Przez ostatni tydzień wmawiałam moim córkom, że gadam wieczorami z zającem. Nie, nie o literaturze i francuskich winach, tylko zdaję mu relację z tego, że się rzucały piaskiem, żarły tylko słodycze, albo zostawiły klocki Lego na podłodze. Gdy była okazja, to że były dla siebie miłe, wykąpały się bez kłótni, nie budziły mnie w nocy. Bezczelne, chamskie kłamstwo, którym i mnie karmiono, gdy byłam mała, ale dzięki któremu jakoś przeżyłam te kilka dni sam na sam z córkami. A one przecież, pomimo tego, że nie pijają kawy, dają czadu od rana do wieczora, podczas gdy moje ruchy tymczasowo blokowane są przez obitą kość ogonową. Gdy dzisiaj o 6:30 Córka Pierwsza wtargnęła do mojej sypialni, spytała:
– A ty wczoraj powiedziałaś zającowi, że byłyśmy na podwórku, grzecznie się bawiłyśmy i wieczorem posprzątałyśmy pokój?
– Oczywiście! – mój nos jakby trochę się wydłużył.
– To czemu on nam nic nie przyniósł???
Przyniósł, ale dotarł skubaniec tylko do kuchni. Dzisiaj już córki grzeczne być nie musiały, bo informacja, że Mikołaj też przyjmuje moje raporty, raczej działa gdzieś od połowy listopada. Dla równowagi jednak, mojej psychicznej oczywiście, słowem im nie wspomniałam o Lanym Poniedziałku. No sorry, ale zasmarkanych córek,wrzeszczących że mają mokre włosy, ubrania i szczypią je oczy, już bym nie zniosła.
A jak się dowiedzą jutro w przedszkolu i spytają, czemu im nie powiedziałam? Mój nos zacznie zahaczać o dom sąsiada, bo przecież … ZAPOMNIAŁAM!
fuck! na mojego gnoma opowiastki o zającu nie podziałały, był nie do zniesienia i tak się wciąż tłukł z córką. że wygoniłam na trampolinę i choć słyszałam darcie ryja w domu to sąsiedzi mieli gorzej. Jutro błogosławiony wtorek, pojadę do pracy odpoczywać 🙂
Mnie pewnie jutro tyłek nie będzie mniej bolał niż dzisiaj, ale i tak radość wielka, bo otwierają przedszkole!
na samą myśl, że moja gadzina idzie do szkoły dopiero 28 bo są egzaminy gimbusów, szkoda mi babci, że będzie się użerała z dwójką takich gadów (biedna non stop się modli żeby tym razem młody się do przedszkola dostał, za kilka dni zobaczymy czy jej modły mają moc)
ach, na moją też kłamstewka nie podziałały. Prezent dostała dopiero koło południa, po kościele…ale z uporem maniaka łaziła do gniazda, które stworzyła z Gadem i wypatrywała prezentów i zająca. W ogóle nie działały na Nią teksty, że może on nie przylezie bo była niegrzeczna, moje słowa skomentowała: „mamuś! przyjdzie,przyjdzie teraz jest u kogoś innego” 🙂
Nooo i przykicał w końcu,a jakże 🙂
A myslalam ze to tylko ja sie ciesze z nadchodzacego dnia roboczego 😉 i mialam dokladnie taki sam plan zeby przemilczec fakt smingusa. Poszlam pod prysznic i jak wrocilam to i tak zastalam powodz w pokoju „niechcacy” wylalo sie 1,5 litra wody na kanape, dywan, podloge… To stwierdzilam ze w tej sytuacji symboliczne pochlapanie sie juz nikomu nie zaszkodzi
Witam w klubie lubiących koniec weekendu 🙂 Strach pomyśleć, że niedługo majówka 😉
Ja jeszcze wymyśliłam Aniołka Urodzinowego, który czuwa nad jakością i ilością prezentów urodzinowych. Może być jeszcze Wróżka od Dnia Dziecka. Możliwości wciskania kitu dzieciom są nieograniczone 😀
a propos kitu- nie uszukuję z zasady i walę prawdę między oczy- poza sytuacjami patowymi- tak powstała karuzela dla chłopców, którzy myją włosy i rybka bezpieczeństwa ( pomaga dzieciom znieść rozłąkę z mamą- tak mówiła pani w sklepie- jak nie zadziała to ją oddamy- dzaiła bez pudła już na drugiego syna 🙂 )
A ja nie traktuję tego w kategorii kłamstwa. Chociaż kłamstwem niewątpliwie jest i Zając, i Gwiazdor, I Wróżki Wszelakie- z wymyśloną przeze mnie „Smoczuszką” na czele. Kłamstwem też jest to, że pocałunek mamy leczy rany, guzy nabite na głowie, że księżyc pilnuje dobrych snów, a słonko czuwa nad dobrym dniem. I „Aniołek Gasiołek”, który gasi nocną lampkę w pokoju kiedy dziecko już śpi. Magiczne Stwory fruwały u mnie w domu gdy byłam dzieckiem. I dziś wiem, że mały ludzik z kasztanów i zapałek naprędce stworzony przez moją mamę wcale nie pokonał „Potwora Zza Zasłony”, ale w dzieciństwie był moim bohaterem- właśnie od pokonywania tego potwora. Nie widzę żadnego, ŻADNEGO powodu, żeby odzierać dzieciństwo z magii. Zającowej, Gwiazdorowej, Wróżkowej i Aniołkowo- funkcyjnej. W czym ma to pomóc? Kiedy ma być magicznie, jeśli nie w dzieciństwie? Na kopniaki w tyłek od życia przyjdzie czas, obojętnie, czy prezenty przynosił Zajączek, czy nie.
Nie lubię (i nigdy tego nie robię) tylko straszenia: Babą Jagą, Dziadem, „Panią, która zabierze”, „Panią, która będzie krzyczała” itp. Zawsze fajniej powiedzieć, że Zając widzi i nie da prezentu. Za karę. Ale być mejbi ja się nie znam 😉
Ja mojej też nie informowałam o lanym poniedziałku – jeszcze czego!! Dbaj o swą kość w takim razie!
A co ja mam powiedzieć, jak u mnie nie ma zająca…
Zdrówka życzę.
u nas Wróżka Zębuszka tak podziałała, że codziennie się prosi o pomoc w wyrwaniu kolejnych zębów…. boję się ja samą na chwile zostawić, bo zdolna chyba dla tych złotówek wyrwać klesczami sama….
u na godz. 4,40 cytuję ” Cholera nic nie zostawił, a miałem nadzieję”
u mnie zająca nie ma.Jakoś nie ma takiej tradycji.Za to lany poniedziałek był,przeciągnięty na lany wtorek.Dzisiaj jest katar,kaszel i pewnie wizyta u lekarza.
Każdy z nas ma jakieś mniejsze bądź większe kłamstewka w stosunku do dzieci. Zapewne większość z was śmieje się na wspomnienie o tym jaki im kit za młodu rodzice wciskali a nie oszukujmy się tradycja zobowiązuje i teraz my musimy wciskać kit dalej 🙂
Oczywiście straszenie dzieci czymś jest najbardziej popularnym kłamstwem rodzica w stosunku do dziecka.