Pojechałam oglądać auto. Z babcią! Bo dziadek w pracy, a babcia ma wolne, więc stwierdziła, że jedzie ze mną. Ogólnie z autem wszystko fajnie, brałabym, gdyby handlarz bardziej skręcił licznik, bo mnie nie przekonał.
No w każdym razie tak jechałam tym autem: po dziurach, po asfalcie, po garbach, przyspieszałam, zwalniałam, handlarz już pewnie liczył koszty naprawy amortyzatorów i wszystko czad, poza tym, że nawigacja była w języku niemieckim. Nehmen Sie im Kreisverkehr die zweite Ausfahrt (czy jakoś tak) mówił niemiecki odpowiednik Hołowczyca. I jak kurwa żyć???
Zniosłam jednak tę nawigację, gdyż w samochodzie było „grzanie rowa”, jak mawia moja szanowna czytelniczka i koleżanka Agnieszka.
Otóż grzanie rowa jest obecnie na mojej liście „Auto Matki Sanepid must have”. I nie wmówicie mi, że ocieplenie klimatu i że tempomat przydaje się bardziej. Pierdzielę to. Chcę grzanie rowa!
Chociaż przypomniało mi się, jak moja szanowna koleżanka (nie Agnieszka) wracała z imprezy samochodem z kolegą – kierowcą. Lekko podchmielona, mocno zmęczona w którymś momencie poczuła się dziwnie zażenowana. Kolega zauważył, że ona jakoś tak myśli zbyt intensywnie jak na swój stan i w końcu mówi:
– Włączyłem podgrzewanie siedzeń.
– Jezu!!! Całe szczęście. Bo ja myślałam, że się zesikałam…
Chciej też grzania kierownicy. To jest genialne 🙂
Mam automat, to mogę jedną rękę trzymać pod tyłkiem.
A jak będziesz kręcić kierownicą, he? 😉
Mam dwie ręce!
zabawna historia 😀
Dawno się tak nie uśmiałam ? a początkowo myślałam, że dowcip będzie na temat Babci.. Matko wiesz jak zmylić czytelnika ??