Starość to czasami….

Jestem już pod 40-tkę. Jak mawia ciotka Zosia – z każdym rokiem bliżej do trumny. Mam dwie córki, dwie świnki morskie, 9 lat małżeństwa i jeden rozwód za sobą. Prawdopodobnie już nigdy nie będę w ciąży i nie będę rodzić.

Często jednak widuję początkujące mamy. Z dzidziusiami w wózku. Z pulchnymi niemowlakami w chuście. Z różową dziewczynką przy piersi na ławce w parku. Z synkiem, który drepcze trzymany za rękę, noga za nogą w bucikach rozmiar 20. Widzę te śliniące się czasami od ząbkowania, uśmiechające się i płaczące pociechy w przychodni zdrowia.

O czym wtedy myślę?

O tym, że hurrrrra! to już nie ja!

Że nie muszę pchać wózka po polskich chodnikach, że nie muszę wpinać piekielnego fotelika do cholernej hondy, że gile se te moje same wytrą, tyłki także. Że jak starsza jest głodna, to sobie potrafi bułkę przekroić i posmarować dżemem. Że jak młodsza jest głodna, to samodzielnie w czeluściach lodówki znajdzie banana lub jogurt. Że zęby same umyją, że rzygają do kibla, że śpią we własnych łóżkach, że jak coś je boli to mówią (nawet jak nie boli, to chociaż symulują). Że wakacje spędziły na podwórku. Że wczorajszy wieczór spędziły robiąc ciasta z ciastoliny i po sobie posprzątały. Że nie jedzą kleju w sztyfcie i nie liżą podłogi…

Dziżas, jak się cieszę, gdy widzę te matki…!

107 odpowiedzi na “Starość to czasami….”

  1. Najlepszego. ? I podpisuję się obiema rękami w dzień po ostatnich urodzinach z 3 z przodu. Bo co prawda dziecię jedno, a mąż nadal aktualny, to wolałam kota sobie na głowę ściągnąć, niż o rozwój liczebny rodziny zadbać. Uf, jak to dobrze, że pieluchy, przedszkol choroby i reszta przyjemności mnie nie dotyczą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *