MS to nawet do piaskownicy nie może wyjść spokojnie

Córka Pierwsza dostała dzisiaj zadanie bojowe. Miała bowiem przetestować buty. Dokładnie Kałużowce, takie o: KLIKNIJ TUTAJ* Buty rainSplats, jak sama nazwa wskazuje, służą do chodzenia/skakania po kałużach. Leżą już w szafie od miesiąca, bo zamiast kałuż najpierw był śnieg, potem zamiast śniegu było mega błoto, a córki były chore, teraz dla równowagi zrobiło się dosyć sucho, ale na parę kałuż dziecko się załapało. Potem jeszcze pobiegała po ulicy, pojeździła na rowerze, stopy miała suche, postanowiłam porządnie potestować i wymyśliłam, że Córka Pierwsza pobrodzi w piaskownicy, w której do niedawna stało sporo wody.

Wzięłam dzieci do ogrodu, podeszłam do piaskownicy a tam…. zwłoki. Normalnie omszałe, zmrożone jeszcze zwłoki myszy polnej, całkiem sporych rozmiarów, no chyba że ta otoczka z lodu dawała efekt powiększający. Zrobiło mi się gorąco i pomyślałam sobie, że dobrze by było, żeby jednak dzieci truposza mysiego nie widziały, bo nocy nie prześpię. Postawiłam przy piaskownicy puste wiaderko i zaczęłam szukać jakiejś łopatki. Uznałam jednak, że łopatka, którą bawią się dzieci nie jest najlepsza do wyciągania zwłok, poza tym jest krótka, a czym bliżej trupa będę tym bardziej zrobi mi się niedobrze…

Poleciałam więc szukać wideł. Niestety musiałam przejść pół ogrodu, a gdy wracałam z widłami zobaczyłam, jak Córka Pierwsza grzebie patykiem przy trupie, a Córka Druga zabiera mi wiaderko!

– Odejść mi stąd! – krzyknęłam do córek. – Tam mysz zdechła pływa!

– Jaka faaaaaaajna! – z nieskrywaną radością powiedziała Córka Pierwsza.

– Nie fajna, tylko nieżywa i jakoś muszę ją stamtąd wyciągnąć.

Ledwo powstrzymując odruch wymiotny wzięłam mysz na widły… Bleh… wrzuciłam do wiaderka, zamknęłam oczy, chwyciłam wiadro, podbiegłam do płotu i z całej siły wywaliłam omszałego trupa z wiadra.

Plask! I mysz zawisła na płocie, tak że nóżki i ogonek zwisały po naszej stronie ogródka…. Matka to ma pecha po całości. Kija zaczęłam szukać, co by paskudę przepchnąć przez oczka w płocie i ostatecznie się jej pozbyć. Plask! Uderzyła zamarznięta mysz o ubitą ziemię.

Otrząsnęłam się ostatecznie po chwili, wodę z piaskownicy wylałam, gdyż uznałam, że nie będzie moje dziecko zajebistych, testowych czerwonych butów w wodzie po trupie moczyć i poszłam do domu. Na obiad. Całe szczęście, że mi apetytu chociaż nie odjęło…

 

 

* To dla tych, co się będą pytać: „Jakie kałużowce?? co to są kałużowce???”

14 odpowiedzi na “MS to nawet do piaskownicy nie może wyjść spokojnie”

  1. aleś matka dzieci frajdy pozbyła,a one ciekawe że myszka po powierzchni kałuży pływała 🙂 dzieci jakieś mnie wrażliwe niżmy matki chyba.
    Starszy za małego dżdżownice na pół przekrajał,żeby ich więcej było…cóż upodobania naszych dzieci bywają dziwne. Dzielnaś matka ja bym chyba dostała rozstroju żołądka.

  2. ankins13 pisze:

    ja z tych co CP. jakiś czas temu spędziłam sporo czasu przy płocie, na którym tak jak u MS zwisały zwłoki myszy. zakrwawione. chyba jakiś kociar dopadł. i tak stałam z synami i podziwiałam. podziwiałam i stałam. a i jeszcze na pytania odpowiadałam. mało brakowało a w ręce te zwłoki bym wzięła i pochowała pod płotem… opanowałam się 🙂

  3. ewa czeplina-kozicka pisze:

    zajefajne kałużowce ale czemu takie drogie?!

    • Matka Sanepid pisze:

      Pewno przez membranę, dzięki której skóra oddycha (zupełnie inaczej niż w tradycyjnych kaloszach), a jednocześnie nie przepuszcza wody. Poza tym są bardzo fajnie wykonane i dziecko może w nich swobodnie jeździć na rowerze, biegać, spacerować wiele godzin. Ale to są moje pierwsze obserwacje, bo testy dopiero zaczęłyśmy.

  4. Agnieszka pisze:

    Nie mów, że zdechłą mysz cisnęłaś do sąsiada? 🙂
    Nie wiem, co bym zrobiła teraz, ale jak byłam mała (trochę pewnie starsza od CP), to z siostrą znalazłyśmy zdechłego ptaka i go pochowałyśmy w ziemi. Nawet kopczyk usypałyśmy i ozdobiłyśmy kwiatami 🙂
    Jakbyś zostawiła Córkom tę mysz, to z pół godziny zabawy by miały 😉

  5. Nula pisze:

    A ja kiedyś za młodu (no dobra, w gimnazjum) zrobiłam sekcję zwłok dwóch myszy, co to koleżance zdechły 🙂 Fajnie było 🙂

  6. Mamusia pisze:

    No to atrakcje 🙂
    Jak w w CSI 🙂

  7. magik1501 pisze:

    Jak dziś są urodziny CD (GAPIĘ SIĘ NA SUWACZEK,,) to wszystkiego najlepszego dla niej! 🙂
    A jak nie to… i tak dużo dobrego dla Całej rodzinki 🙂

  8. Mi pisze:

    Oby Matka trupem nie padła XD

  9. fifi123 pisze:

    O FUJ!!!! ja bym chyba sama padła koło tej myszy!!! nic mnie tak nie przeraża jak mysz, a zdechła to jeszcze gorzej!!! pamiętam jak w zeszłym roku pojechaliśmy na ogródek zrobić porządek, wyciągam worek ze śmieciami z wiadra a na dnie zdechła mysz!!! Darłam się jakbym ducha zobaczyła, nie chciałam później wejść do altany. Już się boję co będzie w tym roku 🙁

  10. Zdechła mysz jeszcze obleci – choć też co najwyżej widłami bym ją ten tego… Mnie permanentnie przerażają zdechłe ptaki, a jakiś cholerny trójkąt bermudzki, czy inne pole magnetyczne mam wokół chałupy, bo mi się średnio 3 sztuki na sezon o okna rozbijają…

  11. D. pisze:

    Ja jak byłam w 7 msc ciąży to mi koty do domu metrowego zaskrońca przytachały przez okno, ponadgryzały go i męczyły pewnie kilka godzin. A on biedny leżał nieruchomo w kuchni kiedy ja do domu z pracy wróciłam to mało nie urodziłam bo się tak panicznie węży i innych gadów boje. Te cholery leżały w kółeczku i go pilnowały. Za to mój mąż wielbiciel wszelkiego zwierza wsadził go w pudełeczko z wilgotnym ręcznikiem kuchennym i mu muszek nałapał, co by gadzina odżyła i go za ogrodzenie wypuścił. Arytmia to mi jakoś po dwóch godzinach minęła 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *