Świt. Czyli przed 8:00 było, bo zbierałyśmy się w pośpiechu do placówki wychowawczej, w której Córka Pierwsza, podobno nielegalnie, uczy się literek, a Córka Druga obcuje z innymi dziećmi jej pokroju.
– Dziewczynki, zakładajcie czapki – przypomniała babcia.
– Nie jesteśmy dziewczynki – odparła Córka Pierwsza. – Jesteśmy szczury wędzone.
– Nieeeeeee, jesteśmy głupki – rzuciła Córka Druga.
(daruję Wam fotkę wędzonego szczura…. macie szczura sprzed wędzenia. Chociaż ja mu źle nie życzę)
I perełka z wczoraj:
– Mama, czy to jest pidor? – spytała CD wskazując na zielony ogórek..
Szczury są absolutnie CUDOWNE!!! Nie w sensie smaku oczywiście 😉
Oh dżiżys!! Są bezbłędne te twoje szczurki 😉 Nawet przed wędzeniem 😀
uwielbiam pidora! Absolutnie:)
Hahaha Twoje dziewczyny są fantastyczne!
Pidor Love Ja normalnie 🙂
U nas jest pomindor lub pomindorowa, za jasna ch….e nie moge sie tego N pozbyc !!!!!!!!!!
Uwielbiam takie dziecięce słowotwórstwo. Mój Gadziszon swego czasu na linijkę (zwykłą taką plastikową) powiedziała „długaczek” 🙂
u nas grzebień to była „czesanka”
A u nas czesać to „grzebać” ;)) więc w drugą stronę 🙂
Super wygadane dziewczyny. Lubię takie dziecięce dialogi.
Kochane a jak moja siostrzenica kiedyś na pomidora mówiła milot. Nikt nie mógł się domyśleć skąd taka nazwa. Dzieciaczki na etapie początków mówienia są świetne, gorzej później 🙂
A później to tylko się kłócą i pyskują 🙂
To jakaś faza na „głupki”, moja 2,5 letnia córa też rzuca „głupkami” 🙂
Słowotwórstwo jest bajeczne np. moja gwiazda jest monkra nie mokra i tyle 🙂
Moja dziesięciolatka, jak poszła do szkoły, to mówiła: pani kachetetka i pani biblioteczanka. Jak była mała jeszcze, to kiedy coś „zarządziłam” nie po jej myśli to burzyła: mama jesteś niedobra i niebrzydka- nie powiem, lubiłam ten ochrzan 😉 Był też Kubuś Chupatek, Klydysek i Ciapsiaczek. A z takich „pidorowych”: poduszka- dubuśka i przykryj- pysiek. Moja Druga nie ma jeszcze półtora roku i daje wykłady po niemowlęcemu- dluugie i pełne ekspresji. Translator jakiś by się przydał. Obudził moje wspomnienia ten wpis- dzięki Matko!
u nas jest „hujek” Grześ.(wujek oczywiście)
I tata jobus (łobuz – na to trzeba było wpaść)
Mój sześcioletni syn po przyjściu z zerówki oznajmił, że Pani była dziś z niego „durna” bo nie rozrabiał na zajęciach 😀
P.S. Igulazula u nas jest Pani Biblioteczna 😉
Moja córka miała myszki. Pstrytne i idelajne. 🙂
Mój na helikopter mówił „hajhopter”, a jezioro to było „jęzioro” 😉