Od wczoraj panuje cisza i spokój. O 10 rano Ojciec Biologiczny podjechał pod dom, dostał walizkę, miskę z ciuchami do prasowania i kazałam pakować córki. Trochę to trwało, ale wziął. I tak od wczoraj sobie siedziałam w ciszy. Czytałam książkę, piłam tanie wino, słuchałam Florence+The Machine, spałam do 9. Trochę posprzątałam, napiekłam drożdżówek, podzwoniłam do koleżanek. I nagle tak patrzę przez okno…
… i podjeżdża samochód OB, zatrzymuje się, dzieci wysiadają, auto odjeżdża.
No chwila grozy! „What the fuck?” i „gdzie walizka?!” Ja wiem, że to była w sumie jego walizka, ale bez przesady….
Wpadły córki do domu, CP zabrała kluczyk do szkolnej szafki, CD opowiedziała, że były w kinie na bajce „Ostatni dinozaur” i ona się prawie popłakała, bo tata umarł. I poleciały dalej, OB w tym czasie zawrócił.
Uffff…
Jak to Marjanna skomentowała:
– No wiesz, on jest …draniem, ale raczej nie aż takim….
Ale nastraszyć to mnie nastraszył.
Idzie Matka po wino, żeby się znowu odprężyć.
26 thoughts on “Ależ trauma!”