Halloween ponad podziałami

Moje dzieci są wychowywane w duchu tolerancji*. Najpierw dostały ode mnie dynią (miało być „dynię”, ale pozostawmy tę wiele znaczącą literówkę), którą pomalowały farbkami, potem pojechały z dziadkami na groby, a teraz mają imprezę Halloween. Impreza polega na tym, że CP przebrana jest za Elsę, CD za syrenę, siedzą w koszmarnie zabałaganionym pokoju (istna esencja horroru), jedzą popcorn i oglądają Hotel Transylwania.

Matka w tym czasie olewa wszelkie grupy wyłudzające słodycze, bo babcia zamiast najtańszych i podłych cukierków kupiła mini batoniki Twix, Mars i Snickers, a takich pyszności się nie oddaje (na szczęście dziadek długo nie wytrzyma i wyłączy dzwonek przy furtce, więc batony się uchowają).

Miłego. I wesołych świąt!

* Mają kochać wszystkich, oprócz polityków z PiSu.**

** i pedofilów***

***i bankowców****

**** oraz fanów rapu, disco polo i Lechii*****

***** no dobra, jeszcze by się parę wyjątków znalazło, ale głównie o ten PiS chodzi…

33 odpowiedzi na “Halloween ponad podziałami”

  1. <3 Moje, w duchu identycznej tolerancji wychowywane. Nawet co do klubu na "L" :P

  2. Joanna Popów pisze:

    Dostały dynią, czy dynię? 🙂 Bo to jakby zmienia postać rzeczy 😉

  3. No z ta Lechią to dałaś ?

  4. Fajnie masz jak u Was dzieciaki chodzą po domach i wgl. Na 2 końcu pl już nie jest tak fajnie Ale impreza była

  5. No a ten pis to niech idzie w pis-du

  6. Ja z Poznania.to braterstwo dusz……☺☺☺☺

  7. Też uważam ze jedno koło drugiego istnieć może.Moje dzieciaki trzy dni bawily się w Halloween a dzisiaj byliśmy sprzątać groby.

  8. A co masz do disco polo 😛

  9. Co to za klub na L???? Bo w Krk to Wisła i Cracovia…. a ja to kibivc tulo Realu Madryt… razem z synem…

  10. Aaaaa, dzięki… nie znam…syna zapytam może on wie..

  11. Cos sie popsulo i nie dziala. Skrina chcialam wkleic ale nie pozwalamu Ciebie

  12. moja chciala byc krolowa…ale szukajac w siostrzanej szafie czegos stosowniejszego znalazla sukienke chinka/japonka,ciezko wytlumaczyc,no taka ze stojka ,na ukos guziczkami zapinana.wow!!!! wykrzyknela i juz wiedzialam,ze moge chowac kopciuszka.zrobilam jej koka z wlosow i juz mialam wtytkac paleczki od chinszczyzny….kiedy dziecko mnie pyta: a co ty mi robisz z wlosami?! noooo ten tego koka jak chinska ksiezniczka….. ale ja jestem krolowa!!! na koniec ubrala kocie uszy w kolorze brokacacego sie rozu ….. do teraz sie zastanawiam za co ona sie koncu byla przebrana 😀

  13. Ja dziś dałam się namówić pierwszy raz, usłyszałam najlepszy test ever… Zamykaj Halina, jakaś biedna matka z dzieckiem łazi i żebrze… LOL…

  14. Ewa pisze:

    No dobra, nie mam dzieci i jestem z Podlasia, więc zupełnie się nie znam, ale czy tylko mi się wydaje, że łażenie po domach i proszenie o cuksy w przebraniu to wydziwianie?

    Żeby nie było – znam helołin odkąd pamiętam, z jakichś bajek/seriali/filmów, ale żebym miała się przygotowywać na to, żeby trzymać jakąś pakę cukierków dla dzieci w razie jakby mi ktoś zapukał do drzwi?

    Sama nie jem słodyczy – czy teraz mam specjalnie kupować cukierki na wagę, żeby mieć co dzieciom do kubełka w kształcie dyni wrzucić? Czy dać im słoik dżemu na odczepnego? Albo jabłko – spodziewając się, że oplują mi drzwi wejściowe…

    A co, jak nie będzie mnie w domu? I jakieś dzieciaki będą przechodzić obok, zapukają, nikt im nie otworzy, pomyślą – na wzór amerykańskich przebierańców – że skoro nikt im nie dał cukierka, to zrobią jakiś psikus: i nie będzie to przyklejenie kartki z napisem „sztywniak” do moich pleców, ale zarysowanie karoserii mojego samochodu stojącego na podziemnym parkingu?

    Wiem, że przesadzam, chodzi mi o to, żeby nie dać się zwariować, bo jednak daleko nam do powszechnego obchodzenia tego święta, bo sama bym się zdziwiła, jakby mi ktoś zapukał do drzwi w dziwnym kostiumie prosząc o cukierki, mimo, że od dawna wiem, że takie święto za oceanem istnieje od lat…

    • Olga pisze:

      A widzisz a jednak większość w Polsce się nie dziwi jak puka do nich facet w czarnej kiecce i chce kopertę.

    • Matka Sanepid pisze:

      Trzeba iść z duchem czasów, to raz, a po dwa – co za problem kupić paczuszkę cukierków i po prostu dać dzieciom? I nie, dzieci nie zarysują Ci samochodu, nie bój się. U nas po prostu odejdą, jeśli nikt nie otworzy. Odejdą też, jeśli się im powie, że niestety cukierków nie ma – przerabiałam to kilka lat temu. Ja wiem, że u nas dzieci chodzą (moje nie, bo mają zbyt leniwą matkę), więc te cukierki mam. W zeszły roku dawałam ciastka w kształcie palucha wiedźmy z obrzydliwym pazurem z migdała. To był hit!

      • Ewa pisze:

        Spoko, pewnie jakbym miała dzieci, to inaczej bym do tego podchodziła, a tak to dla mnie jakieś dziwne wymysły są.

        Co do księdza – jego też nie przyjmuję, bo do kościoła nie chodzę, więc jakby do mnie zapukał, to bym się roześmiała w głos (ale nie zapuka, bo sąsiedzi wiedzą, pod którym numerem mieszkają bezbożnicy 😉 )

        • Matka Sanepid pisze:

          A nie masz dzieci. To faktycznie zmienia sposób widzenia świata. I piszę to kompletnie bez złośliwości. Pewne rzeczy stają się bardziej zrozumiałe, często zmienia się w związku z tym poglądy. Pamiętam siebie sprzed dzieci – byłam kompletnie inną osobą.

Skomentuj Ewa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *