Pora na bajeczkę

Godzina 2:30. Budzi nas tętent stada bizonów. Córka Pierwsza idzie znaczy się. Idzie, wali piętami o panele, z trzaskiem zamyka drzwi do swojego pokoju. Pakuje się nam do łóżka popłakując:

– Tato, połaskocz po stópkach. Buuuu

Taaa, po tych dudniących co noc piętach – pomyślałam sobie i już miałam zasypiać, gdy Córka Pierwsza się rozkaszlała. Jak się okazało kaszel, jak ziewanie potrafi zarażać, więc w duecie sobie tak kasłałyśmy. Uznałam jednak, że nie ma co małżonkowi stereo robić, zabrałam poduszkę, kołdrę (mamy dwie od pewnego czasu) i poszłam na kanapę.

O 5:30 znowu przez nasze mieszkanie przebiegło stado bizonów, które zmaterializowało się jako moja starsza córka. Otworzyłam jedno oko, by zlokalizować wroga i usłyszałam:

– Mamo, włączysz mi Śpiącą Królewnę?
– Włączę – odpowiedziałam, ale przez mogą głowę przeszło jedno, urocze zdanie: Jakbym mogła, to bym cię wrzecionem tak w dupę ukłuła, żebyś pospała 200 lat nawet, a nie 100!

I z Królewną Śnieżką w tle drzemałam do 6:50…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *