Plan połamanej MS

Ostatni dzień zajęć adaptacyjnych. Córka Druga od parkingu jęczała pod nosem „boję się, boję się”, a Córka Pierwsza uspokajała, że ją odprowadzi, że będzie za ścianą i takie tam rzeczy, które CD miała głęboko w nosie. Znowu przekroczyła drzwi sali razem z framugą, ale po chwili ryczeć przestała i mogłam spokojnie iść… chociaż nie, ja nie szłam, ja się przesuwałam do przodu… Ale o tym później. Gdy wróciłam po dwóch godzinach Córka Druga stała w kolejce do wyjścia, bo akurat wszyscy rodzice zaczęli się zbiegać. Gdy wyleciała z sali krzyknęła:

– Jajnie było!

Jak jajnie, to jajnie, tylko się cieszyć. Dostała w grabę Pana Zgniotka i zapewniła nauczycielkę, że przyjdzie w poniedziałek na dłużej. Czyli na 4 godziny. Czad! A ja wprowadzę swój plan w życie… Ale o tym za chwilę.

Dlaczego nie szłam, tylko przesuwałam się do przodu? Bo znowu mi strzeliło w krzyżu i to nie jest „jajne”, ani tym bardziej „fajne”. Jak wsiadałam do Hondy, to jakoś tak dziwnie się przekręciłam…. Nigdy więcej auta z niskim zawieszeniem! Jak idę, to boli, jak siedzę, to drętwieją mi kończyny, ale oczywiście zlazłam całe miasto, dźwigałam kilogramy mięsa na niedzielną domówkę, na którą robię szwedzkie klopsiki, tony śliwek do ciasta, malin, bo nagle staniały z 7,5 zł do 4 zł, a uwielbiam i w poszukiwaniu papieru do robienia naprasowywanek. Bo chciałam dziecku skutecznie, acz ładnie i bez niszczenia tkanin oznaczyć kołderkę, poduszkę, ubranka etc. Ale nie znalazłam cholerstwa. Ani w sklepach plastycznych, ani w pasmanteriach, nawet w drukarni nie było. Szkoda. Marker pójdzie w ruch, a chciałam tego uniknąć. Wyszywać też nie będę, bo nie umiem, nie lubię, nie mam czasu.

A jaki mam plan? Otóż, w związku z tym, że jakoś nie mogę schudnąć, mimo że podobno lody wcale nie są kaloryczne, bo organizm potrzebuje dużo energii, by je ogrzać, a do tego nawalają mi plecy, zacznę chodzić na basen. Maksymalnie dwa razy w tygodniu, bo jednak wejście kosztuje. Rozważałam też bieganie, ale nie… to nie dla mnie. Zresztą Córka Druga chyba ma podobno podejście, bo jak wczoraj wracałyśmy do domu przez las i jeszcze zanim jej powiedziałam, że jestem wilkiem, to mijał nas biegacz i bardzo sapał…. Córka Druga zaczęła go przedrzeźniać i się nabijać… Od razu wyobraziłam sobie, jak ja biegnę, taka czerwona, spocona, z przekrwionymi oczami, dyszę ciężko, a jakieś małe dziewczynki się ze mnie naśmiewają. Nie, dziękuję. Wolę wejść do wody i wystawać tylko głową. I zachować resztki godności. Jajnie będzie!

 

 

Edit:

Kupiłam ostatecznie papier do naprasowanek w Auchan. Dostałam 5 sztuk w opakowaniu, więc za rok mi przypomnijcie, że w tym kupiłam zapas…

Poza tym, jak przekonać dwulatkę, że idea Pana Zgniotka polega na tym, że on się odkształca??? Bo ona ryczy i rozpacza za każdym razem jak Zgniotek spadnie na podłogę i zrobi się płaski, a jak go CP zgniotła, to już w ogóle był ryk…..

14 odpowiedzi na “Plan połamanej MS”

  1. Agnieszka pisze:

    Matko, nie męcz się 🙂 ostatnio wypatrzyłam na innym blogu – http://podpisane.pl/ i postanowiłam zapamiętać – sobie na przyszłość, a mojemu bratu na już 😀

  2. Moni@ pisze:

    Matko to mamy podobne plany…ja tez nie mogę schudnąć i tez postanowiłam zacząć chodzić na basen:)) A zamiast biegac – będę duuuzo chodzić, bieganie przy chorym kręgosłupie nie jest zalecane wiec odpuszczam sobie. Powodzenia życzę Tobie i sobie 😉

  3. ” (…) biegnę, taka czerwona, spocona, z przekrwionymi oczami, dyszę ciężko, (…)” – OMG, padłam pod biurko i nie mogę się podnieść.
    Czy TY Matko możesz nie publikować w czasie pracy??? Bo cała firma chyba słyszała, jak ryczę ze śmiechu 😉

    PS. Publikuj, nawet o 2 w nocy, a ja i tak będę Cię odwiedzać. To tylko taki żarcik był 😉

  4. Malina Lech pisze:

    Bo ten papier do naprasowywanek w papierniczym sprzedają 🙂

  5. Jola pisze:

    Matko, polecam zumbę.9 kg mniej od Kwietnia…:)

    • Matka Sanepid pisze:

      nic w czym trzeba trzymać rytm….

      • Mjks pisze:

        Za chwilę będzie zimno, to lodów się odechce i Matka sama zleci.

        A swoją drogą kiedyś wyjmowałam z szafy prześcieradło i natknęłam się na takie z moim wyszytym imieniem (chociaż ciągle przynosiłam do domu choróbska, więc w sumie to ze dwa miesiące mojego przedszkolowania by się uzbierało). Ale jakoś mi się smutno zrobiło, że ten czas tak szybko leci…

  6. Kura zła pisze:

    a ja jakiś czas temu w Lidlu kupiłam. 10 arkuszy chyba 14 zł… tylko że jan do predszkola to za jakieś 3 lata dopieor idzie 🙂

  7. Kasia pisze:

    Matko, kupiłam córce naprasowanki na podpisane.pl
    fajne to to, mogę z czystym sercem polecić. sto sztuk podpisanych metek styknie na jakiś czas 🙂

  8. Kasia pisze:

    o, ktoś juz to polecił 😉

Skomentuj inia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *