Kiedy do szkoły przyjeżdża fotograf

Opowiem Wam dzisiaj o dziwnych ludziach i sprytnym dziadku.

Historia zaczyna się w momencie, kiedy do szkoły przyjeżdża fotograf. Od lat ten sam. Jakiś odpad ze szkoły fotografów. Chociaż nie. Może go zbyt krytycznie oceniam, może zdjęcia same w sobie robi OK, za to operowanie PhotoShopem mu nie idzie. Na zdjęciach klasowych wszyscy mają te same płaskie, lekko pomarańczowe pyski. Za swoje manipulacje w PS każe sobie płacić 15 zł od zdjęcia.

Jest też moja córka. Druga. Córka Druga, jak wiecie, jest roztrzepana. Zeszytów nie nosi, lekcji nie odrabia, ale jak jej kurwa wiszę 3 zł, to jest niczym windykator z Bociana, Providenta czy innej tam instytucji – nie zapomina i nie daruje.

I tak się akurat wydarzyło, że w szkole był fotograf i była Córka Druga. W jednym momencie. A jednak jakimś cudem CD na zdjęciu klasowym nie ma. Czemu? Ona sama nie wie. Prawdopodobnie w tamtej chwili była w świecie równoległym.

I przyszła do domu CD i się popłakała, bo wszyscy są, tylko jej nie ma. Na to odezwała się Córka Pierwsza:

– Nie martw się. Dasz zdjęcie dziadkowi i cię doklei. Mnie dokleił w 3 klasie….

Jedna odpowiedź do “Kiedy do szkoły przyjeżdża fotograf”

  1. Joanna pisze:

    Padłam. Jak ona to zrobiła? Może ten fotograf jest taki zdolny, że ją przypadkiem usunął?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *