Najgorsze śniadanie do szkoły

– A ja chcę jeść obiady w szkole – oznajmiła Córka Pierwsza.

Zdziwiłam się, bo do tej pory twierdziła, że woli dostawać drugie śniadanie po prostu. Spytałam więc dlaczego się jej odmieniło…

– Bo kto zje cały obiad dostaje ciastko….

Aha, no to już wiem, że na obiad chodzić nie będzie, zwłaszcza że wraca do domu o 13:00 i trafia akurat na… domowy obiad. I nie zawsze wygląda on tak:

Nie zniechęciło to jednak CP do podjęcia kolejnych prób wpisania do menu czegoś słodkiego:

– Mamo, musisz mi w szkole kupić mleko czekoladowe – zakomunikowała starsza córka.

– Nie, zwykłe niech ci dają.

– To chociaż truskawkowe? – spojrzała na mnie prosząco.

– Nie, zwykłe. Bez cukru. A co twoi koledzy przynoszą do szkoły na drugie śniadanie? – spytałam Córkę Pierwszą korzystając z okazji, że akurat rozmawiamy o żarciu.

– No różne rzeczy… batoniki z czekoladą, ciasteczka….

– A ty dostaniesz owsianą babeczkę z żurawiną, owoce i wodę.

– No trudno….

.

.

.

PS. Nawet szkolny sklepik ma w nazwie „Słodki…”. Kur….

76 odpowiedzi na “Najgorsze śniadanie do szkoły”

  1. U nas w domu słodycze leżą na wierzchu, dziecię póki co nie ma odruchu napychania się nimi, może właśnie dlatego, że nie są traktowane jako nagroda. Też bym wolała, by w przedszkolu dostała jabłko a nie pączka na deser, mam nadzieję, że jak pójdzie do placówki, to choć dadzą jej wybór.

  2. Warto tłumaczyć dzieciom to i owo. Moje do gęby nie wezmą czegoś, co ma syrop glukozowo-fruktozowy a potrafią skontrolować w sklepie jogurt czy coś podobnego i wykrzyczeć na pół sklepu jakie to niezdrowe. Dzieci są w wieku 9 i 7 lat 😉
    Mam insulinooporność a to bywa dziedziczne. Odpowiednim jedzeniem można to odsunąć w czasie, dlatego rozmawiam z dziećmi o jedzeniu i kontroluje słodycze i przekąski.

  3. Matko, jakieś 8 m-cy temu poszłam do szkolnej intendentki i zapytałam, dlaczego dają dzieciom obiadowym batoniki. Popatrzyła na mnie jak na kosmitę. Ludzieeee…
    Jeśli obiad kosztuje w szkole 3-4 zł i dzieci dostają do tego batona za 1,5 to co za syf musi być w tym obiedzie?

  4. Klaudia pisze:

    U nas wychowawczyni zaproponowala aby wszyscy dostawali zwykle mleko a nie smakowe 🙂 a dziecko nie chce owocow tylko marchewkę 🙁

  5. Agnieszka Kral jedna firma, której nazwy nie pomnę chciała zamówić u mnie reklamę „wody owocowej” dla dzieci. Jak mi wysłali ten cudowny napój, to się za głowę chwyciłam: woda, cukier fruktozowo-glukozowy i…. 2% soku z owoców….. Grzecznie odmówiłam 😉

    Magdalena Wierzba Ogiela i ja właśnie o ten umiar staram się dbać. Bo sama dopiero na studiach (studiowałam poza domem) przekonałam się, że po obiedzie na deser można zjeść… jabłko albo jogurt, a nie ciasto…

  6. U mnie był szczelny zakaz słodyczy całoroczny, więc każde kiesznkowe na koloniach przepuszczałam na słodycze, odmawiając przy okazji zjedzenia obiadu (bo był paskudny i wcale nie był zdrowy w porównaniu do tego co mi serwowała ekosreko mama). Chcę uniknąć sytuacji, że dziecię tylko zejdzie mi z oczu, a zaraz się będzie rzucać na słodycze. U mnie też dziedziczna skłonność do cukrzycy, co ciekawe cała rodzina chuda i raczej zdrowo jedząca, ale kiepskie trzustki mamy.

  7. a przy okazji podpromuję koleżankę, która mądra jest http://agnieszkastein.pl/za-gruby/

  8. Paulina, czyli jak wszedzie umiar wskazany 😉 Dlatego moje dzieci jedzą słodycze, ale cześciej coś piekę, robie lody (banalnie proste a niesamowicie smaczne i zdrowe). Ze sklepu tez coś czasem wpadnie, ale jest umiar.

  9. Pani ma przestarzałe informacje. Otyłość u dzieci kp i mm nie ma związku ze sposobem ich karmienia, ale z wykształceniem i zamożnością matek. A dzieci, u których rozszerzano dietę wcześniej, ale stopniowo, rzadziej zapadają na alergie pokarmowe (nowe badania wyszły bardzo zasmucając WHO które propaguje kp do matury już chyba). BTW ja byłam karmiona piersią, tego się nie dało odrobić do dziś (skrajna niedowaga, niechęć do jedzenia 90% potraw, uwielbienie do słodyczy, które na szczęście z wiekiem mi nieco przeszło). Społeczeństwo za dużo je w porównaniu do tego, ile się rusza i dlatego jest coraz grubsze, a nie dlatego że jadło mm przez pierwszy rok życia. Cała reszta jak najbardziej, zjedz cukierek, byleby cokolwiek, bo inaczej umrzesz. Powiedz matce, że jej dziecko jest za grube – focha masz z marszu. Po Twoich widać, że mają skłonność do tycia, też bym się wkurzała na ciastka w szkole, bo przy takiej skłonności nawyk cukru co pięć minut to mogiła. Bo co innego, jak dziecię czasem coś słodkiego skubnie, a co innego gdy je niemal wyłącznie węglowodany (BTW wiesz, że jaglanka ma ich 70%?).

    • Magda pisze:

      Matko i córko! Poczytałam, co Pani napisała. zajrzałam na polecanego bloga i zwątpiłam. Jestem zwolenniczką karmienia naturalnego, ale uważam, że każda kobieta decyduje sama, jaką metodę wybierze. nie neguję ich wyborów. Ale próba udowodnienia, ze NATURALNE karmienie jest gorsze od butelkowego to już chyba gruba przesada. to brzmi tak, jakby półprodukty przetworzone w fabryce były zdrowsze od dania stworzonego z naturalnych produktów. Karmiłam piersią oboje dzieci ponad rok – same zrezygnowały. Oboje uwielbiają jeść, szczególnie warzywa i owoce, makarony. Doprawdy, wiele matek ( niemała grupa karmiących swoje dzieci butelką) pytały mnie, jak to robię, ze moje dzieci jedzą bez marudzenia i to takie produkty jak szpinak, por, brokuły i to z takim apetytem. Dzieci karmione mm wcale nie są niejadkami, wręcz przeciwnie. podczas naturalnego karmienia poznają różne smaki, bo mm zmienia smak w zależności od tego, co matka zjadła. Ja byłam karmiona butelką: nienawidziłam jeść w dzieciństwie, byłam chudziną. Myślałam, że moje dzieci będą takie same. I co ciekawe. jestem wykształcona, szalenie bogata nie, ale dość dobrze sytuowana i moje dzieci są szczupłe, bo zdrowo je odżywiam. To nie jest kwestia pieniędzy, tylko świadomości, jak żywić się i swoje dzieci. Ja w Polsce widzę, że dzieciom najczęściej podaje się napoje, nektary, napoje gazowane ( i to u najmłodszych). We Francji np. podstawowym płynem do picia jest woda. Do szkoły córce nie daję słodyczy, w przedszkolu syna jest prośba o nieprzynoszenie tychże. moje dzieci dostają słodką przekąskę w domu.

      • Magda pisze:

        skrót w moim komentarzu mm- to mleko matki , a nie mleko modyfikowane 😉

        • woda pisze:

          sama woda nic nie wnosi do organizmu – przelatuje i wypłukuje to co istotne ale o tym się nie mówi tylko wpaja się woda, woda. Taka woda powinna mieć jakiś dodatek -chociaż sok z cytryny aby organizm zaczął ją trawić i przyswajać mikro/makro elementy w niej zawarte a nie jedynie przepuścił przez organizm.

          Ja mam cukrzycę typu 2, w rodzinie jej nie ma – mam ją ze względu na problemy hormonalne a nie przeżarcie słodyczami. Nie wspominając już że teraz wiele produktów ma w sobie słodziki a to w porównaniu z cukrem to tykająca bomba.

          Wszystko jest dla ludzi z umiarem – albo się nauczy dziecko jeść mądrze albo skaże je na klęskę ( i często pośmiewisko – miałam takie 1 dziecko w przedszkolu – wszyscy mogli zjeść cukierka a ono nie bo miało kategoryczny zakaz gdyż mamusia żywi je zdrowo i zabrania cukru… i teraz postawcie się eko mamuśki na miejscu takiego dziecka i pomyślcie jakie dzieciństwo mu fundujecie i jaką skazę na dorosłe życie )…

  10. wełniana kraina pisze:

    płatki śniadaniowe są u nas od święta,rano jedzą normalną kanapkę i mleko.A do szkoły daję im kanapkę,pudełko owoców i coś słodkiego:ciastko,albo kawałek czekolady,ciasto itp.Mają wyznaczoną kolejność zjadania śniadania: najpierw kanapkę ,potem owoce i wtedy mogą to słodkie.Jak pominą dwie pierwsze a zjedzą słodycz to tydzień bez słodyczy.Działa.Prawda jest taka,że jak bedą chciały to za 2 lata i tak sobie same kupią i słodycz i czipsy i inne gówno i nawet się nie dowiem.Nie raz widziałam dzieci,które w domu mega zdrowo a u koleżanek cola i batony.Trzeba nie przeginać w żadną ze stron.Tak mi się wydaje:)

  11. p.s. Ja swoją karmiłam butlą na życzenie, jadła 2x częściej niż w tabelkach i 2x mniej ilościowo niż w tabelkach, wagą leci w 70ct, wzrostem podbija pod 97. Jak sobie czytam czasem co powinno jeść dziecko w jej wieku i ile (porady pań dietetyków), to się za głowę łapie, bo te ilości to ja jem, a nie dwuletnie dziecko. Z jednej strony dietetycy jęczą, że rodzice przekarmiają dzieci a potem sami ustalają takie porcje, że dorosły by się nimi najadł. To też pułapka. Dlatego lecimy BLW, dziecko jak chce, to je, jak nie chce, to nie je. I chyba dobrze na tym wychodzimy.

  12. Kamila B. pisze:

    Rozumiem zdrowe żywienie i dbanie o zdrowie dzieci, ale jakiś batonik czy coś słodkiego to jednak czasami powinny być;) można zrobić jeden dzień w tygodniu ze słodyczami.
    Nie pojmuję życia bez słodyczy;) jednak szanuję zdanie innych rodziców w tej kwestii i jeśli idę do kogoś, kto ma dzieci, zawsze pytam, czy mogę przynieść np. czekoladę.

    • Matka Sanepid pisze:

      ja słyszałam, że ten jeden dzień ze słodyczami to zło. Bo też wyrabia nawyk żarcia tych słodyczy na zapas i jest niejako nagrodą za cały tydzień niejedzenia słodyczy, czyli dochodzi nawyk nagradzania się czymś słodkim… Wolę dać codziennie po 1 małej czekoladce. Jak córki batona przyniosą to dzielimy na 3 części 😉

  13. Ka Samo Ha via Facebook pisze:

    To i tak przesada 😉 Na następny posiłek proponuję zapakować czerstwy chleb i kawę zbożową – koniecznie bez cukru 😉 Doceni babeczki 🙂

  14. Pani Paulino, czy ma Pani jakieś dowody w postaci artykułów na „Pani nieprzestarzałe”informacje odnośnie związku otyłości z wykształceniem i zamożnością? Czyli,że niewykształcone matki mają chude dzieci,bo są powiedzmy mniej zamożne?Dziwna retoryka.Jeśli chodzi o komentarz „Po Twoich widać, że mają skłonność do tycia” to jest on chyba cokolwiek nie na miejscu…,ale może jestem silnie wrażliwa…Jaglanka zaś jest uważana,za jedną ze zdrowszych kasz, szczególnie w okresie przeziębień i infekcji.

  15. Ka Samo Ha no proszę Cię, kawę zbożową to powinni w więzieniu serwować jako dodatkową karę. Nawet własnemu dziecku bym nie podała….

  16. @Anna Pełka Polecam blog http://butelkowy.blox.pl – obala wiele mitów na temat skądinąd pięknej rzeczy, jaką jest karmienie piersią. Jednak nie tak cudownej, jak się nam wmawia 🙂 Tam odnajdzie pani linki do wielu badań i prawdziwych naukowych publikacji na ten temat. A kawę zbożową Matka Sanepid bardzo lubię, zawsze na koloniach się o nią biłam, bo nie znosiłam kakao, hehe. Do tej pory czasem sobie dosypuję do cappuchino, bo nadaje mu super smak.

  17. Anna Pełka Po moim dziecku widać, że ma skłonność do chudnięcia mimo ogromnego apetytu, po innych dzieciach widać, że przeciwnie. Tak po prostu jest, jedni mają fart w życiu i na śmieciowym żarciu nie utyją, inni muszą się pilnować całe życie. To niestety siedzi w genach, ale uważaj, dużo z tego co mamy w genach da się naprawić właśnie we wczesnym dzieciństwie wyrabiając zdrowe nawyki. Dlatego tak ważne jest to, co dajemy do jedzenia dzieciom. Dzieci z nadwagą w dzieciństwie mają w większości problemy z wagą w okresie dorastania i ogromne problemy z wagą w życiu dorosłym, jeśli się w porę z tym nie uporają. Obrażanie się na „za gruby” to naprawdę nie jest recepta na dobre i zdrowe dzieciństwo. Niestety większość matek otyłych dzieci się obraża, zwłaszcza na lekarzy pokazujących ich wagę w 97 centylu i potem mamy 1/3 gimnazjalistów z oponkami wokół bioder. To nie jest dobre.

  18. ileż niezdrowych emocji może wywołać jeden post o 2 śniadaniu….

  19. konkretnie chodziło mi o argumenty naukowe odnośnie statusu materialnego i wykształcenia a związku z byciem szczupłym czy też nie…

  20. Iwona pisze:

    Jezu!!! Dziewczyny podarujcie swoim dzieciom choć troche tego dziecinstwa, które same miałyście!!! Były batony? Czekolady? Jadłyście? jadłyście i żadna od nich nie umarła. Dajcie troche tej radości swoim dzieciom. (Celowo pisze trochę, żeby nie było, że do rozpusty kulinarnej namawiam)… Zadbajcie lejpiej o wiekszą dawkę ruchu dla dzieci i wszystko będzie ok!

    • Matka Sanepid pisze:

      No z tym ruchem to problem jest…. Na rower nie wyjdą te dzieci, bo pedofile, auta zasuwające po ulicy, brak kasku na łbie. Do szkoły – tylko autem. Weekendy – przed telewizorem… etc.

      • Matka Sanepid pisze:

        aaaaa z tymi czekoladami to jednak … nie było. Był wyrób czekoladopodobny. Batonów też niet. Matka moja kartki na wódkę na kartki na czekoladę musiała wymieniać 😉

  21. Anna Pełka a to ja nie wiem. Jestem niezamożna, z wykształceniem wyższym i mam grube dzieci 😉

  22. Jak Matka Sanepid ma grube dzieci, to ja jestem „milionerką” bez wykształcenia 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *