To u mnie rodzinne

Moja drukarka nie działa. Nie działa od dawna, więc przywykłam do tego, że jak trzeba wydrukować jakiś ważny dokument, to wysyłam go do zakładu dziadka. Bowiem dziadek razem ze swoim bratem prowadzi zakład poligraficzny, drukarnię… jeden pies. Grunt, że ma zawsze działający kartridż. Do ważnych dokumentów zaliczam przede wszystkim umowy o dzieło o wartości powyżej 2000 zł netto oraz karty pokładowe i e-bilety, bo wolę, jak są na dobrym papierze i w opcji full kolor. A w drukarni, tudzież zakładzie poligraficznym natknąć się na jakiś papier łatwo.

Pierwsze karty pokładowe dostarczył mi dziadek w maju, gdy z córkami leciałam do Holandii. Bilety były z jakiegoś lakierowanego, grubego i sztywnego jak dębowa deska papieru. Żeby się nie podarło, nie zmoczyło, nie zniszczyło. Komukolwiek na lotnisku, czy w Polsce, czy w Holandii, podawałam te bilety słyszałam, że ten papier taki ładny i że szkoda, że i tak trzeba go przerwać. Gdy leciałam do Hiszpanii moje bilety były z papieru kredowego, do tego jakiś druk cyfrowy czy buk wie co jeszcze. I to samo. Że taki ładny ten papier, że szkoda, przecież to tylko bilet.

No to tym razem, wysyłając karty pokładowe na mój piątkowy lot do Holandii dodałam w mailu:

Bardzo proszę o ładne (ale bez przesady, bo znowu na każdej bramce będą mnie o papier pytać…) wydrukowanie moich kart pokładowych.”

Dostałam odpowiedź od wujaszka mojego, ojca chrzestnego ponoć (nie wiem… nie pamiętam tego dnia…), który zasadniczo powinien otaczać mnie opieką, wspierać i wychowywać w duchu chrześcijańskim…

Tym razem wydrukowałem na badziewiackim papierze. Czarno-białe. Szczęśliwej podróży.

Teraz już wiecie, że w mojej rodzinie geny złośliwości są silniejsze niż te odpowiedzialne za serdeczność i szerzenie miłości.

18 odpowiedzi na “To u mnie rodzinne”

  1. Ale o co chodzi? Przecież życzł szczęśliwej podróży.

  2. Agnieszka pisze:

    Pani Matko, proszę nie pisać o takich kwotach jak 2000 zł netto (!) za umowę, bo lajków odejdzie. Jak można tyle zarabiać.

  3. dostałam te bilety. Nie kłamał…..

  4. przynajmniej nikt nie zwróci na nie uwagi, to chyba lepiej niż rzucać się w oczy na lotnisku, choć z takim wzrostem, pewnie trudno się przemknąć niezauważoną 😉

  5. Joanna Marlewska via Facebook pisze:

    I co? Bardzo brzydkie?

  6. Madzia. pisze:

    Echhh. Opowieść tym razem mnie nie porwała (przecież chciałaś, to masz…) ale to zdjęcie…. to zdjęcie….To moja młodość i miłość mojego życia. Literki z króbek przełożone do wierszownika, a potem te takie wypełniacze (nazwy nie pamiętam) i kartkę na to i drukujemy…drukujemy… Magia…

  7. tlusta_papuzka pisze:

    To nie złośliwość, to się zdrowy rozsądek nazywa 🙂

  8. Małgorzata Barczyk ja przechodzę zupełnie niezauważona. Mam rozbiegany wzrok, trzęsą mi się ręce, a na pytanie, czy posiadam „any liquids” odpowiadam, że żadnej benzyny, ani troszeczkę…

  9. Olka pisze:

    No to przeczytałam…zacznę pracować w końcu…. może …. od tygodnia siedzę i czytam Twojego bloga – od początku (mogłabyś zrobić jakiś konkurs dotyczący treści bo jestem na bieżąco, to jak nie w totka, to może coś u Ciebie coś wygram;))). Wiem nawet dlaczego mi się podoba bo jest normalny!, traktuje macierzyństwo bez zbędnego misiowania, z lekko nawet olewczym – ale uważam, zdrowym podejściem do życia, bez sra… żarem że dziecko na obiad je frytki, a na śniadanie je ciastko bo ja mam akurat gorszy dzień – (bo wiele matek tego nie wie ale – jak się raz na miesiąc chociażby da dziecku frytki lub żelka to one nie umierają – a takich blogów jest z milion). Miłej podróży więc życzę, czasu na zdanie relacji na blogu i 'selfi’ takiego jak z Holandii (popłakałam się ze śmiechu) POZDRAWIAM!!!

  10. Agnese pisze:

    Hahaha… no serdeczny wujaszek. Już go polubiłam 😀
    Matka nie jęczy, bo sama chciała 😉

Skomentuj Matka Sanepid Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *