Jak urządzić urodziny 9-latce?

Urządzanie urodzin wywołuje u mnie traumę. Jakiekolwiek stanie w kuchni w celu ugotowania trzech dań, które zje pradziadek, dziadek i dzieci jednocześnie, do tego tort, ciasto, atrakcje są przyczyną moich lęków i torsji…. Nie, w tym roku uznałam, że chromolę. Nie robię!

Główkowałam długo nad tym co w zamian zaproponować Córce Pierwszej i uznałam, że najprościej będzie zabrać córki do Papugarni, którą bardzo lubią i dokompletować im dwie koleżanki z klasy. Córka Pierwsza wybrała te, z którymi bawi się non stop, babcia została zaopatrzona w dodatkowe foteliki i pojechałyśmy, informując dzieci wcześniej, że będą też lody.

Cóż, jeśli wydawało mi się, że gotowanie dla tuzina gości jest trudne, to nieco przesadziłam w swojej ocenie.

Papugarnia to w sumie fajna sprawa. Wchodzi się do dużej hali i wszędzie dookoła latają wielkie i mniejsze ptaszyska, które drą dzioby jak opętane. W związku z tym jedna z koleżanek się popłakała i powiedziała stanowczo, że chce wyjść. Uznałam, że nie ma co w dziecku hodować traumy, zwłaszcza że to nie moje dziecko i ktoś może mieć pretensje. Babcia wzięła zapłakaną koleżankę za rękę i poszła z nią do ogólnodostępnego akwarium z rybami i rekinami wielkości dorszy. Bo Papugarnia jest nad aquaparkiem. Był to niezły manewr, ponieważ powszechnie wiadomo, że gapienie się na ryby odpręża. Poza tym w to akwarium dużą rurą wpływają użytkownicy aquaparku, więc można się było pośmiać z golasów na pontonach.

My w tym czasie przeżyłyśmy atak rodem z „Ptaków” Hitchcocka. Papuga ugryzła Córkę Drugą w ucho… Ale tak dziabnęła, że chyba krew z całego ciała CD przepłynęła do jej ucha. Córka Druga biegała później wśród ptaków trzymając się za ucho, a ja za nią z mokrą chusteczką ścierając z niej ptasie gówna. Bo jak wiecie, Córka Druga gówno przyciąga jak mało kto. Kiedyś myślałam, że tylko, gdy leży ono w trawie, ale nie… chlapiące z góry też.

Po 30 minutach całkiem niezłej zabawy druga koleżanka CP przyszła i spytała:
– No dobra, ale gdzie lody?
– Jak wyjdziemy stąd.
– To chodźmy!
– Ale bilety mamy na 2h….
– Ale mi się już nudzi….

Tymczasem nasza domowa zaklinaczka zwierząt, czyli CP, biegała z co rusz nową papugą na ramieniu, głowie, we włosach, na plecach. CP jest jedyną lokatorką naszego domu, której 3-letnia main coonka babci nie próbuje wydrapać oczu, dlatego wydaje nam się, że CP ma jakiś dar. Ostatecznie zostałyśmy jeszcze kwadrans i poszłyśmy na lody. A potem na pizzę. I dzieci uznały, że było super, a ja po rozwiezieniu ich do domów padłam na ryj.

I przysięgam, że następnym razem dam im dwie stówy…. wróć! OB da im dwie stówy i wpuścimy je po prostu do kina…. Albo do jakiejś żwirowni. W sumie mam to w nosie.

37 odpowiedzi na “Jak urządzić urodziny 9-latce?”

  1. Kasia Ma pisze:

    Plus jest taki że rok masz z głowy ???

  2. Monika Łebek pisze:

    Już wiem gdzie się nie wybierać 😉

  3. Ewa Sky pisze:

    Papugarnia super. Ale tam musi trafić małolat, który ma NAPRAWDĘ pojęcie o kontakcie z żywym zwierzem. Byłam wiele razy z moją Dzieciną. Papugi obsiadają ją, jak osy ciasto. A ona bez żadnego stresu, karmi, wyplątuje z włosów, rozdziela te się na niej tłukące, wydłubuje z ciała wbite pazury i dzioby. I jest zachwycona. Natomiast była raz z nami w tym samym czasie mamusia z córeczką, obie takie…kulturalne i subtelne. Buzia w ciup, włoski elegancko ułożone…po trzech minutach uciekły stamtąd w ciężkim szoku, przy czym dziewczynka wyła ze strachu, jakby ją demon opętał…

    • Matka Sanepid pisze:

      moje dziewczyny też uwielbiają. Ta jedna dziewczynka się zestresowała po tym, jak CP zaczęła krzyczeć, że ją dziabnęła papużka.

    • Ewa Sky pisze:

      No tak. Dla dziecka bez praktyki w postaci obgryzania/dziobania/drapania przez zwierzaki, to może być stres. Mojej nic nie rusza, od urodzenia ze zwierzakami, a od kilku lat w ilościach hurtowych na DT trafiają do nas różne sierotki. Zaprawiona w boju.

    • Matka Sanepid pisze:

      Ewa Sky ale babcia też się wystraszyła, bo robiła fotkę i nagle jej coś na ramieniu usiadło 😉 Tylko babcia już wyrosła z płaczu…

    • Ewa Sky pisze:

      Tak? ja, mimo naprawdę dużego doświadczenia w kontaktach że zwierzem wszelakim, z ptakami jednak kontaktów wcześniej za dużo nie miałam. Do nas trafiają tylko futra i wszelkie gadziory. Kiedy poszłyśmy do papug pierwszy raz, byłam spocona z nerwów, jak ruda mysz przy porodzie. Tym bardziej podziwiam Dziecinę, która z totalnie stoickim spokojem reaguje na wszelkie ekscesy wyrabiane przez ptaszory w sumie na niej. Dosłownie. To trefienie loków dziobami, sprawdzanie, czy da się jej zdjąć okulary, zaglądanie pod koszulkę…

    • Matka Sanepid pisze:

      Ewa Sky jak jechałam tam pierwszy raz, to w ogóle się bałam panicznie ptaków, Ostatecznie jednak wyszłam zachwycona. I w sumie nawet nie pomyślałam o tym, że są dzieci, które nie mają kontaktu z żadnymi zwierzętami, bo koty, psy, chomiki, świnki, myszy wydają mi się oczywistością…

    • Ewa Sky pisze:

      Matka Sanepid, no właśnie. Dla mnie to też było zaskoczenie, że są dzieci, które mogą takim lękiem zareagować. A osobistym odkryciem było to, że w tej Papugarni po kilku minutach zaczynam się totalnie odprężać. Jeszcze tylko w stajni osiągam stan takiego wewnętrznego uspokojenia. Dla mnie to było objawienie?

  4. To teraz mają tam bilety na godziny? Byłam w czerwcu i kupiłam bilety na Groupon. Wyszlysmy po dobrych 3 godz… Tzn. Wyciągnęłam dzieci siła grożąc, że padnę z głodu, a nie będzie miał ich kto zawieźć do domu no i akurat była godzina obiadu…

  5. Wspaniałości dla CP. <3

  6. Padłam ??? w Papugarni byłam w Gdańsku.. jak niedawno przeczytałam, że organizują urodziny to się trochę zdziwiłam. Teraz już wiem jak mogłoby to wyglądać ??

  7. Anna Streubel pisze:

    Jesteś wspaniała i dzielna ??? ukochaj swoje laleczki ??????

  8. A ja nie wiem, co gorsze, gotowanie czy papugarnia, jeden horror większy od drugiego 😀

  9. Magda pisze:

    Popłakałam się ze śmiechu, szkoda, że kiedyś nie było takich miejsc… Człowiek narobił się przez kilka dni, potem podawał, organizował zabawę, godził skłócone dzieciaki, przemawiał do tych obrażonych, a na koniec zostawało mu prawie zdemolowane mieszkanie do sprzątnięcia. Nie zmieniło się tylko uczucie…uff, następna impreza za rok.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *