Cóż, nie odpowiem Wam na powyższe pytanie, bo nie wiem, ale to uczucie, gdy się skacze przez dłuższą chwilę jest niepokojące…..
To od początku:
„Do składania trampoliny potrzebne są dwie osoby sprawne fizycznie, w odpowiednich strojach i obuwiu” – przeczytałam w instrukcji składania nowego nabytku. Byłam jedna, ale przecież jak najbardziej sprawna fizycznie, miałam na sobie moje ukochane, sznurowane… białe Lacosty, sweter i jegginsy. Chyba to jest odpowiedni strój do majsterkowania. Dzieci całe podniecone wyniosły części trampoliny z garażu i ułożyły je na ziemi.
– Huśtawkę zmontowałam, to i trampolinę zmontuję! – powiedziałam córkom.
Nie zmontowałam. Poległam już na łączeniu elementów w koło. Nie żebym zrobiła z nich ósemkę, ale ni pieruna nie chciało się koło zamknąć. A głowę bym dała, że kupiłam trampolinę w kształcie koła….
Tak, kupiłam. Chyba najtańszą, jaką znalazłam na Allegro, bo za średnicę 312 cm, z siatką ochronną i transportem aż na ganek zapłaciłam 450 zł. Nigdzie nie widziałam trampolin w takiej cenie i z takim wyposażeniem jednocześnie, więc zaryzykowałam od razu wiedząc, że będzie to produkt z Chin, ale miał wszelkie certyfikaty i gwarancję na 10 lat (elementy metalowe). Ale koła zrobić mi się nie udało. Na szczęście potem przyszedł dziadek.
– Na filmach instruktażowych, które widziałam na You Tube, montowali takie w 6 do 9 minut – powiedziałam dziadkowi, by się nie zniechęcił już na wstępie.
Cóż. Mimo wszystko się zniechęcił, gdy się okazało, że bez gwintowania to się nie da. Na szczęście dziadek, po akcjach z lodówką, którą trzeba było prawie od nowa wyprodukować, żeby działała, ma wprawę w gwintowaniu otworów. Córka Pierwsza w tym czasie biegała dookoła i mówiła:
– Świetnie wam idzie! Już prawie złożona! Cudownie! Zaraz będziemy skakać. Prawie skończyliście!
a my na to:
– Przestań gadać!!!
Następne problemy pojawiły się przy naciąganiu maty. Dziadek od razu mówił, że to nie będzie łatwe. Cóż, byłoby łatwiejsze, gdybyśmy potrafili liczyć i poprawnie montowalibyśmy sprężyny na odpowiednich haczykach, ale w którymś momencie cała mata zaczęła nam skręcać, a ściągnięcie jej ze sprężyn naciągniętych do maksimum sprawiło nam nie lada problem. Prawie nie przeklinaliśmy. A Córki obiecały dziadkowi, że jak dokończy ten montaż zamiast iść w cholerę, to kupią mu piwo. I tyle z wychowania w trzeźwości na MS-blogu.
Potem złamaliśmy przyrząd do naciągania sprężyn… i w tym momencie znowu przydał się gwintownik, bo dziadek wkładał końcówkę gwintownika w oczko sprężyny, potem w oczko w macie i sposobem „na dźwignię” przyciągał jedno do drugiego, a ja tylko dociągałam końcówką tego złamanego przyrządu. I poszło już z górki, przy czym CP coraz głośniej mówiła, że świetnie nam idzie i już niedługo. Przez 3h tak mówiła….
Czy trampolina jest fajna? Jest czadowa. Zwłaszcza jeśli posiada się ogródek. Do dwupokojowego mieszkania nie radzę kupować. Pewnie gdybym kupiła ją w Decathlonie albo marki Hudora, nie trzeba by jej gwintować, a i koło bym sama dopięła, ale ta jest całkiem solidna i ma zmyślną siatkę ochronną, dzięki której dziecko nie ma szans, by zębami ugrząźć między sprężynami. Ma także ograniczenie ciężaru do 120 kg, co oznacza, że mogę skakać razem z córkami. Dość powiedzieć, że dzieci następnego dnia były na podwórku 5h. W tym 3h bez przerwy. No dobra, z przerwą na siku i na „mamo, daj nam parówkę”.
Dlatego w najbliższy weekend one będą robić to:
a ja skupię się na tym:
Jeszcze z dziennikarskiego obowiązku dodam, że każda z córek dziadkowi zaniosła po piwie, które oczywiście ja musiałam kupić… Dziadek jednak patrzy na trampolinę smętnie i wspominając nasze męki mówi:
– Ale nie trzeba jej na jesień rozkładać?
Trzeba czy nie?
Składać trzeba, a sprężyny trza zakładać w parach po przekątnej 😉 Przy naszym pierwszym sezonie z trampoliną, jakieś 4 lata temu, moje wspomnienia były identyczne jak Twoje 😀 Pozdrawiam.
Fotomontaż! Gdzie jest bułka? 😉
Ma zakaz skakania i jedzenia bułki jednocześnie. Bułkę nosi ze sobą w małym pudełeczku na kanapki.
troche pozno ten moj komentarz, ale Matko dobrym sposobem byloby wkopanie tej trampoliny w ziemie, nie trzeba wtedy siatki ochronnej ani drabinki, a pozatym zmniejsza sie pole do koszenia, tylko moze ta dziure to niech OB wykopie….. no i przy silnych wiatrach nie trzeba po wsi za trampolina ganiac by corki w panike nie wpadly 😉