O świni

Codziennie zastrzyk, 6 razy dziennie krople do oczu, co 2-3 dni godzina spędzona w poczekalni przychodni weterynaryjnej. Tyle kosztuje mnie Biszkopt. Moja świnka morska.

Świnka morska w sklepie zoologicznym to 35 zł. Na OLX można dostać taką za darmo, tak jak ja dostałam przeszło 3 lata temu Biszkopta.

Biszkoptowi dwa tygodnie temu zapadło się jedno oczko. No jakby ktoś wziął kijka, wsadził śwince w oko i wepchnął to oko do środka. Lekarka stwierdziła, że może się dziabnął twardym sianem, może zakażenie. Dwa dni później drugie oczko też się zapadło. Lekarka zaczęła podejrzewać problem neurologiczny. Po kolejnych dwóch dniach oba oczka zaczęły silnie ropieć. Wtedy już nie bardzo było wiadomo, co jest świni. Po kolejnych 48 godzinach świnka spuchła. Oczy, pysk, uszy, krtań. Nie wiadomo od czego.

Znalazłam specjalistkę. Bo świnki to zwierzęta egzotyczne. I potrzebują lekarza ukierunkowanego. Podobno. To spakowałam świnkę w kosz na ręczniki i pojechałam 30 km do przychodni, która od wejścia wyglądała jak recepcja hotelu Hilton.

– Nie lepiej iść do sklepu, kupić podobną?
Spytał mnie znajomy, kiedy opowiadałam, że moja świnka właśnie jest na obserwacji i ja muszę za równo godzinkę jechać, bo wtedy będzie pani doktor, co się zna na świnkach.

Pani doktor świnkę obadała. To badanie wyglądało tak, że ona każdy centymetr tej świnki prawie pod lupą… i jeszcze miło się do niej zwracała, tak ciepło, jakby każda matka chciała, żeby się pediatra zwracał do jej dziecka. Dostała świnia 4 zastrzyki, 4 strzykawki do torebki na kolejne dni, receptę na krople do oczu. 52 zł rachunku dostałam ja. Uff, myślałam, że będzie 200 zł.

Siostrę zaprzęgam do robienia śwince zastrzyków. U niej na stole w pokoju, później w aucie na parkingu, bo się potrafimy dobrze zorganizować. Dwa dni później ja znowu ze świnką do przychodni. Popołudnie, 1,5 h w poczekalni z psami, kotami, królikiem i tą moją świnką. Jedną panią z psem już znam, więc “A co tam? Nie jest lepiej? Na pewno coś wymyślą”. W gabinecie przyznałam się do zdrady, do tego, że ze świnią pojechałam do kogoś innego, pani wet, że to bardzo dobrze, bo tam jednak specjalistka od świnek, że ona zaraz zadzwoni, że się skonsultuje. I tak siedziałam w tym gabinecie, za mną kolejka, spuchnięty kilogram świni w tym koszyku od ręczników, a te konsultują. A może mu coś tam, a coś tam, że takie krople, a może tabletki, zmiana leku, że świnka przecież je, pije, biega, tylko oczy i spuchnięta. 30 minut w gabinecie, 10 zł za wizytę.

I niech mi nikt nie powie, że to tylko gryzoń. Że kosztuje przecież 35 złotych, że jakby policzyć, to bym za te wizyty u weta, za paliwo 10 nowych świń miała. Bo świnia też człowiek i mój kumpel. I kuchenny kompostownik, który każde warzywo, każdą skórkę i zioło przerobi. Który na dźwięk moich kroków siedzi w rogu klatki i przebiera stópkami. I są ludzie, także poza mną, którzy się o tę świnię wyraźnie troszczą. I nie tylko ja zwariowałam.

Jeśli podzielasz moje zdanie i spodobał Ci się ten tekst, udostępnij go, pokaż swoim znajomym.

Edit: świnka niestety zmarła 3 dni po napisaniu tej notki 🙁

8 odpowiedzi na “O świni”

  1. Chuda pisze:

    Zdrówka dla Biszkopta!

  2. Bel pisze:

    Dokładnie, świnia też człowiek, niektórzy tego nie pojmują. Będąc właścicielką chomika za 5 złotych też się dziwiono, że jak się zawinął z tego świata to ja go oddałam do weta (w mieście nie bardzo z godziwym pochówkiem pod drzewkiem), co mnie kosztowało 2x więcej niż chomik, zamiast „po prostu wyrzucić”. A na leczenie szynszyli to dopiero poszło grosza.
    Trzymam kciuki za Biszkopta i życzę Wam morza sałaty ?

  3. ANJANKA pisze:

    Wydałam krocie na leczenie kota, który prawie zszedł. Zatkany przewód cewki moczowej, niewydolność nerek. Pani uratowała kota i teraz czarny pan ma 9 lat i jest zdrowy. I nie żałuję tej kupy forsy.
    Zwierzę to członek rodziny. Moje koty to członkowie rodziny. Człowiek jest odpowiedzialny za to, co oswoił i dba o swoich przyjaciół.

  4. Duśka pisze:

    Popieram, swinka to nasz kumpel. Za zadne skarby nie zmienila bym na innw zwierzę. Nasza poprzednia to jak pies, pisk gdy tylko uslyszala drzwi wejściowe. W kuchni lodowki nie otworzysz bez nadzoru, rano wlezie pod koldre i mizaj mnie Kobieto. Obecna to wieksza indywidualistka.

  5. Iwona pisze:

    Ja mam wypożyczalnie sprzętu rehabilitacyjnego. Wielokrotnie wypozyczalam koncentratory tlenu dla świnki pieska chomika ptaszka itd. Nie wszystkim jest obojętny los zwierzątek.

  6. mada pisze:

    miałam podobne przygody. kupiliśmy świnkę w sklepie zoologicznym. Po dwóch dniach prawie nie oddychała. poszukaliśmy wiec oczywiście lekarza od świnek. okazało się, że ma zapalenie płuc (znaczy świnka nie lekarz). przez tydzień jeździliśmy ze świnką na zastrzyki, wydaliśmy sporo kasy. i owszem świnia wyzdrowiała ale na krótko niestety… i też słyszeliśmy, że można kupić nową, że to tylko świnka. może i świnia a jednak wciąż członek rodziny. wszak w każdej rodzinie jakaś świnia się znajdzie;-)

  7. Ania pisze:

    Moja Gunia była kochana biegała po całym domu lubiła jak się z nią bawiło siankiem podskakiwala z radości , lubiła się przytulać do szyi najbardziej , reagowala na mój głos.Wszystko było ok aż do koszmarnego dnia kiedy przestała jeść wtedy zaczęła się walka o jej życie. Oczywiście wizyty u weta codziennie oddalone o 30 km od domu , karmienie strzykawka co dwie godziny , kroplowki zastrzyki wzmacniające zabieg korekty zębów i dalej nic mija miesiąc moja Gunia chudnie w oczach dalej nie je ale ja mam nadzieję cały czas że zacznie , kolejny zabieg pod narkozą usunięcie torbieli na jajnikach i dalej nic moj maluszek coraz słabszy nawet ze strzykawki nie chce już jeść, do tego jeszcze coś na oczku się zrobiło i wpuszczenie 5 razy dziennie 3 rodzaji kropli . Cały czas miałam nadzieję że zacznie znowu sama jeść, niestety po ponad dwóch miesiącach ją straciłam mój maluszek tylko się męczył ledwo już chodziła i podjęłam bardzo trudna dla mnie decyzję o uśpieniu . Poprosiłam weterynarza żeby mi powiedział jak to wygląda i czy to nie będzie jej bolało , byłam z nią tylko przy podaniu narkozy chciałam żeby mnie czuła że jestem przy niej . Minęło już kilka miesięcy a ja cały czas o niej myślę i też nie raz słyszałam że za to co wydalam na nią to bym sobie kupiła kilkanaście nowych tylko, że jak ktoś tak bardzo nie kocha swojego zwierzaczka to nigdy tego nie zrozumie .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *