Wpis świąteczno-hejterski

Ze wszystkich sił staram się być matką idealną. Moja córka tylko 3 razy w tygodniu spóźnia się do szkoły, w 2 na 10 przypadków ma kluczyk do szafki, a jak w dzienniczku przeczytam informację od nauczycielki, że brakuje jej kleju, to już po tygodniu uzupełniam zapasy. Raz w tygodniu przeglądam też zeszyty i sprawdzam, czy CP odrabia lekcje. A ponieważ zazwyczaj nie odrabia, to z nią rozmawiam.

– Za rok za takie coś dostaniesz pałę. Naucz się odrabiać lekcje, ja ciebie pilnować nie będę.

O! W pięty jej idzie tak bardzo, że nadal ich nie odrabia, ale już wie, co to jest pała i że szkoła zawodowa to całkiem niezła ścieżka rozwoju.

W całym tym swoim matkowaniu uczennicy zerówki raz się tylko zapomniałam, kiedy podczas pierwszego spotkania z rodzicami powiedziałam:

– Mogę piec ciasta.

Och, głupia ja! Było mordę trzymać na kłódkę, bo na klasową Wigilię musiałam upiec coś. Zamiast zagnieść w maszynie do chleba drożdżówkę, oczywiście poszłam na całość i wykonałam prawie 30 babeczek stylizowanych na renifery. I kurna całą noc nie spałam, bo się martwiłam, że mi się żelatyna skulkowała i w kremie porobiły się grudki. Miałam ochotę wstać o 3 nad ranem i robić wszystko od nowa, ale niestety nie miałam z czego, a najbliższe całodobowe Tesco jest w Gdyni na Kcyńskiej. Czyli wpisdu daleko. Ostatecznie postanowiłam, że pokażę swoją prawdziwą, beznadziejną twarz i przyznam wprost, że krem jest beznadziejny i że w sumie lepiej tego cholerstwa nie jeść. Wstałam jednak o świcie, czyli o 7 rano i sprawdziłąm, czy te renifery to faktycznie takie beznadziejne. Zeżarłam jedną babeczkę. Okazało się, że to nie krem jest moim największym zmartwieniem, ale rozmoczone rogi renifera zrobione z precelków oraz zapocony nosek z czekoladowej chrupki. Co za wstyd, dramat, blamaż….  Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie machnęła ręką na niedoróbki. Pomyślałam bowiem: „chrzanić to, grunt, żeby się nikt po tym nie porzygał”.

Trzymam kciuki za spokojny weekend wszystkich rodziców i dzieci z klasy córki. Do widzenia po świętach!

.

.

.

.

PS. Wczoraj prawie trafiłam moim Clio rowerzystę. Miał czarną kurtkę, czarne spodnie i buty, nieoświetlony rower i przejeżdżał po przejściu dla pieszych. Oboje mieliśmy szczęście, bo jechałam bardzo wolno, gdyż podjeżdżałam do skrzyżowania. Nie zmienia to faktu, że zauważyłam go dopiero, gdy śmignął mi przed maską.

Przejechałabym stworzenie o inteligencji planktonu a miałabym popsute święta….

28 odpowiedzi na “Wpis świąteczno-hejterski”

  1. dobrze,ze ja z gory zakladam,ze zadnego talentu kulinarnego nie mam 🙂 a te twoje reniferki fajnie wygladaja – normalnie pokladam sie przed Toba w pol, tyle pracy – masakra!

  2. Też się zgłosiłam rok temu do pieczenia drozdzowki. Uwierz ona tez potrafi nie wyjść kiedy bardzo chcesz zabłysnąć przed klasowymi matkami

  3. A ja piekę asertywnie, wtedy gdy mi się chce 😉 np. przedwczoraj 25 muffinów na syna urodziny zamiast przysłowiowego cukierka.

  4. Iwona pisze:

    😀 Być matką idealną to wyzwanie. Nie wiem jak smakowały babeczki, ale wygląd – pierwsza klasa:)

  5. Ale z ogólnym wyrazem notki to dziś trafiłaś w punkt w mój nastrój.

  6. Manu Jelassi via Facebook pisze:

    Nie piekę,nigdy,nie ma takiej siły co by mnie zmusiła do pieczenia do szkoły.Syn dzisiaj wziął cukierki 😛

  7. Nocne pieczenie i gotowanie 😀 Znam, znam… 😉
    Sernik na imprezę Córki w Przedszkolu też powstawał w porze, kiedy „normalni” (czytaj: niedzieciaci) przewracają się z boku na bok. Ale z dumą stwierdzam: był jedynym, co poszło (a raczej zostało pochłonięte) w całości 😀

  8. Anka pisze:

    Ja wczoraj piekłam zebre ,rogaliki orzechowe ,ciastka stempelki (trochę sie napis rozmył) ciasta z odbitymi literkami napisem (wigilia 2015) ,w napisie brakło literki ”i”. wyszło wiglia Takich ciastek to on nie wezmie do szkoły ,dobrze ze jeszcze było ciasto na powtórke.Kocham wigilie szkolne!

  9. zdrowy zwierz ma zimny i mokry nos i tego się trzymaj 😉

    • jamnikowa pisze:

      O wlasnie!… poki nie zasnie. 😉 Snem chwilowym lub dlugim, nie o inny mi chodzilo. Wole wyjasnic niz platac nic niepewnosci, ktora mogla by sie przeciez pojawic.

  10. Natalia Jedlińska via Facebook pisze:

    bardzo mnie ucieszył wpis o kleju! ja właśnie kupiłam flet, o który poprosiła pani od muzyki w październiku;)

  11. Anna Binder pisze:

    no wlasnie ,2014 powinno byc, moze to juz na przyszly rok 😉

  12. Małgorzatka pisze:

    Też piekłam babeczki na klasową wigilię córki wczoraj do późnej nocy – tylko aż tak ambitna nie byłam żeby je zdobić kremem w reniferki, maznęłam tylko lukrem i pisakami lukrowymi porysowałam choinki 🙂

  13. Agnieszka Stefańska via Facebook pisze:

    Dobrze że moje jeszcze w przedszkolu, też była wigilia ale dzieci pierniczki na poczęstunek robiły i dekorowały same. Ale pewnie za trzy lata mnie to sytuacja dopadnie

  14. A ja dałam się swego czasu przekonać i dopuściłam garnącego się Syna lat 10 do pieczenia ciasta cynamonowego z jabłkami – ot. fanaberię miałam którejś soboty, tzn. czekolada wyszła a ciasto proste i tanie miało być 😉 Tak mu się spodobało, że na urodziny zabrał do szkoły własnoręcznie upieczone z tego samego przepisu babeczki. Smaki chwyciły w klasie, na wigilię też dostał zamówienie – i też robił sam, pod nadzorem oczywiście. Dałam radę i prawie powstrzymałam się od „daj, lepiej ja to zrobię” 😉

  15. Amina pisze:

    Też, kiedyś piekłam te babeczki. Pamiętam jak mnie zachwycił wpis o nich na „Kwestii Smaku” no i pomyślałam szarpnę się. Mądrzejsza o te doświadczenia teraz piekę ciasteczka renifery http://www.mojewypieki.com/przepis/waniliowe-kruche-ciasteczka-z-rudolfem 🙂

  16. Aga pisze:

    MS jesteś najlepsza:)).Ja tez często daje się wkopać w pieczenie,ale robię jabłecznik z pianką(najczęściej pianka znika pod” ciężarem” wierzchniej warstwy).Jak widzę rowerzystę ubranego na czarno w nocy to mnie trafia.Mało tego jedzie ulicą a obok droga dla rowerzystów kurrr…czaki.
    Moja córka na szczęście nie wraca z zerówki z zadaniem domowym,ale może to źle??

  17. Igdo pisze:

    Ja też zanosiłam ciasto na dzisiejszą przedszkolną Wigilię i stres był jak co roku ten (C roku piekę ciasto z własnej woli, chyba jakaś masochistka ze mnie) a spotkanie z rowerzystą miałam identyczne. Tylko, że u mnie był deszcz i oślepiły mnie światła samochodów, które zatrzymały się po drugiej stronie pasów.

  18. Ambiwalencja pisze:

    E tam. Moj miał przynieść kolaż moje wakacje ,oczywiście po wakacjach .przyniosl dzis ,czyli przed feriami świątecznymi .lepiej późno niż wcale ,prawda?

  19. jamnikowa pisze:

    Od momentu, gdy mniej wiecej skojarzylam, jak korzystac ze smartfona dotykowego (zawsze: byle nie dotykowy, byle nie dotykowy!), ktorego dostalam od mojej Mamy – Aniola na ziemi nadrobilam czytanie Twoich wpisow mniej wwiecej z trzech ostatnich miesiecy i wiesz co? Nie wiesz a zatem Cie uswiadomie (wszak starsza jestem, niewiele ale jednak): Ty Nobla o ktorym w pewnym wpisie pisalas powinnas dostac. Jak nic.

    Dobrych Swiat (tak, z wielkiej litery, czytalam jak i kiedy pisac – wierzaca jestem, ale gdybym nawey nie byla to i tak… chociaz nie jestem pewna. Co do wiary tak, co do pisowni w gruncie i pod gruntem tez wlasciwie.) dla Was. Milosci, czulosci i odpoczynku. 🙂

  20. Już wiem, że w przyszłości nie będę się deklarować. 😛

  21. dita pisze:

    Rowery im powinni zabierać za taką jazdę! A pieszym-czarnuchom buty!

Skomentuj Anna Binder Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *