Pakiet onkologiczny

Tomograf tuż obok oddziału onkologicznego i kaplicy. Dlatego „pakiet onkologiczny”. Chociaż obok jest też fryzjer i bar, to jakoś nie pociesza…. Ale zacznijmy od początku.

Na tomograf w polskim szpitalu czekałam pół roku. Nie spinałam się za bardzo, bo uznałam, że jak mam wykitować, to i tak wykituję. Jednak skoro już się doczekałam, to nie chciałam się spóźnić. Badanie na 15, do przejechania 10 km, to uznałam, że wyjdę z domu… o 14.00. Bo po drodze jeszcze zahaczyć trzeba o pocztę, bankomat i podpisać umowę na urodziny Córki Drugiej. A ponieważ założyłam, że na poczcie będzie kolejka, bankomat zepsuty, w sali zabaw 10 innych rodziców do podpisania umowy, a na parkingu pod szpitalem ani jednego miejsca postojowego, wyszłam ostatecznie o 13:45. I oczywiście, skoro miałam duży zapas czasu, to na poczcie od razu zostałam obsłużona, bankomat wypłacił mi 200 zł bez jęczenia, podpisanie umowy zajęło mi 30 sekund, a pod samym szpitalem były ze trzy wolne miejsca. Byłam więc o 14:30….

Znalazłam tomografię, wpadłam na pielęgniarkę. Ja nie wiem dlaczego, ale na mnie wszystkie pielęgniarki krzyczą. I zawsze się zastanawiam czy mi źle z oczu patrzy, czy te pielęgniarki się takie wkurwione rodzą, czy stają się takie po 20 latach wymiany basenów i życia z pensji na poziomie 1300 netto.

No w każdym razie zaczęłam błądzić po tej tomografii, aż trafiłam na pielęgniarkę, która kazała mi iść do okienka….

– Ale przy okienku nikogo nie ma…

– Zaraz będę!

No dobra, dobra. Faktycznie. Wlazła za okienko.

– Słucham?

– Na badanie, na 15.00, jeśli nic nie pomieszałam.

– Wyniki!

– Jakie wyniki?

– Krwi. Kreatynina.

– Nie mam…

– Dlaczego?

– Bo nie wiedziałam…

– A karteczkę pani dostała?

– Dostałam… doczytałam, że mam być na czczo, zestresowałam się i więcej nie zapamiętałam…. A to było pół roku temu, karteczka już się w lesie rozłożyła.

– To jak to sobie pani wyobraża?

– … że mi zrobicie badanie bez kontrastu? – spytałam pełna nadziei. A zrobiłam się wtedy taka malutka….

– Jak to bez kontrastu?

– No nie wiem. Normalnie chyba. Ja jestem po kulturoznawstwie, nie po medycynie.

– Pani pójdzie do poczekalni i poczeka!

To poszłam. Na miękkich nogach, ale poszłam. Usiadłam, wyjęłam telefon i pożaliłam się Marjannie, że chyba mi nie zrobią tego badania. I napisałam coś tak głupiego, że Marjanna wpadła pod biurko. Tak, wiem, idiotyczne to było:

– To jest szpital, do cholery! Powinni mi pobrać krew i po kwadransie mieć wynik…

Tak. Marjanna omal się nie udusiła ze śmiechu. Bo chociaż od jakiegoś czasu korzysta z brytyjskiej służby zdrowia, to poznała wszelkie SORy dostępne w mieście stołecznym naszego kraju.

Gdy ona się śmiała, ja przyjrzałam się bliżej swoim współtowarzyszom. Panie i panowie po 70-tce. Bladzi, każdy z butlą mineralnej, z wenflonami wbitymi w żyłę, z których sikała krew.

No dobra, nic im nie sikało, ale dla mnie wenflon równa się ból, łzy, pot, krew…

Bo nie znoszę jak się mnie kłuje. Z dwóch porodów najgorzej wspominam właśnie wkłuwanie. U dentysty proszę o wiercenie bez znieczulenia, bo igła to zło.

I w tym momencie byłam wdzięczna samej sobie, że zapomniałam o tej karteczce, że nie mam ze sobą żadnego wyniku kreatyniny, bo żadna szalona pielęgniara  nie będzie mi wkłuwać nic w żyłę i nie będzie mi podawać kontrastu….

No i tak siedziałam do 15:40, z nadzieją, że prześwietlą mi ten łeb.

– Ty się może spytaj czy cię zbadają, czy trzymają tam tak dla sportu – zasugerowała Marjanna.

Nie trzymali. Łeb prześwietlili. Oby znaleźli tam mózg… Wyniki w czwartek. Trzymajcie kciuki, żeby onkologia i kaplica nie były w pakiecie.

42 odpowiedzi na “Pakiet onkologiczny”

  1. Matka Sanepid pisze:

    kurde, ale lipa 🙁

  2. Marjanna B. pisze:

    Wszystko OK, ale mam jedno pytanie – skąd miałaś 200pln na koncie?!? Coś czuję, że podkoloryzowałaś 😛

  3. Matko takie życie. Trzeba poprawić koronę, cycki do przodu i miecz w dłoń i walczyć ☺

  4. Monika pisze:

    Za dobrze byś chciała mieć żeby tak w pakiecie dawali i resztę 😛
    Ja tam się zastanawiam po cholerę. do lekarza lazłam. Nie dość w babskiej części dolnej cuda jakieś poznajdowali (i nie był to niestety zagubiony sprzęt wibrujący 😉 ) to jeszcze z rozpędu górę zbadali i śmią twierdzić że i cyc kryje tajemnice.

    Nieeee, nie mam zdecydowanie zdrowia, co by łazić po lekarzach.

    Będzie dobrze. Innej opcji nie ma.

  5. Robią mi tomografie z kontrastem co miesiąc i nigdy mi jeszcze badań krwii nie robili. Ale cóż irlandzka służba zdrowia.

  6. Właśnie miałem tomografie i rezonans. Odcinka lędźwiowego i nigdy wyników krwi…
    Cos mi się wydaje ze ktoś się pomylił
    Poszukaj tej karteczki. Co.??? Jestem ciekawy.

    • Agata pisze:

      Ja mam od 3 lat co roku rezonans z kontrastem. Za pierwszym razem nie musiałam mieć wyniku kreatyniny, następnym razem już tak, ponieważ zmienił się rodzaj kontrastu niby jest silniejszy. Co szpital to obyczaj.

    • Większość szpitali wymaga jeśli badanie jest z podaniem kontrastu

  7. Beata Naska pisze:

    trzymam kciuki za znalezienie mózgu!!

  8. Dobrze gada…mi tez kazali kreatynine zrobic przed tk glowy

  9. Oo bykas pewnie w tym szpitalu gdzie ostatnio sor pacjenta zgubil z karetki. Szukaja a nikt nie wie gdzie on jest, ” poszukaj se pani sama”

  10. Mirka pisze:

    Większość pacjentów nie słyszy co się do nich mówi, ani nie czyta co się do nich pisze na karteczkach i innych dokumentach. Bo są zestresowani albo znerwicowani albo się spieszą albo cały czas sami gadają albo rozpraszają ich brzęczące w torbie komórki niosące ważne wieści… Czasem udają zabawnych lub roztargnionych. Mają wszak prawa pacjenta. Obowiązków już nie. Jeśli rzeczona pani z okienka dostanie takich 5/dzień, wierz mi ręce opadają i nie jest to nic śmiesznego.

    • Matka Sanepid pisze:

      Ja za to mam klientów, którzy nie płacą na czas. Bo rachunek nie doszedł, bo księgowa jest na urlopie, bo bank nie działa…. Każdy nosi swój krzyż….

  11. Izabelka pisze:

    Ale jak ten mózg znajdą to będzie problem: co z nim zrobić… 😉

  12. Monika pisze:

    Ja od 2 lat co 2 miesiace mam tomograf z podwojnym kontrastem I ani razu wynikow kreatyniny nie chcieli. Wydaje mi sie, ze jakos inaczej tu ( Holandia) sprawdzaja. Ostatnio mi powiedzieli, ze nerki pracuja swietnie.
    Holenderski personel medyczny jest bardzo mily I przyjazny. I tu sie nie czeka na badania, no moze maks. 2 tygodnie. W polskiej rzeczywistosci NFZ chyba bym sie juz nie odnalazla
    Tez trzymam mocno kciuki. Mam, nadzieje, ze napiszesz o wynikach.

  13. malame pisze:

    he he, a ja dziś miałam robiony tomograf głowy – czekałam od listopada, ale miałam wynik kreatyniny, wenflon mi założyli, krew siknęła jak wyjmowali ;p blade panie po 70 były!
    łączę się w bólu oczekiwania na wynik!

  14. Magda Diak pisze:

    Ale co? Bez kontrastu Ci w końcu zrobili?

  15. Analityk pisze:

    Tak tylko a propos tego tego kwadransa – pomijając już to, że faktycznie niestety polska służba zdrowia tak nie działa, to nawet zrobienie wyniku „na cito” w wypadkach zagrażających życiu zajmie ciutkę dłużej. I to nie że szczury laboratoryjne leniwe i wredne, ale krew się odstać musi, odwirować, przeseparować a i wykonanie badania na przeciętnym analizatorze trochę trwa. Że sobie tak pozwolę pomarudzić, bo to niby drobiazg, ale jak mi dziesiąty tego dnia pacjent się dziwi, że nie, „nie da się na za dziesięć minut” to mam wrażenie, że całość populacji uważa, że my te próbki krwi magicznie wzrokiem prześwietlamy. A już nie daj borze testy, co to ładne parę godzin trwają…

  16. Marzena pisze:

    Nigdy nie wiadomo jakie wrażenia się trafią, ale wiadomo, że jakieś na pewno. Mój syn, mając lat niespełna 6 również miał zalecony rezonans głowy. Sytucja pokręcona, bo aby zrobić nieco szybciej niż za pół roku, musieliśmy pójść położyć się na oddział i stamtąd dopiero na badanie. Na oddziale zrobili tę kreatyninę, ale mój alergik kaszlnął, więc nas wykopano, bo rzekomo chory, a z infekcją nie wolno. Pojechaliśmy prosto do pediatry i alergologa, żadnej infekcji nie było, ale kaszleć nie wolno i kropka. Udało się zdobyć kolejny termin na za miesiąc już bez oddziału nawet. Przybyliśmy, ale tamta kreatynina zrobiona na oddziale się była przedawniła. Nikt nam skierowania na nową nie dał, a bez niej badanie niemożliwe. Wysłali nas do labu na badanie, potem kisiliśmy się z dzieckiem 2 godziny, czekając na wynik, potem kolejne 3, bo przecież przeleciała kolejka do badania i trzeba było czekać, bo inni umówieni mieli pierwszeństwo. Dziecko oczywiście na czczo. Późnym popołudniem wreszcie się za nas zabrali. Przygoda. Grunt to optymistyczny wynik i zdrowie, czego życzę! 🙂

  17. Marzena pisze:

    Aaa, jeszcze co do szybkich wyników. Ja polecam prywatne gabinety weterynaryjne :] Mój pies przed zabiegiem oddał odrobinę krwi, wet zniknął za drzwiami drugiego pokoju i zanim pies zdążył obwąchać gabinet, morfologia była gotowa 🙂 Tylko to się jeszcze trzeba czworonogiem urodzić.

  18. Ha! Matko, bez obrazy dla Ciebie, ale uwierz- kaplica, tomograf i onkologia to nic takiego w szpitalu u Ciebie. Ja się leczę onkologicznie w Jeleniej Górze i kiedy tam pojechałam pierwszy raz i na onkologię zeszłam na… poziom -1 to od razu do swojej mamy, która była ze mną, powiedziałam, że to strasznie pokrzepiające dla chorego, ten poziom -1 jest chyba po to by chory już do ziemi zaczął się przyzwyczajać 🙂 To był hardcore 🙂

Skomentuj Marzena Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *