Opcja PO

Ja tam eko-matką nie jestem. Ale czerpię z nauk matek niektórych, wyciągam to, co mi odpowiada, to co uważam za przegięcie odrzucam. Kąpałam dziecko w mleku z cycka, jak Reni Jusis (parę łyżeczek mleka na wanienkę zwykłej wody), używałam wielorazówek, nosiłam w chuście, sortuję śmieci, ale piorę w Wizirze, Arielu i Persilu, autem jeżdżę jak głupia i czasami żrę z dzieciakami w KFC. Mimo wszystko jestem bardziej eko dzisiaj niż byłam z 5 lat temu. Zdrowszego podejścia do życia nauczyła mnie koleżanka. Nauczyła mnie na przykład, że mięso kupuje się w dobrych delikatesach, a nie hipermarkecie, warzywa i owoce tylko sezonowe na ryneczku, a jak się chce małosolnego ogórka, to się go robi samodzielnie w domu. Nie używam też kostek rosołowych gotując zupę, a jak w przepisie na ciasto jest napisane „masło”, to wrzucam masło, a nie palmę. Swoją drogą, to ona mnie zmotywowała do pieczenia ciast. Kiedyś nie piekłam wcale.

Ale! Klepię wczoraj z nią na Gadu-Gadu

– Ochlapałam dzisiaj pokrzywy jakimś żrącym chwasty płynem – i w momencie, gdy pisałam: „Tak, wiem, ty byś z pokrzyw zrobiła zupę”, dostałam wiadomość:

– A po co? Trzeba było nadzienie do pierogów z nich zrobić.

No, poseł Niesiołowski byłby z nas dumny. Córki szczaw już jadły, jutro pójdziemy szukać mirabelek, a jak płyn pokrzyw jednak nie wysuszy, to może i tych pierogów spróbuję….?

 

 

 

edit 1: Zauważyliście, że z Matką coś się dzieje? Kiedyś to ino jednego storczyka na parapecie miała, a teraz trawę kosi, poziomki zbiera, pokrzywy truje. Matka chyba dąży do tego, żeby się w KRUSie ubezpieczyć i do PSL-u zapisać…

 

edit 2: Bo ja Wam powiem, że ja fanką Niesiołowskiego to nigdy nie byłam, nie uważam też by szczaw i mirabelki były sposobem na zmniejszenie biedy w naszym kraju, ale prawda jest taka, że żarłam takie rzeczy i byłam całkiem zdrowym dzieciakiem. I chleb ze smalcem się żarło i jabłka takie z ziemi, jeszcze się je opukiwało na kolanie, żeby zmiękły i czym bardziej sine były i rozciapane tym lepsze.  I może mam tasiemca, owsiki, bąblowice jakieś, ale najwyraźniej żyję z nimi już tyle lat, że się polubiliśmy.

22 odpowiedzi na “Opcja PO”

  1. Jadźka pisze:

    ale że nadzienie pokrzyw? nie znam tej opcji 🙂
    A może wyślij Niesiołowskiemu, niech zapoda jakiś przepis dla odmiany od Szczawiu 😉

  2. jez pisze:

    miałam koleżankę ,która kanapki z młodą pokrzywą do szkoły nosiła . Nawet jadalne były 😉

  3. magdaBem pisze:

    poziom szpinaku i tak jest dla mnie wystarczająco wysoki, pokrzywy to już ekstraklasa.

  4. Zaradna Mama pisze:

    Uwielbiam pokrzywy w sałatce i pierogach właśnie 🙂 I zupę szczawiową 🙂 Jako dziecko pożerałam garściami mirabelki, prosto z chodnika 😀

  5. KMAGG pisze:

    gdyby te pokrzywy do nadzieniach ruskich dorzucić to MOŻE bym zjadła, w innym wypadku jestem zdolna jedynie herbatę z pokrzyw wypić.
    Alem Matko jak zdobędziesz przepisa na nadzienie z pokrzyw to uracz nas nim – o mnie czysta babska ciekawość zżera jak takowe się robi.

  6. patisonek pisze:

    Jest sporo przepisow na necie, lacznie z zupa pokrzywowa, salatkami itp. Ostatnio nawet znalazlam przepis na pieczarki smazone z pokrzywami ( zamiast szpinaku). A zeby nie parzyly to trzeba je sparzyc goraca wodą 🙂 herbate z pokrzyw uwielbiam a plukanki wzmacniaja wlosy. Ja eko jie jestem ale pokrzywe sobie cenię 😉

  7. dont_give_up pisze:

    Jak bylam dzieckiem i jezdzilam z babcia po calej Polsce (z Gdanska do Tomaszowa Maz. odwiedzajac po drodze cala babci rodzine i kolezanki), to nie raz babcia przekonywala mnie do zdrowotnych zalet pokrzyw (taaa malemu dziecku z podstawowki takie rzeczy klasc do glowy) i przekonywala do ich jedzenia tuz po zerwaniu, na surowo.Trzeba bylo je tylko tak wymemlac w palcach zeby nie parzyly. Na babcie patrzylam jak na wariatke,potem sobie tlumaczylam, ze przezyla wojne, okupacje i stad takie wynalazki (nie tylko do jedzenia pokrzyw przekonywala…). Pokrzyw raz sprobowalam i potem pukalam sie w czolo,ze mozna to jesc, a szczaw do tej pory uwazam za ochydztwo :))

  8. kasiaszas pisze:

    A mnie babcia tymi pokrzywami po nigach okladala zdrowo jak mialam kilka lat. Co by reumatyzmu na stare lata nie bylo.

  9. Anka pisze:

    Jak byłam dzieckiem, takim całkiem małym, to pamietam, jak starsza siostra mojej babci przyrządzała komosę (taki chwast z ogródka) tak jak się robi szpinak. Smakowała podobnie. A zupę szczawiową uwielbiam :-).

  10. Zaradna Mama pisze:

    MS ja tam żadnych robaków nie mam, jak pies regularnie łykam Zentel 😉

  11. tina pisze:

    ja tam tez żarłam nawet myślałam żeby sobie walnąć teraz w ogrodzie takie wspomienie z dzieciństwa :)Matko dobrze Ci robi ta wieś !

  12. Jola pisze:

    To ja poproszę o ten przepis z farszem z pokrzyw. Jak jakieś znajdę w okolicy to chętnie uskutecznię jedzeniowo

  13. matyśka pisze:

    O matko chyba rozwinąć muszę temat tych robaków:
    One były zawsze, tylko czasem nie wiemy, że żyjemy z obcym (mega obrzydliwym) winne są tutaj lisy i inne mięsojady które rozsiewają cysty bąblowców (kałem).
    Widziałam zakażenia tym pasożytem u zwierząt i ludzi (na studiach) od tamtej pory za żadne skarby nie zjem nic z „ziemi” w lesie. (od mirabelki się nie zarazisz bo mała szansa, że nakupkał na nią lis, wilk itp. 😉
    W zasadzie w Polsce w dniu dzisiejszym są dwa niebezpieczeństwa parazytologiczne
    właśnie echinococus (bąblowiec)
    oraz Toxocara (tasiemiec psi i koci) którego jaja zanieczyszczają piaskownice i wszystkie inne miejsca w których załatwiają się zwierzęta. Tasiemiec jest o tyle niebezpieczny, że może otorbić się w mózgu, oku i każdym innym narządzie człowieka, do zakażenia dochodzi przez zjedzenie cysty lub jaja (z piachem w piaskownicy zanieczyszczonej przez koty)
    …a uzbrojone i nieuzbrojone znane z biologii prawie przeszły już do lamusa, od kiedy świnie nie taplają się w przydomowych gnojówkach…

  14. Ciufcia pisze:

    U nas w domu rodzinnym robiło się nalewkę z pokrzyw, dla zdrowia przede wszystkim. Ale o pierogach słyszę po raz pierwszy.
    A szczaw to i u nas się jadło :).

  15. Izabelka pisze:

    Matyśka,
    W tej chwili z tego co widzę w internecie, tasiemce robią karierę jako środek odchudzający. (A jak nieco młodsza byłam to, chudy na zaczepki co do swojej tuszy odpowiadał, że tasiemca ma.)
    Czego to głupie ludzie nie wymyślą!
    Mirabelki, morwy, pokrzywę, mlecza (mniszek), młodą lebiodę i inne dobrodziejstwa natury się jadło.
    Moich młodych ostatnio morwami poczęstowałam i nawet im smakowało!
    i tu autoreklamę uprawię 🙂
    http://karolki.blogspot.com/2013/06/o-morwie.html

  16. czar_na pisze:

    Może to dzieci podejście zmieniają ? 3 lata temu mieszkając w bloku nie pomyślałam ,że będę miała świra na punkcie ogrodu i zamiast sobie coś kupić ja jeżdżę do ogrodniczego po kolejną roślinkę a doglądać rosnących warzyw w ogródku biega cała rodzina 🙂

  17. tlusta_papuzka pisze:

    Morwy sa pyszne, opychalam sie nimi podczas wakacji na Ukrainie. Mieszkam w srodku miasta, gdzie ani szczawiu, ani pokrzyw nie uswiadczysz… a szkoda.

    Pytanie: oprocz niejedzenia piachu i lisich kup, jak mozna chronic sie przed tasiemcem?

  18. matyśka pisze:

    myć przed zjedzeniem wystarczy 😉 płody lasu i ręce dzieciom po grzebaniu w piachu

  19. Elenka pisze:

    e, to moja żre borówki z lasu obszczane (podobno) przez lisy i inne i żyje. Dawniej ludzie tak robili i ile mnie chorób było? Przewrażliwione i nieumiejące korzystac z tego co jest na około jesteśmy, i tyle.

  20. Zaradna Mama pisze:

    „obszczane borówki” są the best 😀 i jakoś nikt po nich nie umarł 😉

Skomentuj KMAGG Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *