Rumunia – kilka słów o wycieczce

  • Dużo tam żebraków na ulicach?
  • A dlaczego akurat Rumunia?
  • A drogi tam są?
  • Czy tam niedźwiedzie chodzą po ulicach?
  • Czy Rumuni lubią Polaków?
  • W jakim języku się tam rozmawia?
  • Czy na stacji benzynowej można kupić hot-doga i kawę?

Takich wiadomości szukają osoby, dla których Rumunia to kraj bardzo odległy. To ostatnie pytanie sama zadałam Izie, która półtora roku temu powiedziała mi, że była w Rumunii. I bardzo się w niej zakochała. I szerzy tego rumuńskiego wirusa, na którego i ja okazałam się podatna.

Jezioro Vidraru

W styczniu kupiłam wycieczkę. Zawsze podróżowałam na własną rękę, ale chciałam nie myśleć. Chciałam wsiąść do autokaru i chciałam, by ktoś wszystkim za mnie sterował. To się udało. Pilotka i przewodnik spełnili swoje zadanie. Świetna organizacja wycieczki, wszystko dopięte na ostatni guzik, do tego ponoć wyjątkowo zdyscyplinowana grupa i piękne rumuńskie widoki były warte każdej złotówki, którą wydałam na tę wyprawę. Chociaż nie było ich wiele, bo Rumunia to nie jest kraj drogi. To kraj często biedny, ale pełen bogatych i uśmiechniętych ludzi w typie południowym. Tam czas zwalnia. Nikomu się nie spieszy. Tam jest bezpiecznie, wielokulturowo, CZYSTO. Sklepy, restauracje, stacje benzynowe, hotele, drogi nie ustępują naszym. A pogoda jest lepsza, taksówki za 1,3 zł za km, bez opłat dodatkowych, jedzenie przepyszne, chociaż nie dla wegetarian. Po Rumunii można jeździć tygodniami…

Sighisoara

Sighisoara

Sighisoara

Sighisoara

Co widziałam? Bukareszt, który jest według mnie brzydki, poza starym miastem. Owszem, Parlament robił wrażenie, ale idea jego powstania była przerażająca. Poza tym przez 2h zwiedzania zobaczyliśmy tylko około 2% wszystkich pomieszczeń. Był jeszcze zamek Bran, zamek Peles, Monastyr Cozia, Curtea de Arges (taki rumuński Wawel), Alba Julia, Sybin (Most Kłamców mnie rozczarował – kładka taka…), Braszów (chociaż tam głównie siedziałam na SOR), kościół warowny w Prejmer, Sighisoara, Viscri, czyli wieś, w której chatę  ma książę Karol, jezioro Vidraru, do którego dotarliśmy fragmentem trasy przez Karpaty. I widziałam dwukrotnie niedźwiedzia. Jeden wyjadał śmieci z hotelowego kontenera.

Viscri

Viscri

Viscri

Viscri

Viscri

Co mi się podobało najbardziej? Góry. Zakochałam się w Karpatach. W Rumunii nikt widoków nie zasłania bilbordami. Jezioro Vidraru odbiera dech, a Sighisoara ma mój ulubiony klimat – starego, malutkiego miasteczka pełnego zaułków.

Jezioro Vidraru

Jezioro Vidraru

Jezioro Vidraru

Tama Jezioro Vidraru

Co jadłam? Rumunia ma znakomite owcze sery, przede wszystkim świeże. Ser, który wytrzyma podróż, można kupić w Branie, na bazarku pod zamkiem. Jest pakowany hermetycznie i w korę brzozową.

Targ w Branie

Targ w Branie

Śniadania w hotelach były typowo europejskie – szwedzki stół. Obiady jadałam przede wszystkim na mieście i były to mici, czyli coś w rodzaju mielonych kotlecików, ciorby, czyli zupy, przede wszystkim ciorba z flaczkami, gulasz mięsny z ziemniakami i mamałygą. Wykupiłam też kolację rumuńską – ciorba, sarmale, czyli gołąbki owijane w liście kiszonej kapusty, na deser podano nam papanasi – pączki z ciasta twarogowego ze śmietaną i konfiturą. Podczas poczęstunku transylwańskiego w chacie gospodarza w Viscri jedliśmy jagnięcinę z kapustą i ziemniakami. Na deser był biszkopt z owczym serem.

Jagnięcina

Sarmale

Papanasi

Ciorba

Covrigi

Covrigi

Poza tym jadłam placintę, czyli placek z nadzieniem twarogowym i idealne na drogę covrigi, czyli obwarzanki z nadzieniem. Rumuni do zup podają chleb, najlepszy jest taki z dodatkiem ziemniaków, papryczkę ostrą, śmietanę. Do dań mięsnych mamałygę lub sałatkę ziemniaczaną.

Co piłam? Przede wszystkim wino, bimber i lemoniadę. Ale głównie wino białe. Gdyby nie to, że wycieczka trwała tylko tydzień, od razu zapisałabym się do AA. Ja wybierałam półsłodkie, ale Rumuni przede wszystkim chwalą się wytrawnym i półwytrawnym. Najpopularniejsze piwo nazywa się Ursus (czyli „niedźwiedź”) i w smaku przypomina zwykłe nasze Tyskie.

W Rumunii jest też najlepsza woda mineralna na świecie – Borsec. Piłam.

Co kupiłam? Wspomniane już sery i wina – dwa mszalne kupiłam w klasztorze Snagov, poza tym wina mołdawskie.

Wina i sery

Kupiłam też chustę z jedwabiem oraz bluzkę z motywem rumuńskim. Koszule haftowane zostawiłam innym, przede wszystkim dlatego, że prawdziwe rumuńskie kosztują kilkaset złotych, a tańsze są made in India.

Targ w Branie

Targ w Branie

Jakie pamiątki? W Rumunii są kartki, magnesy i inne pierdoły, część z Drakulą. Ogólnie tandeta. Przywiozłam więc ceramiczną miseczkę, ręcznie malowaną. Dzieciom kupiłam po kubku z Drakulą.

Miseczka z targu w Branie

Kubek z Transylwanii

Przykładowe ceny

Do Rumunii wzięłam Euro w gotówce i wymieniłam w kantorze. Parę złotych na tym zyskałam, bo Euro w PL za 4,2, a sprzedałam za 4,5. Ogólnie płaci się lejami, które są drukowane na specjalnym plastiku. Można więc prać leje w nieskończoność. Jedna leja to około 98 groszy. Ceny są podobne lub niższe, niż w PL.

mici + ziemniaczki w restauracji z centrum Bukaresztu – 25 lei
lemoniada 500 ml 7-10 lei
ciorba w knajpce – 12 lei
500 ml mineralnej – 2,5 leja
500 ml coli – 3,5 leja
wc na stacji – 1-2 leje
obwarzanek lub placek z serem – 2,5-4 leje
magnes – 4-7 lei
gulasz w restauracji – 25 lei
piwo + kieliszek wina w restauracji hotelowej – 13 lei
wino mszalne – 15 lei
wino w sklepiku – od 10 lei
kubek z Drakulą – od 7 lei
album ze zdjęciami z obiektu, w którym zdjęć nie można robić – 15-25 lei
wszystkie wejścia + radyjko, przez które lepiej słychać przewodnika – ok. 90 euro
kolacja rumuńska – 20 euro
poczęstunek transylwański – 25 euro

Gdzie spałam? W autokarze 😉 ale tego na dłuższą metę nie polecam. 4 noclegi były w hotelach – 3 w *** i 1 w ****. Hotele są czyste, świetnie wyposażone, ten **** był w Bukareszcie, miał basen, ale nie dotarłam 😉 Były łóżka, pościel, ręczniki, kosmetyki w mini opakowaniach, klimatyzacja, ładny widok z okna. Kto miał szczęście, ten pod hotelem trafiał na niedźwiedzia.

Widok z hotelu

A teraz odpowiedzi na pytania: 

  • Dużo tam żebraków na ulicach?

Nie widziałam ani jednego. Za to chodzą grupki psów. Są kompletnie niegroźne.

Rumuński piesek

Rumuński piesek

  • A dlaczego akurat Rumunia?

Taki wirus…

Peles

Peles

Peles

Peles

Prejmer

Braszów

Braszów

  • A drogi tam są?

Są. Normalne, asfaltowe. Czasami lepsze, niż w Polsce, autostrady nie mają bramek. Na drodze przez Karpaty są emocje, ale to z innego powodu. Jedyny odcinek, który nie był pokryty asfaltem to 7 km do Viscri. Książę Karol nie godzi się na inną, niż szutrowa. Dziad paskudny!

Curtea de Arges

Curtea de Arges

Curtea de Arges

Okolice Monastyru Cozia

Sybin

Sybin

Alba Julia

  • Czy tam niedźwiedzie chodzą po ulicach?

Chodzą. W Rumunii jest około 13.000 niedźwiedzi, w Polsce nie ma nawet 300. Oczywiście w Bukareszcie nie natkniemy się na niedźwiedzia, ale wysoko w Karpatach już tak. Nas misiek odwiedził, gdy mieszkaliśmy w hotelu w Predeal. Gdy natkniecie się na niedźwiedzia, trzeba uciekać w dół. Szybko i zygzakiem.

Alba Julia

Alba Julia

Alba Julia

  • Czy Rumuni lubią Polaków?

Podobno uwielbiają. Jesteśmy dla nich bogatym narodem, tylko… strasznie się nam wiecznie spieszy. Rumuni się nie spieszą.

  • W jakim języku się tam rozmawia?

Po angielsku można całkiem sprawnie. Poza tym tam jest kompletna mieszanka narodowości, a Rumuni to prawdziwi poligloci.

  • Czy na stacji benzynowej można kupić hot-doga i kawę?

Tak. Są też znane sieci marketów, małe i większe sklepiki, wszystkie czynne w weekendy i do późna. Najbrzydsza: zasrana i droga toaleta na trasie była w Polsce…

Bukareszt – Parlament

Bukareszt – widok z balkonu Parlamentu

Plusy wycieczki z biura podróży:

+ dojazd, noclegi, plan zwiedzania zorganizowany od A do Z
+ opieka pilota i przewodnika. Przewodnik zresztą fantastyczny.  Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się czegoś więcej, to Tomasz jest w tym filmiku
+ nie trzeba myśleć, nie trzeba przygotowywać się do wycieczki
+ miałam problem ze zdrowiem – pilotka zaprowadziła mnie do szpitala i była ze mną przez cały czas
+ przewodnik mówił, gdzie zrobić zakupy, gdzie można zjeść, mieliśmy czas dla siebie
+ dodatkowe kolacje regionalne z tańcami były naprawdę smaczne i świetnie się bawiliśmy
+ spaliśmy w hotelach, w których normalnie ceny przekraczają 200-300 zł, chociaż cała wycieczka kosztowała niewiele ponad 1000 zł

Minusy:

-zawrotne tempo zwiedzania. Ale ja to przekuję w plus – bo dużo widziałam, wiem dokąd chcę wrócić i wrócę!
-widziałam dużo cerkwi. Tak o 2-3 za dużo
-długa podróż autokarem
-kolejki do WC na każdym postoju

61 odpowiedzi na “Rumunia – kilka słów o wycieczce”

  1. Ann Ch pisze:

    Chyba muszę wpisać Rumunię na listę ?

  2. Super relacja. Wirus już mnie dopadł. Czy możesz podać z jakiego biura korzystałaś?

  3. Matka Sanepid pisze:

    Dodam jeszcze, że Rumunia jest bardzo ekologiczna – nie wolno palić węglem na przykład. Nie mam tam ani jednego miasta, w którym jest smog…

  4. Hasło_masło pisze:

    Dobrze ze ze zdrowiem dobrze. Piękna Rumunia

    • Matka Sanepid pisze:

      wszyscy się śmiali, że jak mi dali w szpitalu zastrzyk, to z jakimś speedem. Bo zasuwałam po mieście z bandażem na stopie, na czerwonych, grubych jak u świni nogach 😉

  5. za 2 tygodnie będę na rowerze zwiedzać Bukowinę i Maramuresz, już się nie mogę doczekać!!

  6. Jeśli kiedyś gdzieś wybiorę się na zorganizowaną wycieczkę, to będzie to rumunia! MS – jesteś najlepszym testerem świata <3

  7. Ona pisze:

    Czy w wykupilas dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne??

    • Matka Sanepid pisze:

      Tak, ale zupełnie niepotrzebnie, bo biuro podróży mi je zapewniało. Po prostu się zgapiłam i ostatecznie miałam dwa. Miałam też ze sobą kartę EKUZ. W szpitalu nie płaciłam nic, a z ubezpieczenia otrzymam zwrot za leki kupione w aptece i za przejazd taksówką.

      • Ona pisze:

        Dzięki za info….a dlugo czekalas na kartę EKUZ???
        My też lecimy na Rumunię za 8 dni ?, głównie dzięki Tobie ?

        • Matka Sanepid pisze:

          Tydzień. Ale teraz to chyba lepiej skoczyć do oddziału NFZ i na miejscu wyrobić

          • Ona pisze:

            Aaaaa o tym nie pomyślałam..? zamówiłam przez internet z odbiorem osobistym…jeśli do wtorku nic nie podpiszą to lecę ✈.
            Dziękuję Ci że jesteś…?
            A ze mną suszarka i automat do lodów ?

          • Matka Sanepid pisze:

            A dokąd dokładnie się wybierasz? Też biuro podróży, czy na własną rękę?

        • Matka Sanepid pisze:

          Miłego pobytu! Napisz po powrocie, czy się podobało

          • Ona pisze:

            Hej 🙂
            Czy mi się podobało??? Było fantastycznie. Byliśmy na własną rękę. Trasa częściowo pokrywała się z Twoją. Nawet część zdjęć mamy podobnych 🙂 Dokładnie zwiedziliśmy też okręg Maramuresz. Zjeżdżaliśmy też z trasy kiedy można coś było ciekawego zobaczyć po drodze: targ w małym miasteczku, śluby, bezkarnie oddawać się zakupom etc
            Potwierdzam co napisałaś. Ludzie są tam serdeczni, mili, przyjaźni. 3 noclegi mieliśmy w miejscu gdzie znali tylko j. rumuński. Jeden raz pomogła Pani w sklepie-znała angielski. Był to pierwszy sklep na naszej trasie(!). Rano schodzili się do niego okoliczni mieszkańcy przynosząc swoje warzywa do sprzedaży 🙂
            Drugi raz Pan zadzwonił do swojej córki.
            Za trzecim razem pomógł wgrany tłumacz. Pani zgodziła się też wtedy przyjąć euro za nocleg, gdyż skończyła nam się plastikowa waluta.
            A dlaczego nie wymieniliśmy od razu całej kasy…. bo nie wiedzieliśmy na początku ile 🙂
            Potem okazało się, że w miasteczku nie było kantoru tylko bank. I tam ciekawy obrazek- pani jedząca kanapkę i rozmawiająca przez telefon poprosiła o dowód osobisty…spisała wszystkie dane i po złożeniu 3 podpisów transakcja się dokonała 🙂
            Jedyne z czym się nie do końca zgadzam to drogi (naprawdę bywało groźnie). Pocieszaliśmy się tym, że jednak jedziemy po drodze krajowej, czasem szybkiej więc nie możliwe że jest aż tak źle – pewnie się czepiamy :)). Rzadko rozmieszczone stacje benzynowe (oprócz tankowania samochodu kierowcy wyciągali po 3 wielkie baniaki i napełniali je paliwem) sprawiały, że był to dodatkowy dreszczyk emocji podobnie jak dziury w drogach do których spokojnie wpadłoby całe koło.
            Nabyte wówczas umiejętności bardzo przydały się później na trasie Transfogarskiej.
            Jednak pomimo iż drogi są gorsze widać, że cały czas pracują nad poprawą ich jakości. Przez pierwsze 4 dni nie widzieliśmy praktycznie żadnego sygnalizatora. Trzeba było uważać na jazdę kierowców. Dla większości z nich linia ciągła, zakaz wyprzedzania czy ograniczenie prędkości to pojęcia których w ogóle nie respektują. Nie zmienia to faktu, że trafiliśmy też na takich którzy nam pomogli. Mimo, że byli w mniejszości ale jednak byli. Kontynuując wątek drogowy……. po przebyciu trasy Transfogarskiej moje umiejętności prowadzenia samochodu określam na poziomie kierowcy F1 :). Niesamowite przeżycie. Po powrocie nasze zakręty na drogach … nawet jadąc w górach stawały się „takie proste”
            Myślę, że tak różne spojrzenie na temat dróg wynika stąd, że jednak różniły nas środki transportu. Inaczej planuje się trasę dla autokaru a inaczej dla samochodu osobowego.
            Dodatkowo my nie wjeżdżaliśmy do Rumunii od strony Oradei tylko Satu Mare.
            Więc jadąc od Oradei potwierdzam … drogi tam są i to nawet niezłe 🙂
            W tym wątku skupiłam się jedynie na tym co mnie tam zaskoczyło, na co nie byłam do końca przygotowana, o czym nigdzie nie udało mi się przeczytać. Fantastyczne, zapierające w piersiach widoki, budowle, przepyszne jedzenie to oddzielny temat 🙂
            Nie widzieliśmy tylko niedźwiedzi :).
            Jeszcze tam wrócimy 🙂
            Pozdrawiam

          • Matka Sanepid pisze:

            O, dzięki za obszerną informację. Faktycznie z okien autokaru, kiedy człowiek nie musi się martwić o przejazd, o paliwo etc. to wyglądało inaczej. Z tym angielskim to może też tak, że my jednak byliśmy w sporych miastach, w których jest więcej turystów…
            Marzy mi się wyprawa autem, ale sama z dziećmi by się nie zdecydowała 🙁
            A gdzie się „noclegowaliście”?

          • Ona pisze:

            Pierwszy nocleg mieliśmy zarezerwowany. Pomimo, że przyszedł m@li zwrotny na miejscu okazało się, że do pensjonatu rezerwacja nie dotarła 🙂 Na szczęście był wolny inny pokój i za tą cenę co mieliśmy w rezerwacji go otrzymaliśmy. Na trasie mieliśmy 26 punktów do „odhaczenia” :))) + chyba 3 o których nie wiedziałam że też powinny się na liście znaleść. Mając świadomość że gdzieś może nam się pobyt przedłużyć trudno było rezerwować następne. Jednak wcale nie żałuję …. zwłaszcza 2 noclegów. Jeden w okolicach Barsany -pensjonat wystrojem przypominający skansen. Inny w górach u Pani która oprócz pensjonatu zajmowała się produkcją afimaty (taka wódka ok35%), soków, win i jeszcze sprzedawała z tego co zrozumiałam mięso owiec. Myślę, że nie mielibyśmy szansy znalezienia się w tych miejscach gdyby wszystko było wcześniej zarezerwowane. Pozostałe w hotelach, motelach, pensjonatach, które wypatrzyliśmy na trasie. Na trasie Transfogarskiej nocowaliśmy w samochodzie, bo na miejsce dotarliśmy po południu. To stanowczo za krótko na „zagapienie się” w tych górach. Dużo ludzi robiło podobnie…mieli nawet namioty. Jednak świadomość, że gdzieś blisko może przechadzać się niedźwiedź lub inny wygłodniały zwierz odstraszyła mnie od tego skutecznie. Dużo też w górach jest dzikich psów (taaak to były psy a nie wilki, lisy czy inne czterołapy ), które podchodzą bardzo blisko.
            W nocy była burza….ale świt zrekompensował wszystko :)))) Ostatni nocleg już z trasy rezerwowaliśmy w Oradei.
            W naszym przypadku wyprawa bez rezerwacji wypaliła w 100%. Fakt w większych miastach jest drożej i istnieje ryzyko że trzeba troszkę dłużej szukać. Jednak max 3 podejście było strzałem.
            We wszystkich miejscach było czysto i naprawdę przytulnie.
            Następna wyprawa do Rumunii też będzie bez rezerwacji.
            A wiesz … myślałam o Tobie właśnie w kontekście wyprawy z dziewczynami. Myślę, że tak naprawdę ma szanse na powodzenie. Potrzebny by Ci był box na dachu (zdecydowanie poprawia komfort jazdy), lodówka samochodowa (nie martwisz się, że możesz sklepu nie wypatrzeć a i piknik jak masz kocyk piknikowy na łące lub przy lesie można sobie zrobić) i najważniejsze drugi kierowca – zwłaszcza na przejazdach w górach.
            Nie czarujmy się kilometrów do przejechania jest w husteczkę.
            Zanim się do tego przyzwyczaiłam szybko się męczyłam i kręciło mi się w głowie…zwłaszcza na zakrętach gdzie „można było zobaczyć tylną rejestrację auta”. Jednak na tych wymagających trasach kierowcy jadący za Tobą absolutnie nikogo nie popędzają. Zdecydowanie moje umiejętności poszybowały w górę. (w końcu szlifowałam je w górach)
            Jedyny problem to czy dziewczyny dały by radę tak długo wysiedzieć w samochodzie.

  8. Iza Mikiciuk pisze:

    Mam nadzieję, że może następny wypad do Rumunii będzie wspólny? Wiesz, transalpina pierwszym razem mnie pokonała, teraz się nie dam. Poza tym, do usług i nie za ma co ?

  9. Iza Gu pisze:

    A zamek Draculi??? 😉

  10. Swietna relacja i przepiękne zdjęcia?

  11. Jestem zakochana w Rumunii. Rumunia to stan umysłu. Piękna w swej brzydocie. Piękne góry, dobre jedzenie. Wrócę tam na dłużej.

  12. Mogłabym dać przeczytać ten post niejednemu Hiszpanowi, ponieważ mieszkańcy Rumunii nie są tutaj niestety zbyt dobrze postrzegani.

  13. Beata Płuciennik pisze:

    Ten traktor przed chatą Karola rok temu też tak stał! Może on stacjonarny? 😉 A wyjeżdżając z Viscri tą staszną drogą w górę, znaczy na północ, jechaliśmy przez cygańską wioskę i jedyny raz widzieliśmy żebrzące dzieci.
    A rumuńskie kościoły warowne i zamki chłopskie to też fajne ciekawostki.

    • Matka Sanepid pisze:

      Musiałam leżeć w autokarze to może mi umknęła cygańska wioska… Kościoły warowne też zwiedziliśmy

  14. Jedrzej pisze:

    Witam, jestem rumunofilem. Wspaniała ocena tego kraju. Krótko acz na temat. Bez ściemy . Super i Pozdrawiam z Rumunii

    • Matka Sanepid pisze:

      to jest świetny kraj na podróże rodzinne – nie tylko oferuje piękne trasy widokowe, ale także campingi, a namiot można rozłożyć w dowolnym miejscu.

  15. Widzę, że „podróżowo” byśmy się dogadały 🙂 My byliśmy 16 dni, najcudowniejsze wakacje ever! Musze wrócić, bo mam zwiedzone Karpaty i Transylwanię. Marzy mi się delta Dunaju. Ponoć tam pięknie.

  16. MK pisze:

    Witam doświadczonych podróżników,

    mam uprzejme pytanie natury logistycznej, a mianowicie czy jadąć autem osobowym z Poznania do Recea muszę kupić winiety na Słowacji i na Węgrzech (bo w Rumunii wiem,. że tak)?

    Trasa, którą obieram to: Poznań-Kraków-Nowy Sącz-Tylicz-Muszynka (PL), Bardejów, Kapusany, Varanow nad Touplou (obwodnica), Trebisov (obwodnica), przejście SK/HU Velky Kamenec-Pacin (SK), Kisvarda, Fehergyarmat, przejście Petaea (HU/RO).

    Wydaje mi się, że nie ma tam autostrad ani dróg ekspresowych. Jadę po „wojewódzkich”, krajowych i krajowych I kategorii na Słowacji.

    Niestety PZMOT Travel cechuje się żenujaco niską kompetencją w doradzaniu dlatego pytam na forum 🙂

    Z góry dziękuję za odpowiedź,
    Ps. dodaję linka z google maps oraz będę wdzięczny za rekomendacje ciekawostek turystycznych w okolicy pomiędzy Satu Mare, a Baia Mare 🙂

    Pozdrawiam
    https://www.google.pl/maps/dir/Pozna%C5%84/Recea,+Okr%C4%99g+Marmarosz,+Rumunia/@47.8514141,22.7776217,17z/data=!4m24!4m23!1m15!1m1!1s0x470444d2ece10ab7:0xa4ea31980334bfd1!2m2!1d16.9251681!2d52.406374!3m4!1m2!1d17.0515671!2d50.99189!3s0x470fc4cc062dfeef:0x2b350c2bd13c035d!3m4!1m2!1d20.9536412!2d49.4642024!3s0x473dded992a658e5:0xaddf5acc806e85e3!1m5!1m1!1s0x4737dc2a8012f579:0x7b3b7d44bab301a7!2m2!1d23.5061613!2d47.6335262!3e0?hl=pl

  17. […] gdzie mam nadzieję spędzić czerwcowe, samotne wakacje. Skoro z Rumunią się udało  -> KLIK, to czemu nie […]

  18. […] bez opamiętania, z nadzieją, że coś z tego wyniknie, coś większego, może coś na zawsze. Zakochałam się bowiem w Rumunii. Byłam już w swoim życiu w Szwecji, Hiszpanii, Czechach, na Słowacji, na Węgrzech, byłam w […]

  19. m. pisze:

    Witam wszystkich, wybieramy sie do Ruminii w wakacje. Wyjazd autem na wlasna reke, planujemy przejechac cala rumunie, az nad m.czarne, tam spedzic kilka dni i powrot. Jak wyglada sprawa z euro? trzeba miec? czy wystarcza tylko leje i wszedzie bez problemow zaplacimy? Ile czasu przeznaczyc na trase trasfogarska? bardzo rozne czasy widzialam i zglupialam:/ noclegi planujemyzarezerwowzc w PL z booking.com, chociaz to nas ogranicza:/ale boje sie zostac bez noclegu. Jedziemy w lipcu, wiec pewnie mase wiary i zarezerwowanych miejsc bedzie. Co z takich praktycznych rzeczy warto wiedziec?

  20. m. pisze:

    dzieki za info i link 🙂 pozdrawiam

  21. […] swoich dzieci na parę minut i mi przeszło. W 2015 byłam więc w Holandii i Belgii, w 2017 w Rumunii, w roku obecnym w Grecji, tylko w 2016 remontowałam kuchnię i to były najbardziej pijackie i […]

  22. […] do Rumunii i przez okna autokaru wydawały się takie malownicze. Uznałam więc, że skoro do Rumunii moim 16-letnim Hyundaiem nie dojadę, to może dojadę w jakieś polskie górki. A że wszyscy […]

Skomentuj Matka Sanepid Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *