Mam takiego wujka, który kocha Grecję. Mówi po grecku, śpi po grecku, je po grecku, wygląda już też jak Grek, chociaż głowę bym dała, że jednak mieszka w Gdyni. Ale znają go wszyscy Grecy, którzy też mieszkają w Gdyni. I przez wiele lat stukaliśmy się w czoło, bo wujek każde wakacje spędzał w Grecji.
I teraz taka sytuacja. Od wiosny gadałam, że „dobra, jedziemy na wakacje 2021 na Kretę, ale następnym razem to Madera, bo to piękna wyspa, dupę urywa, lecimy na Maderę” (relacja z Madery TUTAJ). Siedząc tą samą dupą w greckim morzu zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno chce mi się jechać do Warszawy, bo tylko z Warszawy i Katowic są loty na Maderę, a następnie lecieć 5 godzin, skoro możemy z Gdańska polecić do Grecji, na przykład na Korfu. Dzieci podzieliły moje wątpliwości i tak, w przerwach między basenem pod palmą a żarciem kalmarów uradziłyśmy, że jedziemy na Korfu w 2022 roku.
Dzisiaj, tęsknym wzrokiem patrząc na kubeczki z Krety i przeglądając oferty wyjazdów, spytałam: A może jednak Kreta? I tym sposobem mamy już ogarnięty kierunek, wybrany hotel, plan zwiedzania i nie możemy się doczekać 5 wakacji w Grecji.
Ale tymczasem relacja z tygodniowego pobytu w Rethymno. Wybór miejsca nie był przypadkowy. Otóż na blogu Krytyka Kulinarna znalazłam recenzję tawerny Knossos. I pomyślałam: „Hmmm jeść lubię, to pojadę tam, gdzie dobrze karmią!” A przy okazji okazało się, że Rethymno to przepiękne miasto z wieloma zabytkami, długą, burzliwą historią, labiryntem urokliwych uliczek.
Wybór hotelu był prosty — minimum 3 gwiazdki, bardzo dobre opinie, tanio, ze śniadaniami, musi być basen i blisko do centrum. Nie mogłyśmy trafić lepiej — Ideon spełnił wszystkie nasze oczekiwania. Poza tym, że przez ściany było słychać sąsiadów, każdorazowe spuszczanie wody przypominało dudnienie wodospadu Niagara (przynajmniej tak to sobie wyobrażam), a kawa do śniadania była lurowata, był idealny. Obsługa na medal, to raz, ale dwa…. to miejsce! Naprzeciwko wejścia — morze i falochron. W prawo — stary port z tawernami. W lewo — stare miasto łącznie z wenecką fortecą. Wszystko w zasięgu kilkudziesięciu kroków. Z takiego miejsca można zaczynać zwiedzanie!
A zwiedzić udało się sporo, jak na 7 dni pobytu. Po pierwsze różowa plaża Elafonisi. Różu było mało, ludzi tysiące, ale te kolory wody są tak obezwładniające…
I główny cel mojej podróży – laguna Balos i wyspa Gramvousa. Podczas ostatniego pobytu na Krecie wybrałam dwa dni na Santorini i do Balos nie dojechałam. Warto było wrócić na Kretę drugi raz.
Ostatni dzień błogiego lenistwa to plaża Preveli. Tej nie było w planie, ale jak wszędzie, tak i na Krecie mam swoich ludzi. Tym razem odezwała się do mnie Patrycja, która miała do dyspozycji samochód Fiat 500 cabrio i zabrała nas na piękną wyspę porośniętą palmami. Na szczęście nie ciągnęła nas na najwyższy klif, z którego schodzi się na plażę, ale z drugiej strony. Widoki może były mniej spektakularne, ale miejsce tak samo urokliwe.
A teraz przegląd kulinarny, czyli najlepsze, co możecie zjeść na wakacjach na Krecie.
Niezmiennie zachwycona jestem Grecją. Jeszcze nie byłam na hiszpańskich wyspach czy we Włoszech, nie byłam w Chorwacji ani na żadnych Karaibach, ale zawsze, gdy schodzę ze schodka samolotu i stawiam stopę na greckiej ziemi, czuję się jak w domu. I chyba dlatego wakacje 2022 chcemy znowu spędzić tam — na wielkiej wyspie na Morzu Śródziemnym.
[…] już cztery razy na Krecie: raz w Hersonissos, w Rethymno, w Chanii oraz w Eloundzie. Jestem absolutnie zakochana w tej wyspie, w widokach na morze, lagunie […]