Wilkiem ją

Idzie Matka Sanepid przez las. Rower prowadzi, na rowerze pusty fotelik rowerowy, na nim zawieszony różowy kask, a przed nią ile sił w nogach biegnie mała, pulchna, blond dziewczynka z loczkami i krzyczy:

– Nie, nie jedz mnie! Nieee-smaczna, mamo! Nieeee-smaczna!

 

 

 

 

(A wszystko przez to, że się Matce dziura w oponie zrobiła. Od ciężaru chyba, bo rower raczej na chudziny. Musiała więc dziecko zrzucić z fotelika i do domu dojść na piechotę. A że dziecko szło wolno, to Matka motywatora włączyła:

– Córka, pobawimy się w Czerwonego Kapturka? Ja jestem wilkiem…

I tak, właśnie dlatego Córka Druga biegła.)

13 odpowiedzi na “Wilkiem ją”

  1. enenka pisze:

    Spryciula z Matki jak nic 🙂

  2. Czyli druga część Czerwony kapturek – prawdziwa historia 😉

  3. Ewa pisze:

    Spryciula to jest z CD. Niesmaczna!

  4. unthinkable pisze:

    Nadal biega? ;>

  5. Olimama pisze:

    rozumiem, że w mig dotarłyście do domu ????

  6. Asia pisze:

    Trzeba sprawdzić, czy w oponie nie został np. jakiś kawałek szkła. Dętki rzadko pękają od ciężaru, musiałybyście razem ważyć ze 180 kilo 🙂

  7. magdaBem pisze:

    Kurde, proszę o porady jak jeździć rowerem z tym fotelikiem, nie daję rady, no nie daję!

  8. Nie odebrał Ci nikt dziecka po drodze? Że Ty niby – MATKA-DZIECKOJADKA?
    Ludożerka chce cukierka! 😉

  9. mamookiem pisze:

    uwielbiam Twoje notki rowerowe! Ciekawa jestem co wyrośnie z mojego zrowerowanego Bąbla. i czy będzie mu się chciało pedalować czy się tyłek do przyczepki przyzwyczai i Ojciec będzię takiego wielkoluda ciągnąć musiał 😀 hehe

Skomentuj Ewa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *