciółka opowiadała mi ze niespecjalnie lubiła ten sport. Zrezygnowała po kilku latach chodzenia, ale wspominała ze tylko raz taki delikwent ją werbalnie zaczepił i go przerzuciła prze bark i sie skończyło raz na zawsze. Ja sama dość późno sie zapisałam na inna sztukę walki kiedy zostałam napadnięta. Czułam sie bezradna zupełnie. Po 8 latach treningów to sie powtórzyło i nic mi sie nie stało. Żałuje tylko ze tak późno sie zapisałam bo może dodało by to wcześniej trochę pewności siebie.

Skomentuj wajol Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *