Marjannka spytała się kiedyś syna, co ten by zrobił, gdyby ona w domu zemdlała. Opowiedział, że wylał by jej na głowę wiadro wody… Dzisiaj, gdy stałam na drabinie i cała szczęśliwa (ironia mode) malowałam sufit, postanowiłam wykorzystać okazję i pogadać z Córką Pierwszą o bezpieczeństwie:
– A co masz zrobić, jeśli spadnę z drabiny i będę leżała na podłodze nieruchomo?
– Nie wiem.
– Musisz pójść do sąsiada i powiedzieć mu, że mamie się coś stało i trzeba dzwonić na pogotowie.
– A do którego sąsiada? Tego od koni?
– Może być od koni.
– A do tego, który mieszka dwa domy dalej?
– Też możesz.
– A do tego, który mieszka trzy domy dalej?
– Też możesz, jak tego od koni nie będzie w domu.
– A tego, który mieszka cztery domy dalej?
– Tak, jeśli tego od koni nie będzie w domu.
– Ale wiesz mamo, że mi nie wolno samej wychodzić z domu?
Ech… umrę w męczarniach…
Chwilę potem córki bawią się w korytarzu. CP kopie piłkę.
– Odsuń się Córko Druga, bo cię trafię w oko i ci wypadnie.
A potem dzwonił tata. Zawsze mówię:
– O, dzwoni tata.
Tym razem powiedziałam:
– O, dzwoni wasz Ojciec Biologiczny…
– Mamo, to nie jest nasz ojciec biologiczny….. – powiedziała Córka Pierwsza. No masz. Ciekawe co ona robiła i co widziała w lutym 2008 roku.
23 thoughts on “Córka Pierwsza na ratunek”