Cztery dni minęły

Córki dzisiaj przytuptały do domu. Na nogach, bo to tylko 2 km, a OB oczywiście oddał swoje auto do mechanika (jak on kiedyś będzie, ale nie będzie naprawiał samochodu, to będzie znak, że przyleciał samolotem…). No przytuptały. A ja nawet nie pozwoliłam się im rozebrać, tylko dałam im rękawiczki, drożdżówkę w łapę i zamknęłam za nimi drzwi.

Bo mam przecież jeszcze jeden dzień! Do jutra, do 20!

– Czy ty je w ogóle kąpiesz? – upewniłam się jeszcze podczas czatu z OB.

– Dzisiaj tak…. – odpowiedział.

Czyli jutro jeszcze będę musiała je odmoczyć.

Ale to jutro. Dzisiaj jeszcze cisza, spokój, relaks. Doczytam książkę… Niestety.

Bo mi żal będzie.

Bo ma 400 stron i mnie pochłonęła bez reszty. Jest magnetyczna, tajemnicza, świetnie napisana. Sprawdziłam nawet recenzje w sieci i wychodzi na to, że nie jestem w tej dobrej opinii odosobniona.

Miniaturzystka

Jak macie jakąś babę do obdarowania jeszcze, tak na ostatnią chwilę, to polecam. Chyba, że jest homofobką, to nie. Co się ma oburzać…. Ale jak lubi Holandię, to tak. Moja jest pożyczona, ale sobie kupię i będę mieć na własność. O!

19 odpowiedzi na “Cztery dni minęły”

  1. Magda Smajda pisze:

    Ja to uwielbiam Stephena Kinga czytać oraz inne kryminały 🙂

  2. Czytalam. Wkurzona byłam,że nie ma kontynuacji.

  3. mjakmama pisze:

    Leży u mnie na półce, jest kolejną, którą przeczytam 🙂

  4. Mowisz,ze dobra? Cos sama lyknelabym 🙂

  5. Na Talia pisze:

    A gdzie można kupić matkę? Zdradź więcej szczegółów bo ja nie wtajemniczona jeszcze… 😉

  6. Monika pisze:

    Jeśli lubisz Holandię i odrobinę grozy, to koniecznie musisz odwiedzić Amsterdam w listopadzie lub ciepłym grudniu. Spacer z przyjaciółką,a właściwie powrót z zakupów :))) w lekkiej mżawce, o zmierzchu, na skróty przez zaułki dzielnicy czerwonych latarni do dworca centralnego -niezapomniany. Kierunki nam się troszkę pomyliły i znalazłyśmy się nie całkiem tam, gdzie powinnyśmy. Od razu się człowiekowi słuch wyostrza i przypominają wszystkie książki i filmy o morderstwach w ciemnych uliczkach. Dopóki nie dotarłyśmy na główną ulicę prowadzącą do dworca, nie odważyłam się spojrzeć za siebie.
    Czasem się sama sobie dziwię jakie ja głupoty robię i wciąż żyję 🙂

  7. Monika pisze:

    Przeczytałam kilka recenzji o książce i chyba ją sobie zamówię.
    Uwielbiam takie klimaty.
    I kocham ten mroczny stary Amsterdam, jego ciemne uliczki i cienie kamienic odbijające się w kanałach, najbardziej właśnie szarą jesienią.

Skomentuj Na Talia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *