Konkurs – do wygrania multicooker Redmond

Wpis powstał przy współpracy z firmą Redmond*

* Nigdy nie wiem, dlaczego piszę „współpracy”. Przecież ja tutaj odwalam najcięższą robotę… Niby nie za darmo, ale jednak.

Jednak przejdźmy do rzeczy. Wyobraźcie sobie, że napisaliście na drzwiach ubikacji w pracy „Kaczor D*pa” i zostaliście skazani na 10 lat łagrów… Albo nie, przecież to kompletnie nierealne.

W takim razie wyobraźcie sobie, że w ziemię uderzył duży meteoroid i wszystkim ludziom grozi zagłada. Wyjątkowo nie biegacie jak opętani i nie szukacie ratunku oraz nie żegnacie się z rodziną, ale postanawiacie zjeść ostatni swój posiłek. I nie mówcie mi tutaj, że w takiej sytuacji najpierw zabrakłoby na ziemi jedzenia. To nie „Sonda”, a ja nie Tomasz Rożek, nie znam się na efektach trzaśnięcia w ziemię meteoroidu. Znam się jednak na żarciu, siedzę w temacie dzień w dzień od 35 lat.

I tak macie swój ostatni posiłek… Jaki by był? Co chcielibyście skonsumować na godzinę przed odejściem z tego marnego padołu? (uwaga, lokowanie produktu) Zaznaczam, że nie musi być to pieczeń z multicookera, chociaż przypominam, że w multicoocerze zrobicie każde danie, bez wysiłku, mieszania, kipienia i przypalania. Można też wyjąć gotowe danie z lodówki, nacisnąć przycisk podgrzewania i zjeść dobry obiad zanim ziemię ogarną ciemności i zadziobią nas kruki.  Czasami warto przed śmiercią wyczyścić lodówkę… (koniec lokowania)

Od tego momentu zbieram odpowiedzi (max 500 znaków ze spacjami) w komentarzach POD TYM WPISEM, a osoba, którą wybiorę otrzyma…. wait for it:

Multicooker REDMOND RMC-M4502E + blender RHB-2923-E

multicooker

Konkurs trwa do 23:59, 29 marca roku bieżącego, ogłoszenie wyników nastąpi 30 marca o godzinie 10.  Zdecydowanie się opłaca. Można też się podlizywać, a nuż się Wam uda…

Jeśli nie wiecie czy warto pomyśleć i naskrobać te 2-3 zdania, to poczytajcie TUTAJ.

182 odpowiedzi na “Konkurs – do wygrania multicooker Redmond”

  1. Magda pisze:

    A ja bym poszła w deser…
    (Ciekawa jestem, czy mogłabym taki sernik orzechowy z moich wypieków zrobic w takim Multicookerze…)

    Ale do rzeczy. Po ostatnie danie życia wysłałbym męża. Ja juz bym sobie odpuściła gotowanie, bo mam go powyżej dziurek od tego i tamtego 🙂 Wymagająca nie jestem 🙂

    Pączka bym zjadła… albo 5, albo mega czekoladę 🙂 i tak nikt juz nie patrzy na obwód bioder jak mu sie kończy żywot 🙂

  2. Kasia pisze:

    Co bym zjadla.. hm.. jako kobieta (szczegolnie w sytuacji stresujacej) zjadlabym cokolwiek. A z okazji zaglady ludzkosci to cokolwiek byleby duzo 🙂 …w sumie to kazda okazja jest dobra zeby napelnic brzunio:)

  3. Caro pisze:

    Cóż zjeść w przededniu Apokalipsy,
    nim czarny scenariusz „Dies Irae” się ziści?
    Czy tort bezowy co rozwiewa troski?
    Czy ośmiorniczki a’la Sikorski?
    Te rarytasy to dla mnie zbytki.
    Zjadłabym wtedy po prostu… FRYTKI!

  4. Vaselina pisze:

    „Oda do Matki Sanepid”
    O najwspanialsza pośród wszystkich Matko,
    co szczycić się możesz przeuroczą dziatwą.
    Ja Ciebie cenić już nie mogę wyżej,
    więc mi nagrodę w tym konkursie przydziel.
    Pytasz co bym spożyła na mą ostatnią wieczerzę?
    Ptysia z bitą śmietaną – odpowiadam szczerze.

  5. Żaneta pisze:

    Na pewno nie zjadłabym nic z multicookera! ..bo nie wiem, co to jest :O
    wnioskuję, że wielofunkcyjne urządzenie do gotowania.
    Jako świeżo UPIECZONA Pani Domu powinnam zacząć dokształcać się w tym kierunku.. ale póki co, musiałabym sięgnąć po pierwszą jadalną rzecz, jaką bym znalazła – akurat byłaby to pomidorówka z kaszą jaglaną. Mmmm!

  6. Gruba Celina pisze:

    Gdyby ten koniec łaskawie się zapowiedział odpowiednio wcześnie to pojechałabym do rodziców i z mamą wyrobiłabym kilometry kiełbas a z ojcem bym je uwędziła. W wędzarni z cegieł, pokładając co jakiś czas gałązki z drzewek owocowych. W piwnicy pewnie znalazłyby się jakieś ogórki kiszone (Jak się rodzicielki pytam o przepis na te ogórki, co już od samego ich zapachu kac przechodzi, to skromnie mówi, że ona nie wie o co chodzi, robi jak zawsze. No i by się zgadzało, że zawsze te ogórki pysk wykręcały..). Jeszcze jakby się mamie przypomniał przepis na ptasie mleczko, którego nie jadłam ze 20 lat a smak pamiętam do dziś…. Smalec by się przydał. To wtedy trochę czasu potrzeba żeby słonine przygotować, wytopić smalec i żeby trochę stężał. Chleb to już sama upiekę, żeby z pustymi rękoma nie jechać.

  7. annbo pisze:

    A dla mnie w takim momencie byłoby bardziej istotne nie to co jem, ale z kim. Bo chociaż na co dzień miewam swojej rodziny serdecznie dość, czuję że mogłabym udusić męża, a dzieci pożreć, to jednak w ostatniej chwili chciałabym mieć ich wszystkich przy sobie 🙂 Wszystko dobrze smakuje kiedy jesteśmy razem, ale najlepiej wchodzi sushi. Uwielbiamy.

  8. Ania pisze:

    Kurde koniec świata idzie a ja pomyślałam o banalnym makaronie z sosem brokułowym. I jeszcze mi ślinianki zaczęły pracować na te myśl jak gdyby to było niesamowicie wykwintne danie ha!

  9. Pyra pisze:

    No dobrze. Meteor trzasnie za godzine. Czyli wygodnie umoszcze sobie gniazdko w fotelu, przysune lawe i na niej zgromadze moja uczte. Zacznijmy od pomidorowki mojej mamy, bo to mistrzostwo. Pozniej sosik z bitek z surowka z kapusty kiszonej z jablkiem i ziemniaczkami. Plus kompocik truskawkowy oczywiscie. Zagryzka gniazdkiem czy tak zwanym paczkiem hiszpanskim. Przepićie woda mineralna niegazowana. Przegryzka w postaci ogorka kiszonego wyrobu mojej kuzynki (bo tych ogoraskow nie da sie podrobic, probowalam…). Mozliwe, ze i kabanosik wiejski niezbyt obsuszany. Woda mineralna. Lody…. tylko jaki smak…waniliowo-pistacjowo-cytrynowe. Zdecydowanie. No moze jeszcze pusta rurka waflowa. I prazynki ziemniaczane solone. No to godzinka sie juz chyba konczy. Ze duzo i ze mieszanka wybuchowa? No to co? To ostatnia godzina istnienia tej planety. Poza tym, jestem w ciazy. Kto mi zabroni? 🙂

  10. MiśBimbrownik pisze:

    Jako racjonalnie myślący Mąż oraz Ojciec najpierw spędziłbym kwadrans uspokajając Elizę oraz dzieciaki, że przecież koniec świata to jeszcze nie koniec świata, prawda? Trzeba spokojnie zjeść, bo nie wiadomo kiedy nadejdzie kolejna okazja.
    Posiłkami byłby:

    Dla dzieci na pewno powtórka zamówienia do Zająca, czyli buba (parówka) i jajo. Oczywiście z czekoladą na deser a do popicia „kakajo”.
    Żona pełnię szczęścia osiągnęłaby przy zabielanej pomidorówce z makaronem.
    Po głębszym zastanowieniu dla siebie zrobiłbym pajdę swojskiego chleba ze smalcem z cebulką i czosnkiem, ogórka kiszonego i popijał słabym piwem niepasteryzowanym.

    Tak, tak mógłbym osiągnąć nirwanę.

Skomentuj Grzegorz Makówka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *