Kiedy Córka Druga powiedziała, że wybiera się z klasą do fabryki porcelany i mam jej dać kasę na pamiątkę, wiedziałam, że nie będzie dobrze. Wciąż z łezką w oku wspominam kubeczek ceramiczny z Drakulą, wieziony w wielkiej walizce obok czterech flaszek wina przez pół Europy. Podróż przetrwał, ale zakończył swój żywot na podłodze w pokoju córek. Pamiętam też samorobny gliniany kubeczek ze skansenu we Wdzydzach, który umarł śmiercią tragiczną w plecaku Córki Pierwszej po tym, jak wzięła go na lekcję o pamiątkach z wakacji.
Kiedy więc Córka Druga wysiadła dzisiaj ze szkolnego autobusu i pokazała mi swój talerzyk,
spytałam tylko:
– Ile to rozbite coś kosztowało?
– 2 zł. I nie było rozbite, gdy kupowałam.
A, to spoko.
20 thoughts on “Pamiątki ze szkolnych wycieczek”