Wieniec pogrzebowy

Moja mama dała mi 100 zł i powiedziała, że mam zamówić wiązankę na pogrzeb.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to jest podstęp, który wepchnie mnie w szpony kwiaciarki na dobry kwadrans. Bo oto okazało się, że jak człowiek powie, że chce wiązankę na pogrzeb, to musi jeszcze wiedzieć dla kogo.

Facet zmarł czy kobieta? Powiedziałam, że żona kuzynki mojego ojca i to trochę było mylące, ponieważ nie mamy jeszcze aż tak nowoczesnej rodziny. Długo dochodziłam do tego, czy to była żona kuzyna, czy jednak mąż kuzynki. A, jak wiadomo powszechnie, zmarły mężczyzna zeźli się bardzo, jeśli w wiązance będą różowe kwiaty. No i czy kwiaty sztuczne, czy żywe? Trochę tak bezczelnie kupować coś żywego zmarłemu, ale babcia plastiku nie lubi. W sumie nie jej kwiaty, ale jak ma z nimi iść, to niech jej odbioru estetycznego nie podrażniają.

Potem wstążka: złota, srebrna, fioletowa? Złota. Z jakim napisem? Czy ja wiem? Odpoczywaj w pokoju, ostatnie pożegnanie, obyś nas wpisał do testamentu? Pani mówi, że może być imienna, ja jej na to, że ma być uniwersalna, bo to nigdy nie wiadomo, czy rodzice trafią na właściwy pogrzeb. Położą, gdzie bądź.

Następnie, kiedy już myślałam, że przez najtrudniejsze przebrnęłam, pani się pyta, czy to ma być wiązanka na gąbce, czy do ręki. W sumie, po co zmarłemu gąbka? Niech będzie do ręki.

Ostatnie pytanie: za ile ta wiązanka. Mówię, że dostałam 100 zł, to za ile ma być? Pewnie za sto…a babka mi na to, że w takim razie zrobi za 60 albo za 70. Bosze, wszystko mi opadło, powiedziałam, że do 70, koniec kropka.
I że odbiorę o 15.00. Pani na mnie spojrzała i pyta, kiedy ten pogrzeb. Ja, że jutro rano, więc dzisiaj odbierzemy. To wpisała, że będę o 14.00, ale mogę być o 15.00.

Zmęczyłam się. I bym sobie zażartowała jeszcze, że miałam ochotę umrzeć, ale po co rodzina ma przechodzić przez taką samą torturę kupowania wiązanki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *