Kupiłam rower, nówka sztuka. Kilka osób zaangażowało się w tę akcję, ale i tak ręka przy płaceniu mi drżała. Ale sobie pomyślałam, że nie dalej jak miesiąc temu PMS (Przyjaciel Matki Sanepid) kupował pedalskie buty. Znaczy wszystko z nimi prawidłowo, czarne były, kształt butów sportowych, ale są rowerowe, takie co się wczepia w pedały, dlatego on je nazywał pedalskimi. I on za te buty zapłacił 500 zł.
No, to ja mam rower. Teraz jeszcze kiecka w marynarskie paski, zwiewna apaszka, kapelusz oraz szpilki i mogę na nim jeździć. Bo tak w bojfrendach z dziurami i rozwiązanymi njubalansami to głupio na takim rowerze, nie?
W każdym razie przyjechałam ze sklepu tym rowerem i myślę sobie: nikogo znajomego po drodze, w domu pusto, nie ma z kim się radością podzielić. Ale patrzę – sąsiad idzie. I tak ma mnie za wariatkę, to trzeba PR utrzymywać na stałym poziomie.
– Hej! Sąsiedzie! Ładny?
– Ale co?
– No czy ładny się pytam – wskazałam rower paluchem.
– Nie widzę… – sąsiad bez okularów… więc mu bramę otworzyłam, kazałam podejść bliżej.
– Noooo, to dla córki na urodziny? – spytał.
– Nie! Na moje urodziny! Chociaż nie… urodziny mam w sierpniu. Ale dla mnie. Ładny, prawda?
– No ładny… taki…. holenderski, nie?
Dżizas. Człowiek się nagada po próżnicy i nic z tego nie ma. Poza rowerem oczywiście. 20 km na nim zrobiłam dzisiaj.
Tylko za tę cenę, to on powinien sam jeździć. A nie, że człowiek pedałować musi. Skandal.
54 thoughts on “Zgadnijcie co! (podpowiedź: dzyń, dzyń)”