Ci co nie czytali tego wpisu, niech przeczytają, bo kontekst jest ważny.
Już? Przeczytane? To tylko 1 zdanie, no!
Włożyłam łeb do pokoju, w którym Ojciec Biologiczny dzielnie szpachlował ściany.
– Nalewki wiśniowej chcesz? – i w tym momencie podałam mu opakowanie śliwek w czekoladzie. – Tylko nie wypij za szybko….
– Boże Narodzenie coraz bliżej, a ty zbierasz minusy… – odparł mój obrażalski małżonek…
I chyba faktycznie nic nie dostanę, bo jak siedziałam na swojej czarnej kanapie, to OB się nade mną pochylił, żeby dać mi buziaka. Sęk w tym, że chwilę przed tym równał ściany po cekolowaniu i cały był obsypany pyłem.
– Ej, jesteś biały – krzyknęłam.
– A ty co? Rasistka???
20 thoughts on “OB po lekcji sarkazmu”