Tak było

Matka Sanepid poszła potańczyć.

Jest to wydarzenie bez precedensu, bo ja nie wychodzę tańczyć. Ale jak się ma 2 samotnie wychowywanych dzieci, 40 lat na karku i fajny tyłek, to nie ma już nic do stracenia. Poza tym ostre zapalenie zatok, na które nic nie działa, wymaga specjalistycznych leków – na przykład tequili. I tak poszłyśmy we trzy matki dzieciom w miasto. Najpierw do knajpy hinduskiej, by przygotować ciało na duży wydatek energetyczny. A potem do klubu muzycznego.

https://www.instagram.com/p/BRg7MiFjRcF

Wierzcie mi, że przez ostatnie 20 lat nie byłam w żadnym, więc na początku czułam się zagubiona. Jak stanęłam przy barze to nie bardzo wiedziałam, co zamówić do picia. Oczywistym wydało mi się ustawienie się za kimś, kto się zna i powiedzenie:

  • To samo poproszę.

I dobrze na tym wyszłam, bo był to burbon z lodem i jakąś oranżadą.

Po jakiejś godzinie zorientowałam się, że w całym budynku są 3 sceny i na każdej inna muza. Zaczepiłyśmy się na jednym z pięter, na którym przez całą noc skojarzyłam dwa utwory muzyczne. Jeden był remixem piosenki Michaela Jacksona, a drugi szybszą wersją utworu z zumby. Gdy zaczęłam ogarniać co się dzieje, ba!, nawet fikać bioderkiem, musiałam pójść do toalety. Nic początkowo nie zwiastowało problemów.

Toaleta była oznaczona, nie było kolejki, weszłam do kabiny, nie mogłam się zamknąć. Myślę sobie: ja pierdzielę, jak w latach 80-tych w szkolnym kiblu – będę musiała trzymać drzwi nogą. Ostatecznie jednak użyłam swojej siły, skobel jakoś tam zahaczył  o otworek we framudze i drzwi się zamknęły. Potem wyszłam umyć ręce. Wkładam łapy pod kran. I nic. Pod jeden, drugi, trzeci.

  • Pedał trzeba nacisnąć – krzyknął ktoś za mną.

Faktycznie, był pedał, nacisnęłam, woda poleciała, I już miałam wychodzić. Już prawie. Stanęłam przed drzwiami i….. nie ma klamki. Stoję, patrzę, czuję się jak w potrzasku… i znowu ktoś krzyknął:

  • Popchnij!

I tak udało mi się wydostać z toalety klubu tanecznego.

A potem poznałyśmy Krzysztofa. Króla parkietów. Krzysztof od razu powiedział mi, że jestem w porządku, bo się uchyliłam, gdy sięgał po drinka stojącego za mną. A mogłam poczekać, aż da mi w pysk. Poza tym miał koszulę z 90-tych i pantofle w szpic. Klasa 😉 Po 2 w nocy wzięło mu się na wyznania:

  • Mam już 34 lata i jak zobaczyłem tych młodych ludzi tutaj, to sobie myślę „Kurwa, nie będzie dobrze”, ale jest super – i poszedł dalej wirować na parkiecie, zostawiając mnie z myślą, że ja mam 36 i w sumie pomyślałam to samo.

A potem, wracając po 3 rano do domu zasnęłam w SKM-ce i nikt mnie nie okradł. Prawdziwe życie na krawędzi!

.

.

.

PS.

capture-20170312-150041

P.o. szwagra powiedział, że sushi było dobre, ciasto też i że chętnie jeszcze zajmą się moimi dziećmi, mogę ich eksploatować. Moja siostra krzyknęła:

  • Ale bez przesady!

Lubię mojego p.o. szwagra.

24 odpowiedzi na “Tak było”

  1. Agnes Fox pisze:

    No i fajnie! ?

  2. Matko ja nie wiem o co chodzi, ale śniłaś mi się dziś:)

  3. Skoro p.o. szwagra się sprawdza i prosi o jeszcze to w Twoim dobrze pojętym interesie jest by został szwagrem

  4. Iza Konieczna pisze:

    A gdzie to taki hipsterski klub? Polecasz?

  5. Iwona Borek pisze:

    A ucho już nie boli? Ja spędziłam poranek na pogotowiu, gdzie lekarz stwierdził zapalenie ucha, po tym jak zajrzał mi przelotem do gardła. Antybiotyk, łóżko i książka o tym jak zwolnić i cieszyć się życiem?

  6. Tyle lat czytam już bloga, ale skrótu „p.o” przed szwagrem nie ogarniam

  7. fajny wieczór mialas 🙂

  8. Matko, ostra jesteś!

  9. Szacun dla p.o szwagra ?

  10. Czułam się podobnie w ostatni weekend 🙂

Skomentuj Renata Kukla-Weryńska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *