Albo architektem, jak twierdzi mój mąż. Jednak dużo wskazuje na to, że zostanie meteorologiem.
Gdy po godzinie 17.00 wyszłam z córkami i ciotką M. wraz z jej córką K. do wesołego miasteczka, niebo było błękitne i słoneczne. Do miasteczka 3 km. Dziewczyny przejechały się dwa razy na karuzeli, w tym raz całe 20 sekund, bo Córka Pierwsza się popłakała i chciała zejść, oraz poskakały na trampolinie (chyba taniej by wyszło kupić jej trampolinę niż ciągle bulić 5 zł za 5 minut radości), więc około 18.30 uznałyśmy że czas wracać do domu.
Córka Pierwsza spojrzała w niebo i orzekła:
– Jedziemy*, bo będzie padać.
Spojrzałyśmy w górę na kilka ciemniejszych chmurek i pocieszyłyśmy zgodnie, że nie będzie. W połowie drogi coś za nami błysnęło…
– Będzie burza??? – spytałam
– Nie będzie – zawyrokowała ciotka M. – Błysnęło, ale nie huknęło, znaczy że daleko jest.
– Będzie padać… Będzie burza! – znowu prorokowała Córka Pierwsza.
Zmoczyło nas pod blokiem….
Sprawdzalność opadów:
– Córka 100%
– TVN Meteo 83%
– Ciotka 0%
* były na laufradach