Córka Pierwsza poszła na balet, Córka Druga oczywiście jeść. Tym razem dałam jej drożdżówkę, co by kusiła tych, co ćwiczą na siłowni i zapewne są na wiecznej diecie.
– CD, ale nie kładź drożdżówki na stole…. – zwróciłam jej uwagę, bo jednak miejsce publiczne, ludzie tam kładą różne swoje rzeczy, być może przepocone ciuszki również. – Gdzie masz woreczek na drożdżówkę?
– Tutaj! – krzyknęła zadowolona Córka Druga wyjmując woreczek spod stołu.
I w tym właśnie momencie drożdżówka wypadła CD z ręki i upadła na podłogę. CD podniosła ciastko i usiłowała włożyć je w nieco zmiętolony woreczek. Niestety, nie do końca wycelowała i drożdżówka ponownie trafiła na podłogę. CD uznała najwyraźniej, że skoro już na podłodze jest, to niech leży, podłożyła pod ciastko brzeg woreczka i przesuwając nim, a jakże, po podłodze, wsunęła do opakowania.
Tą drożdżówką już się nie częstowałam, co bardzo ucieszyło CD, która tak jak i ja wyznaje zasadę Joey’a z serialu „Przyjaciele”. Zasada brzmi: „Joey nie dzieli się jedzeniem!”.
Ale nie myślcie sobie, że tylko na tym mój wredny sposób bycia się kończy. Otóż dostałam wiadomość, którą przytaczam kropka w kropkę… (a dokładnie: ctrl+c i ctrl+v)
„jak sie masz masz czas w sobote aby umuwic i i pisac tu chbym cie poznac raslu przy spulnej kolacji winie”
Przeczytałam raz… drugi…. trzeci… i wysmażyłam: „Dzienkóje, ale jósz jezdem zajenta”.
– To akurat było bardzo uprzejme z twojej strony – pocieszyła mnie Marjanna. – Odpisałaś mu w zrozumiałym języku.
Córka ma świetną zasadę, podobnie jak moje dzieci, choć PRZYJACIÓŁ lubi tylko ich szanowna matka.
Odnośnie zaproszenia, bardzo współczesne sformułowanie.
MiSZCZ:-D
A później narzeka, że z randek głodna wraca…
Tez bym by la zajenda.
Się czepiacie faceci robią błędy kiedy piszą, kiedy słuchają też…