– Mamo, a dzisiaj sami w szkole będziemy robić kanapki – oświadczyła Córka Pierwsza, jak zwykle tuż przed wyjściem z domu. – Masz dać tylko składniki.
No i gucio. Z całego tego cholernego macierzyństwa najbardziej nie lubię obsługiwać – ubierać, podcierać tyłków, zawozić do szkoły, kanapki i obiady robić. Tak w sumie, to nie lubię być matką… Zaczęłam więc pakować do pudełka bułkę, kawałek sera, wędliny, wrzuciłam zielonego ogórka.
– Ale pokroić masz! – orzekła CP, gdy spojrzała na całą wałówkę.
– No jak pokroić??? To tobie z tego samodzielnego robienia kanapek co zostanie???
– No ja sobie to poukładam.
Pierdzielę. Też mi samodzielność…
34 thoughts on “Samodzielność taka, że o kant d**py ją rozbić”