Emerytka wszystko wie

Córka Druga wózka nie lubi. Nie i już. Teraz i tak jest dobrze, bo faktycznie na spacer można z nią wyjść, ale wózek musi być odpowiedni. Albo spacerówka marki samochodowej na M., na którą wydałam całe becikowe i do dzisiaj jest kwestią sporną czy oszalałam czy tylko mi odwaliło, gdy ją kupowałam. Ostatecznie może być miękki wózek na paskach, tzw. żulerski jeśli chodzi o wygląd, ale z przestawianym siedziskiem. I tu trzeba się wczuć w nastrój córki, bo czasami chce jechać przodem do Matki, czasami chce się na nią wypiąć.

Do tego Córka Druga nie lubi obcych paszczy. Dla niej liczy się gęba Matki, ojca i siostry. Reszta twarzy jest z natury podejrzana, nawet jeśli starsza siostra do niej mówi „Babciu”.

Ten jakże treściwy wstęp ma Wam uzmysłowić, że wózkowe spacery z Córką Drugą to nie sielanka. To dreszcze emocji, to strach („Będzie wyła, czy tylko płakała?”) i myśli samobójcze („Zaraz się rzucę pod ciężarówkę jak ona się nie zamknie!”)

I tak pełna wątpliwości dwa dni temu wybrałam się z Córkami, ciężarną (na wylocie już) sąsiadką i jej córką na miasto. Spacer trwał 4h, z odpoczynkiem w kawiarni włącznie. Córka Druga wypiła po drodze mleko, wyjadła mi bitą śmietanę z pitnej czekolady, zjadła pół suchej bułki, ale i tak gdy czekałyśmy na autobus do domu zaczęła jojczyć. No to Matkę-Wyrodną obce panie muszą ustawić do pionu, prawda?

Pierwsza:

– Oj, za twarda ta bułeczka chyba dla niej, dziąsełka ją bolą.

Matka od razu się spięła i odburknęła:

– Pół bułki zjadła bez problemu to i sobie z tym kawałkiem poradzi.

Na to druga starsza pani zatrwożona z powodu marudzenia niemowlęcia pochyliła się nad wózkiem i uznała, że dziecko na pewno chce mleka. Córka Druga wybuchnęła histerycznym płaczem. Nie wytrzymałam i odpowiedziałam

– A może ona nie lubi jak obce baby gęby za blisko przystawiają?

i poszłam.

Nie znoszę wszystkowiedzących emerytek!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *