Mycie głowy

Córka Pierwsza wody nie lubi. Nie lubiła od zawsze tylko czasami miała lepsze dni. Każde mycie włosów to było kombinowanie: odchylona do tyłu, położona w wannie, z rondem na głowie, bez ronda, ale polewana specjalnym kubkiem. Żeby Córka Pierwsza wykąpała się bez ryku gdy miała dwa lata, trzeba było kupić jej mazaki do kąpieli i książeczkę o Kacperku, który myje się i kąpie bez płaczu. Do morza weszła pierwszy raz dopiero w tegoroczne wakacje i to bardzo ostrożnie i z wielkim „ale”.

Córka Druga jest rybą. Zdecydowanie. Od początku kąpana pod kranem lub w wannie wydawała się zadowolona. Dzisiaj mycie buzi to chlapnięcie jej wodą prosto w twarz, przetarcie ręką i wytarcie ręcznikiem. Córka Druga odkąd siedzi samodzielnie kąpie się razem ze starszą siostrą w dużej wannie. Nawet jak się przewróci, zrobi bączka w głębokiej wodzie, obje się piany to co najwyżej się zdziwi. Nigdy nie popłacze.

I jak się tak kąpią razem to Córka Pierwsza uważa, że jest zobligowana do mycia siostry. Namydla jej plecy, brzuch, nóżki, a ostatnio wzięła się za mycie jej głowy.

Zmoczyła rączkami blond czuprynę, nałożyła szampon lawendowy, wmasowała („Za uszami ją umyj, bo ostatnio się nie postarałaś” – rzuciłam przelotem). Na to Córka Pierwsza wzięła wielki kubek po konewce, napełniła wodą i wylała prosto na głowę młodej. Ta tylko splunęła, nawet nie zajęczała, a wodę miała wszędzie: w uszach, w nosie, buzi, w oczach. I zanim podbiegłam z ręcznikiem by wytrzeć jej paszczę Córka Pierwsza chlusnęła wodą raz jeszcze. Córka tym razem się skrzywiła, wstała i wyciągnęła rączki, co oznacza, że kąpiel zakończyła.

Dwie córki. Jedna matka, jeden ojciec, te same geny rozdane z dwuletnią różnicą. A takie różne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *