I poszła moja dzidzia mała, moja miśka, moja laleczka, mój pluszowy zajączek, moja kaczuszka, mój koteczek, pieseczek… pierwszy raz do przedszkola. E, poszła? Pojechała! Bo dupcię Hondą wozi i matkę ma za szofera. Całą drogę Córka Pierwsza siostrze mówiła, że ta się ma nie stresować, bo przedszkole jest fajne, ale jak zobaczyła, że wejście jest inne, szatnia inna, sala inna, tylko panie i koleżanki te same, to wyła jak bóbr. Córka Druga patrzyła na nią, jak na UFO (swoją drogą… film „Paul” jest zarąbisty, polecam!).
Córka Druga poszła ze mną na zajęcia adaptacyjne. Poszła i nic więcej. Bawić się nie chciała. Tańczyć nie chciała. Śpiewać nie chciała. Dopiero jak panie wyjęły chustę animacyjną, to poczuła się pewniej, bo kiedyś na zajęciach bibliotecznych też taką widziała. Ale ogólnie foch. Bo moje młodsze dziecko woli dorosłych niż inne dzieci. No siostra przejdzie, ale już taki trzyletni Stasiu, który był wczoraj u nas, to już był wrzód na tyłku Córki Drugiej, zwłaszcza że chciał jeździć na jej hulajnodze. Dzieci złeeee, panie dobre. Ostatecznie maznęła jakiś tam rysunek, poszła do szatni, założyła buty i stwierdziła, że chce iść do domu. Nie protestowałam, bo po nieprzespanej nocy i godzinie wśród dwulatków i ich rodziców głowa mi spuchła jak balon i obiecałam sobie, że w środę zostawię Córkę Drugą na progu sali i ucieknę. Wtedy na pewno obie będziemy bawić się lepiej.
mam podobnie tylko ze moja 3 letnia córka beczy jak ma wyjść z przedszkola do domu 😀
O bosz, Matko S, uświadamiasz mi co mi tak ostatnio puka. To puka wrzesień do moich drzwi, brrr!
Wrzesień jeszcze nie jest taki straszny. Najgorszy jest listopad i luty.
Ale że szkoła i koniec wakacji i dzieci wrócą do domu i znów o 5.10 będę musiała wstawać – brr
O tak sama nienawidzę listopada…mimo, że to m-c moich ur. a z lutego maż i CD moja, jedynie CP się wybiła na styczeń 😉
true :o)))
moj trzylatek juz tydzien jest przedszkolakiem…chodzi chetnie,obserwuje,reguly omija narazie szerokim lukiem…obiady tez sa beee a jak przychodze po niego to wychodze z nim jak z pijawka przyklejona do nogi 🙂
a mój maluszek, pluszaczek, kwiatunio (no dobra… dziesięcioletni chłop jak dąb) wyjechał dzisiaj na pierwszy w życiu obóz, autokarem 500km … masakra siedzę jak na szpilkach i pacierze odmawiam aby bezpieczny był i ewentualnie dobrze się bawił…
Puściłaś dziecko? autokarem??? Kurna, współczuję. Serio…
Matko, a przedszkolanki znaja Matki bloga? 😀
Nie wiem, dlatego o przedszkolu piszę zwykle dobrze 😉
Slusznie 😀 Powodzenia w oswajaniu z grupa. Moja pyza uwielbiala przedszkole. Teraz uwielbia szkole. Wszedzie jej dobrze gdzie glosno i duzo ludzi, nie wiem po kim to..
Moja trzylatka (już w czwartek) do przedszkola chodzi od początku sierpnia, tylko raz – już po kilku dniach – trzymała się mojej nogi i miała problem z wejściem do sali. Teraz lata jak na skrzydłach i z duma wszystkim oznajmia, że „ona nie chodzi do źobka – ona chodzi do psiećkola” 🙂
Super, że bez problemów. Piękna szatnia.
A moja córcia miała tydzień adaptacyjny – w czerwcu 🙂
i co zostawisz Córkę Drugą, czy pozwolisz napawać bliskością Mamy? Pytam ironicznie, bo mnie synek załatwił tym, że zaczął znosić jakieś choroby i wycofałam się z decyzji, a teraz zaciskam zęby na myśl o kolejnym roku tete a tete z maluchem…
Dzisiaj to ja mam w nosie bliskość z nią. Bym ją dzisiaj rozniosła, tak jak ona roznosi dom. A choroby nie są dla mnie pretekstem do rezygnacji z przedszkola. Musi przechorować, potem przejdzie. Trzeba tranem poić od września do końca kwietnia.
ech, majne homeopatka zaleciła jeszcze rok go przetrzymać, no chyba, że chcę żeby z dziecka, które w ogóle nie chorowało, wpadał z antybiotykoterapii w antybiotykoterapię. Jakieś tam pierdu pierdu o gotowości systemu immunologicznego i emocjonalnej dojrzałości, która u chłopców pojawia się później, niż tak jak u córki, która łaziła za mną – na zapisz mnie, zapisz! a potem pomachała bye, bye i nie chciała wychodzić z przedszkola. Raczej pójde po prozac dla siebie, ech…
ja też przechorowałam synka w przedszkolu – dzięki Bogu, prowadzi je była pielęgniarka, która rozumie, że dziecko po prostu musi mieć okres „wychorowywania się”, więc nie było z tym problemu, aczkolwiek pierwsze 3 lata, to …. dżizas… teraz jak mu cieknie z nosa to się cieszę, bo przynajmniej nie cieknie po gardle i nie infekuje he he :o))) ostatnio na Helu biegał na bosaka przy takim wietrze, że dzieciaki chodziły w czapach zimowych. A pod koniec dnia… jakby stopy trzymał przy piecu… nie wiem, jak on to zrobił :o))) fakt faktem, że odkąd skończył 4 lata i przestałam się jakoś nadmiernie przejmować przeziębieniami (podaję omegę3, witaminy, aloes i takie tam – żadnych leków), to tfu tfu na psa urok, jest cisza :o))) kataru nie liczę – zawsze jakieś pyły / pyłki drażnią :o)))
wozi się Hondą ten mały puszek-okruszek bo hulajnogą miałaby za daleko.
A ja nadal nie mam przedszkolaka i raczej już w postaci mojej CP mieć nie bd bo za rok już oddział „0”, więc kolejny rok przed nami ja+CP+CD…yyy nervosolu dajcie!!!!
zgadzam sie co do Paula! a czas leci, juz nie pamietam jak to było….
Uhh… straszny ten wrzesień i zbliża się nieubłaganie. A Luśka do żłobka, w którym niestety żadnych dni integracyjnych nie było…
Pffff, mój się nawet na mnie nie obejrzał, wziął woźną za rękę i sru do sali z zabawkami i dzieci – a ja zostałam w szatni i strumieniami mi łzy leciały
Też tak miałam przy pierwszej! 😉 Wyłam jeszcze po wejściu do pracy 😉 A ona grzecznie poszła!
Jejku, jaki cudowny początek twojej wypowiedzi 😛 a myslałam, że tylko ja tak mysle o swojej młodszej bejbe – jak mi juz brakuje zdrobnień to dodaje sformułowania: bibibibi bobobobo bububu moje bibi ;D