Wielka improwizacja

Miałam coś napisać, bo podobno tęsknicie. Terefere. Ale nie bardzo mam natchnienie. Od dwóch dni nic twórczego nie mam w głowie i to nawet pomimo picia wina w ilości dwóch kieliszków, po których leczyłam kaca cały poranek.

Mogę jedynie napisać, że przeżyłam dwa, w miarę udane dni z córkami. Trochę kubków z wodą rozlały (głównie CP), trochę zżarły piłki kauczukowej, naklejek ściennych i innych śmieci (tu przoduje CD i pragnę zauważyć, że tym razem kocie rzygi sprzątnęłam, zanim je zauważyła) i, jak to dzisiaj biologicznemu ojcu moich dzieci zrelacjonowała CP:
– Mama prawie na mnie nie krzyczała, tylko ja na mamę krzyczałam, a mama powiedziała „Nie krzycz na mnie!”

Czyli dobrze było.

Córka Druga przeżyła jakiś totalny skok rozwojowy. Nagle zaczęła chodzić i się z nami dosyć jasno porozumiewać. Osiągnęła też szczyt doskonałości, jeśli chodzi o pokazywanie niezadowolenia. Ot, ktoś jej coś weźmie, to wyje, bije rączkami w podłogę, chodzi na czworaka do tyłu, wije się i tupie. Urocze. Ale jak dzisiaj CP okładała ją ręką po głowie, to się tylko uśmiechnęła i zaczęła sama siebie bić po policzkach. Urocze. I wkładała mi dzisiaj palucha do pępka i czekała na moją reakcję. Jak wkładała paluszki do kontaktu, też czekała na moją reakcję. Urocze.

Za to załatwianie chrztu idzie nam, jak koń pod górę. A to nam jakiś dokumentów brakuje, a to chrzestnej, a zaraz potem się orientuję, że w dniu, w którym powinnam być na spotkaniu z księdzem, jestem w pracy. Jak mnie przyszły tydzień nie wykończy, to będzie dobrze. Byle do 26 lutego, a potem już z górki. Jak chrzest* nie pomoże, to trzeba będzie CD w czarcim żebrze** wykąpać albo jakieś gromnice w rogach łóżeczka zapalić czy coś 😉

* Za każdym razem mamy obsuwę z chrztem. Zebranie rodziny do kupy jest w naszym przypadku trudne, więc urządzamy chrzciny i roczek za jednym razem. Koniec, kropka.

**Śmiejcie się, ale kiedyś autentycznie poszłam do zielarskiego po czarcie żebro*** i wykąpaliśmy CP. Był to okres, kiedy wstawała nam o 2-3 nad ranem. Podobno, jak na dziecko rzucony jest urok, to podczas polewania wodą z zielskiem farfocle lecą. Nie wiem czy leciały, bo nam już na wstępie wpadły do wanny i pływały w wodzie. Grunt, że z tego co pamiętam, podziałały… na dwie kolejne noce. Ale za każdym razem, jak postraszymy CP, że ją wykąpiemy w czarcim żebrze, przez jakiś czas się lepiej zachowuje.

*** Czarcie żebro jest świetne na skórę alergiczną, a taką ma moja CP. Odczynianie uroków miało być tylko tak przy okazji ;)))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *