Najgorsze śniadanie do szkoły

– A ja chcę jeść obiady w szkole – oznajmiła Córka Pierwsza.

Zdziwiłam się, bo do tej pory twierdziła, że woli dostawać drugie śniadanie po prostu. Spytałam więc dlaczego się jej odmieniło…

– Bo kto zje cały obiad dostaje ciastko….

Aha, no to już wiem, że na obiad chodzić nie będzie, zwłaszcza że wraca do domu o 13:00 i trafia akurat na… domowy obiad. I nie zawsze wygląda on tak:

http://instagram.com/p/sR7xHex3fa/

Nie zniechęciło to jednak CP do podjęcia kolejnych prób wpisania do menu czegoś słodkiego:

– Mamo, musisz mi w szkole kupić mleko czekoladowe – zakomunikowała starsza córka.

– Nie, zwykłe niech ci dają.

– To chociaż truskawkowe? – spojrzała na mnie prosząco.

– Nie, zwykłe. Bez cukru. A co twoi koledzy przynoszą do szkoły na drugie śniadanie? – spytałam Córkę Pierwszą korzystając z okazji, że akurat rozmawiamy o żarciu.

– No różne rzeczy… batoniki z czekoladą, ciasteczka….

– A ty dostaniesz owsianą babeczkę z żurawiną, owoce i wodę.

– No trudno….

.

.

.

PS. Nawet szkolny sklepik ma w nazwie „Słodki…”. Kur….

76 odpowiedzi na “Najgorsze śniadanie do szkoły”

  1. rzeczywiście, aż się fotel rozłożył pod jej ciężarem 😉

  2. Ka Samo Ha via Facebook pisze:

    Czyli jednak w ramach diety musi być kawa zbożowa z dodatkiem błonnika 😉 I nie ma że boli 😉

  3. @Anna Pełka Odp znajdziesz na tym blogu. To są najnowsze badania, które zweryfikowały te poprzednie. Po prostu sprawdzono jeszcze raz te same wyniki i wyszło, że w Stanach lepiej odżywiają się (zdrowiej) ludzie zamożni i lepiej wykształceni. W Polsce jest zupełnie inaczej, powiedziałabym, że śmieciowe żarcie i fast food nadal jest dość drogi w porównaniu do jedzenia prosto z bazarku i dlatego u nas wyniki są zgoła odmienne. Otyłe dzieci częściej występują w rodzinach powiedzmy, nowobogackich, gdzie ludzie mają dużo pieniędzy, a co za tym idzie stać ich na dużo batoników i dużych porcji w restauracjach, gdy biedne dzieci są raczej niedożywione. Więc przerzucanie wyników ze społeczeństwa amerykańskiego wprost na polskie jest jakby bez sensu.

  4. Mój synek nie lubi słodyczy(nawet dżem mu nie odpowiada

  5. Strzemka Ania via Facebook pisze:

    Ja się czasem łamie i moja dostaje słodycze. Pokreslam – czasami. Dopóki wcina warzywa i owoce ze smakiem w ilościach znacznych i biega na potęgę to uważam że od wielkiego dzwonu może zjeść kostkę czekolady.

  6. Joanna Bagińska via Facebook pisze:

    Jakby sie uprzeć to moznaby udowodnić ze istnieje istotny statystycznie związek miedzy kolorem włosów matki a otyłością u dziecka. Takie korelacje w badaniach „naukowych” niczego nie dowodzą, a już na pewno nie związku przyczynowo skutkowego, szczególnie w przypadku tak złożonego zjawiska jak otyłość.

  7. Mamowo-życiowo pisze:

    Ja tam nie wiem, co o tym myśleć. U mnie w domu słodycze bywały, ale mocno reglamentowane. Co doprowadzało do tego, że jechałam na kolonie i obżerałam się jak zwariowana wszystkim, byle bardziej słodkie, równocześnie, z radością kupując i pałaszując też jabłka i inne owoce. Ruszałam się tyle, że nigdy nie miałam żadnych problemów z wagą (i chciałabym właśnie miłość do sportu i ruchu wpoić dziecku). Kiedy wyprowadziłam się z domu, przeszłam dość długi okres korzystania z tego, że mogę sobie kupić czekoladę albo wielką paczkę czipsów, pochłonąć ją sama i nikt mi słowa nie powie. Po jakimś czasie po prostu mi się znudziło i teraz raczej kupię jabłko. Może trzeba do tego po prostu dojrzeć? Nie chciałabym, żeby słodycze, jako owoc zakazany, były obiektem nadmiernego zainteresowania Małej. Ale jeśli wchodzą tu w grę kwestie zdrowotne, to wszystko wygląda zupełnie inaczej…

  8. Magdalena pisze:

    Moje dziecko ma 8 lat je słodycze. Własnie pochałaniamy herbatniki z polewą czekoladową 😛 Potrafi też zjeść zdrowo chociaż sałatek, i surówek nie lubi (oprócz jabłko+marchew starta i to w/g niej surówka.. ). Do szkoły czasem dostawała baton. Gdy ma ochotę na coś słodkiego mówi mi i zazwyczaj coś potrafimy „wygrzebać”. Ale.. jest ciągle w ruchu, nawet w nocy jak śpi to nogami przebiera.. Spędza też czas przed laptopem. Taaak, jestem złą matką 😛 Ale tez wie jakie mogą być skutki jedzenia słodyczy i „laptopowania”. Nie uchronię jej przed błędami i w żywieniu i w życiu. I wiecie co? Chciała bym by za kilka lat (gdy ona będzie miała naście) jak będzie chciała się pocieszyć sięgneła po czekoladę a nie po inne używki (dobra, wolała bym by poszła pobiegać – nad tym też pracuje :P)
    I tak jak MS napisałaś, ty na studiach dowiedziałaś się że deserem może być jabłko itp, i na fajna kobietke wyrosłaś, więc wszystko jest dla ludzi byle z głową :))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *